REKLAMA
Scarnet - internet światłowodowy - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - internet światłowodowy - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - telefonia komórkowa - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - telefonia komórkowa - Skarżysko-Kamienna

Podoba Ci się to, co robimy na ProSkarżysko? Więc może postawisz nam kawę? Dziękujemy! :)

Postaw nam kawę na buycoffee.to

Kilkanaście osób ze Skarżyska-Kamiennej, Suchedniowa, Łącznej i innych miejscowości powiatu skarżyskiego biegało w ostatnich dniach w Bieszczadach. Odbywał się tam Festiwal Biegu Rzeźnika.

Bieg Rzeźnika – już sama nazwa imprezy mówi za siebie. Mimo to nie brakuje chętnych zmierzyć się dystansem, górami, a niejednokrotnie z pogodą. Dziś impreza to już biegowy festiwal, w którym do wyboru jest kilka biegów prowadzących po leśnych duktach Bieszczadów.

Ta różnorodność przyciąga coraz więcej uczestników, a wśród nich nie brakuje mieszkańców powiatu skarżyskiego. Choć wyzwanie nie należy do łatwych, to każdy z nich jest zadowolony. Najczęściej nie tyle z wysokiego miejsca czy dobrego czasu, ile przede wszystkim z podjęcia i szczęśliwego ukończenia wyzwania.

Nie dali się rzeźnikowi

W tym roku najdłuższy dystans wybrali sobie Anna Ordyńska i Tomasz „Wiking” Jezierski. Pobiegli bieg główny, czyli 83 km. Warunkiem było przebiec i ukończyć go w duecie. Na trasie nie mogli oddalić się od siebie na więcej niż 100 metrów. Spełnili wszystkie warunki formalne pomimo fatalnych warunków pogodowych. Zajęli dziesiąte miejsce w mikstach.

– Jest ogromna satysfakcja, ale i lekki niedosyt, ponieważ karty rozdawała pogoda. W dzień, gdy my biegliśmy, było zimno, deszczowo i błotniście. W poprzednich dniach, gdy biegli inni, pogoda i warunki były lepsze, było sucho. My, gdy przybyliśmy na start, już byliśmy mokrzy. Biegi ultra są nieprzewidywalne. Miejsce w dziesiątce nas satysfakcjonuje. Inni ludzie nie kończyli biegu, schodzili z trasy. Satysfakcja jest ogromna, szczególnie że walczyliśmy w tak ciężkich warunkach. Dla mnie jednak im trudniej tym lepiej. Ja jestem przygotowany na ciężkie warunki. Cieszy też, że cała nasza ekipa ukończyła biegi i zmieściła się w limitach. Ogólnie było pięknie – mówi Tomasz Jezierski.

Dla Anny Ordyńskiej był to debiut w tego typu imprezie, w takim bieganiu.

– Tegoroczne biegi na rzeźnickim festiwalu dawały możliwość wyboru dnia startu w przeciągu całego tygodnia. Nam się oczywiście udało trafić w dzień kiedy pogoda nie postanowiła być łaskawa. I nie oszczędzała nas od samego startu. Lało na starcie, lało na mecie, pomiędzy też lało. No i wszechogarniające błoto. Tym razem nie obyło się bez kilku kryzysów i walki z odmawiającym posłuszeństwa ciałem. Takie górki to nie przelewki dla lamuski lubiącej biegać po płaskim. Summa summarum, dotaszczyłam swoje zwłoki na metę po 15 godzinach. Żadne słowa nie są w stanie opisać, jak jestem wdzięczna za to Tomkowi, który mi towarzyszył, i bez którego nie byłoby to możliwe. Cieszę się, że to intensywne obcowanie ze mną nie skończyło się rozpadem przyjaźni, a wręcz ją umocniło – tak opisała swój udział w zawodach skarżyszczanka.

Anna Ordyńska i Tomasz Jezierski

Na nieco dłuższym dystansie, nieco ponad 50-kilometrowym, Rzeźnik Sky, wystartowali Piotr Bąk, Roman Serek, Katarzyna Jezierska, Paweł Smal, Tomasz Zubiński i Piotr Łyżwa. Ekipa naszych biegaczy założyła team o dźwięcznej nazwie SupaDupaFly.

W Biegu Rzeźnika udział wzięli też inni – skarżyszczanie Emilia Szczepańska i Arkadiusz Bogucki, radny skarżyskiej rady miasta, oraz Barbara Przeworska z Łącznej i Aneta Obara z Suchedniowa. Oni wszyscy wybrali jeden z krótszych dystansów, a mianowicie Rzeźniczek, czyli Mały Rzeźnik, o długości 28 km. Krótszy, ale niekoniecznie łatwiejszy.

– Nic fajnego. Pozostał ból w nogach i to nie jest fajne. Oczywiście, żartuję. Tak naprawdę było bardzo fajnie. Przede wszystkim było trudno. Pierwsze 16 kilometrów było spokojne, bez pośpiechu, ale kolejne 12 to była katastrofa. Cały czas górka-dół, górka-dół. Na pierwszą górkę ledwo się wczołgałam, a potem była druga górka… Jak już się wspięliśmy na ten szczyt największy, to już potem poszło z górki. Było ciężko, ale jakoś powoli się dobiegło. Jak teraz siedzę w domu, to jeszcze czuję w sobie te emocje. Dla mnie taki bieg, w takich warunkach, to ogromny wyczyn. To był piękny i ciężki bieg – mówi Emilia Szczepańska.

– Pobiegliśmy z Emilią niby nie w parach, ale tak naprawdę w parze. Chcieliśmy biec razem i razem ukończyć. Biegliśmy drugi raz. W porównaniu z zeszłym rokiem była dużo lepsza pogoda. Nie było tyle błota na trasie. Pogoda w górach jest zmienna, ale my akurat, w przeciwieństwie do Ani i Tomka, wstrzeliliśmy się w okienko pogodowe. Poprawiliśmy czas z zeszłego roku o pół godziny, ale to nie dziwi, właśnie ze względu na lepszą pogodę i zmieniony profil trasy. Było fajnie, było przyjemnie. Sama impreza też bardzo fajna. Wokoło sami zakręceni ludzie. Wszyscy się witają, jakby się znali od stu lat. Cisna została opanowana przez biegaczy. Wakacyjne klimaty – opowiada Arkadiusz Bogucki.

Emilia Szczepańska i Arkadiusz Bogucki

Ani razu się nie pokłócili 🙂

Anna Ordyńska i Tomasz Jezierski startowali w biegu par, ale wiele osób po prostu dobiera się w pary czy większe grupy, aby mieć towarzystwo i wzajemnie dopingować się i wspierać.

– Pierwszy raz biegłem tak długie zawody w duecie z kobietą. Ania pięknie walczyła. Jeśli znasz dobrze partnera to wiesz, kiedy rozmawiać, a kiedy nie. Kiedy się odezwać, a kiedy być w ciszy Kiedy jest czas, żeby coś zjeść, napić się Ani razu się nie pokłóciliśmy na trasie – mówi Tomasz Jezierski.

W nieformalnej parze pobiegły również Barbara Przeworska i Aneta Obara.

– Ja w zasadzie pobiegłam towarzyszko z koleżanką, Anetą Obarą. Nie walczyłam o czas i miejsca. Było sympatycznie i fajnie. Ja sama biegam amatorsko, dla siebie, dla funu i podziwiam tych, którzy biegają takie biegi – dodała Barbara Przeworska.

Wspomniana Aneta Obara należała do debiutantów w tego typu biegu.

– Jestem bardzo zadowolona i nawet nie bardzo zmęczona. Pierwszy raz to było bardziej zapoznanie z terenem niż rywalizacja. Fantastyczna przygoda. Już jakiś czas mi to chodziło po głowie, wiec zrealizowałam marzenie. Dla mnie to był pierwszy taki bieg, ale będą kolejne. Zawsze na trasie mówię sobie, że nigdy więcej, a tu już myślałam o kolejnym starcie. Góry nie urzekły. To zupełnie inne bieganie. Na pewno nie zrezygnuję z asfaltu, ale będzie dzielić starty pomiędzy biegi uliczne i górskie – powiedziała Aneta Obara.

Spotkanie na trasie. Od lewej Barbara Przeworska, Aneta Obara i Anna Ordyńska. Fotografuje Tomasz Jezierski

Emilia Szczepańska pokonała dystans niemal ramię w ramię z Arkadiuszem Boguckim.

– Skoro Arek chciał ze mną biec, pilnować mnie, to musiał biec blisko mnie. Ja mu mówiłam, żeby biegł swoim tempem, ale on mówił, że razem zaczynamy i razem kończymy. On wbiegał na górki pierwszy i czekał na mnie. Ja walczyłam sama ze sobą, żeby jego dogonić, żeby nie krzyczał na mnie „szybciej, szybciej!” – dodaje Emilia Szczepańska.

Żaden z naszych rozmówców nie powiedział, że „już nigdy więcej”. Mało tego, wielu z nich już szykuje się na przyszły rok, a część z nich nawet na dłuższe dystanse. Ultrasów kusi też już kolejna taka impreza – Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich w Lądku-Zdroju. Na pewno pobiegnie tam Tomasz Jezierski. Waha się tylko, czy wybrać dystans 130, czy… 240 km. Skarżyski „Wiking” ten dłuższy dystans już pokonał – w zeszłym roku.

Gratulujemy wszystkim i życzymy ultraformy!

Zdjęcia pochodzą z archiwów prywatnych biegaczy.