Janusza Rybickiego ze Skarżyska-Kamiennej od małego ciągnęło w górę. W pewnym momencie przyciągnęły go też góry. Realizując swoją pasję, pomagał innym. Jego życie zakończyło się tragicznie. Góry wezwały go po raz ostatni. 11 sierpnia 1994 roku doszło do katastrofy śmigłowca TOPR. Pilotował go skarżyszczanin.
Publikujemy ten tekst w rocznicę katastrofy śmigłowca TOPR w Tatrach. 11 sierpnia 1994 czerwca podczas akcji ratunkowej Sokół runął w dół. Działo się to w Dolinie Olczyskiej. Zginęło w niej czterech TOPR-owców, w tym Janusz Rybicki. Katastrofa ta to do dziś najtragiczniejsze zdarzenie w historii polskiego ratownictwa górskiego.
Latanie miał we krwi
Janusz Rybicki urodził się w Skarżysku-Kamiennej w 1953 roku. Jak wspomina jego ojciec, Anatol Rybicki, syna lotnictwo wciągnęło od małego. Jego droga zawodowa wydawała się być przesądzona.
– Syn interesował się lotnictwem, samolotami, ale nie jestem w stanie powiedzieć, skąd akurat takie hobby. Syn grał też w siatkówkę w Skórzanych Skarżysko. Ukończył, tak jak ja, technikum elektryczne. Poszedł na Politechnikę Krakowską, ale dla niego już wówczas liczyło się tylko latanie – mówi ojciec.
Janusz Rybicki, koniec końców, pracy dyplomowej na uczelni nie obronił. Pasja do lotnictwa wygrała.
– Ja chciałem, żeby pilotowanie było dla niego dodatkiem do pracy zawodowej, ale politechnika mu się nie podobała. Miłość do lotnictwa była silniejsza. „Tata, ja muszę być lotnikiem”, mówił mi. W międzyczasie ukończył szkołę pilotażu w Dęblinie. Miał dziewięć licencji na różne maszyny, był też instruktorem. Za wiele w czasie studiów się tym nie chwalił, bo wiedział, że mam swoje zdanie na ten temat, ale jak zobaczyłem, jak lata, to się o niego nie bałem. Gdy raz mnie zabrał do samolotu, to wylądowaliśmy tak płynnie, jak już nigdy potem nie przytrafiło mi się w trakcie żadnego lotu, a w swoim życiu latałem naprawdę sporo – opowiada Anatol Rybicki.
Feralna akcja ratunkowa
W 1989 roku Janusz Rybicki znalazł zatrudnienie w Wojewódzkiej Kolumnie Transportu Sanitarnego w charakterze pilota samolotów i śmigłowców sanitarnych. W rezultacie stał się pilotem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Robił to, co kochał, a jednocześnie pomagał ludziom.
11 sierpnia 1994 roku Janusz Rybicki wraz z kolegami ruszyli do akcji ratunkowej. TOPR został wezwany na pomoc dwóm turystkom ze Szwecji. Po wylądowaniu doszło do wypadku. Ranny od uderzenia przez płat śmigłowca został jeden z ratowników – Janusz Kubica, choć alternatywnie zakładano, że upadł po wyjściu ze śmigłowca.
Ratownicy postanowili odtransportować rannego kolegę do szpitala w Zakopanem. Tam jednak pilotowany przez skarżyszczanina śmigłowiec nie dotarł. Rozwarstwiony płat uszkodził śmigłowiec i ten runął w dół.
To właśnie Janusz Rybicki siedział za sterami śmigłowca w momencie katastrofy. Nie mógł jednak nic zrobić. Maszyna wręcz rozpadła się w powietrzu, a szczątki były porozrzucane w promieniu kilometra.
Na miejscu zginęli:
- Janusz Rybicki – ratownik-pilot
- Bogusław Arendarczyk – ratownik-pilot
- Stanisław Mateja Torbiarz – ratownik
- Janusz Kubica – ratownik
Te mrożące krew w żyłach chwile uchwycił kamerą turysta:
Kilka godzin przed katastrofą nakręcono zdjęcia do użytku w innym filmie. Widać na nim uśmiechniętego Janusza Rybickiego.
Kontrowersyjna katastrofa
Katastrofa, a konkretnie wyjaśnienie jej przyczyn, wzbudzało wiele kontrowersji. Główna Komisja Badania Katastrof Lotniczych uznała, że przyczyną uszkodzenia płata śmigłowca było uderzenie w głowę ratownika. Specjaliści w tej dziedzinie twierdzili, że niemożliwe jest, aby płat uległ uszkodzeniu po uderzeniu człowieka w głowę, i że do jego rozwarstwienia mogło dojść wcześniej.
O katastrofie śmigłowca TOPR w 1994 roku powstało wiele materiałów, w tym także filmów. Tutaj jeden z nich:
W dniu pogrzebu Janusza Rybickiego o katastrofie napisało Echo Dnia, prezentujać też osobę pilota:
TOPR-owcy pamiętają
Katastrofa do dziś pozostaje największą w historii polskiego ratownictwa górskiego. Ratownicy pamiętają o niej, co roku wspominając swoich tragicznie zmarłych kolegów.
Tak o swoim nieżyjącym koledze piszą dziś ratownicy co roku, gdy wspominają tę wielką tragedię:
Odwiedzają też ich groby. W 2019 roku spotkaliśmy grupę ratowników TOPR, którzy przyjechali na grób Janusza Rybickiego do Skarżyska:
Janusz Rybicki spoczywa na Zachodnim i ma swoją ulicę
Janusz Rybicki miał 41 lata. Pilot osierocił dwoje dzieci. Spoczął na cmentarzu na Zachodnim w Skarżysku. Pogrzeb odbył się 16 sierpnia 1944 roku.
– Jego życzeniem było być pochowanym w grobie rodzinnym, wraz z matką. Żona zmarła w 1975 roku na raka – dodaje Anatol Rybicki.
Jeszcze w tym samym roku skarżyska rada miejska podjęła uchwałę o nadaniu imienia Janusza Rybickiego niewielkiej uliczce krzyżującej się z ulicą Sporną. To ulica, przy której znajduje się dom rodzinny Rybickich.
Janusz Rybicki był patronem, wraz z Bogusławem Arendarczykiem, nieistniejącej już Fundacji na Rzecz Ratownictwa Lotniczego im. Bogusława Arendarczyka i Janusza Rybickiego.
Janusz Rybicki został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Zasługi za Dzielność.