Dzisiejszym wpisem chciałam podziękować fotografowi Jerzemu Polańskiemu, dzięki któremu na nowo dałam się pochłonąć fotografii, którą kocham prawie na równi z malarstwem.
Jak już wspominałam we wcześniejszym wpisie, moją największa życiową pasją, oprócz fryzjerstwa oczywiście, jest malarstwo. Ale w moim życiu fotografia również była obecna. Nie mogło być inaczej – fotografią i malarstwem interesował się mój tato. Więc mam to po nim.
Jerzego poznałam w tym roku w Dorothy Studio w Warszawie. Nasza pierwsza wspólna sesja miała miejsce w warszawskich Łazienkach, miejscu magicznym. Później odbyliśmy jeszcze kilka sesji, m.in. w Manor House w Chlewiskach, w Bodzentynie oraz oczywiście w Skarżysku, na naszym żelaznym moście nad Kamienną. Piękne stroje dostarczał mi do sesji mój przyjaciel projektant mody Piotr Ciepał.
Praca z Anetą jest jedną wielką przygodą. Mówię o niej, że jest zwierzęciem fotograficznym, obiektyw ją kocha. Aneta pięknie się śmieje, całą sobą. Jest między nami dobra energia, czuję, jakbym znał Anetę od lat. Nasze sesje były tak udane, ponieważ mi zaufała. Mówi, że odkryłem w niej modelkę, a ja śmieję się, że jestem jej nadwornym fotografem
– Jerzy Polański
Jednak sesja, która zostanie mi w pamięci na długo, a dzięki zdjęciom na całe życie to była sesja à la Marilyn Monroe, która mnie nieustannie fascynuje. Kto odwiedza moje atelier, łatwo może się tego domyślić. Mam na ścianach mnóstwo jej zdjęć. U Marilyn Monroe fascynuje mnie praktycznie wszystko, jej kobiecość, wrażliwość, powab, a jednocześnie współczuję jej ciężkiego i tragicznego życia.
Zdjęcia, które zrobił Jerzy były stylizowane na stare fotografie, jakby żywcem wyjęte ze starego rodzinnego albumu. Takie właśnie chciałam, ale nie musiałam mu tego mówić, bo on doskonale wszystkiego się domyślił. Po prostu jest fachowcem dużego kalibru i umie odczytać intencje swoich modelek. Jerzy Polański to fotograf, który uwielbia kobiety i którego kobiety również uwielbiają.
Mam nadzieję, że jeszcze nie raz się spotkamy w plenerze. A poniżej kilka zdjęć. Zapraszam do obejrzenia.
Pozdrawiam.
A.
Jerzy Polański jest fotografem samoukiem, a bakcyla fotografii złapał od ojca. Dla swojej fotograficznej pasji porzucił zawód technologa wody, choć wieloletnia praca w warszawskich wodociągach pozwoliła mu poznać wiele pięknych miejsc w stolicy. O sobie mówi, że jest człowiekiem spełnionym i każdego dnia budzi się z przekonaniem, że nowy dzień przyniesie coś dobrego. Jak twierdzi, to nie aparat robi zdjęcie, a serce. Za swojego mentora uważa Pawła Jabłońskiego.