Krystyna Dulęba dwa lata temu przeszła amputację nóg powyżej kolan. Ma wózek, ale jeździ nim tylko po mieszkaniu. Bez pomocy innych osób nie jest w stanie sama wydostać się z domu.
Krystyna Dulęba mieszka na Skałce w jednym z budynków socjalnych. Budynek jest parterowy, ale to zdecydowanie „wysoki” parter. Schody prowadzące do klatki, a w zasadzie korytarza, to główna bariera nie do pokonania dla Krystyny Dulęby. Strome i wysokie na kilkanaście stopni schody powodują, że nawet z pomocą innej osoby ich pokonanie stanowi nie lada wyzwanie.
Kolejna bariera to różnica poziomów pomiędzy korytarzem, a mieszkaniem – tak na oko 20 centymetrów. Krystyna Dulęba sama boi się przejechać próg własnego mieszkania. Bez pomocy jest to zresztą nawet bardzo trudne i niebezpieczne.
Krystyna Dulęba ma 60 lat, z czego dwa ostatnie spędzone na wózku. Przyczyną amputacji była miażdżyca, która spowodowała zakrzep żył. Od tego czasu porusza się na wózku. Wózek jest sprawny, jak najbardziej, ale służy jej tylko do jazdy po domu. – Od pasa w górę jest ok. Ręce mam sprawne, więc sobie w domu sama wszystko zrobię – mówi.
Z wykształcenia Krystyna Dulęba jest instruktorem kulturalno-oświatowym, czyli „kaowcem”. Przepracowała też sporo lat w skarżyskim nadleśnictwie. Obecnie, z przymusu, jej przeciętny dzień wypełniają książki, krzyżówki i telewizja. Lubi „mocniejszą” lekturę, na przykład Edgara Alana Poe. Może też popatrzeć przez drzwi balkonowe na zieleń za budynkiem.
Mimo przeciwności losu, nie narzeka na niego. Poczucie humoru jej dopisuje. Niewątpliwie ma „gadane”, ale to na pewno jeden z efektów pracy w roli „kaowca”.
Mieszka z synem Łukaszem, który uczy się w liceum. Syn pomaga matce, jak tylko może i umie, ale ona z kolei nie chce odciągać go od nauki do matury. Prosić sąsiadów o pomoc też nie jest łatwo. Zresztą, żeby sprawnie i bezpiecznie pokonać schody, najlepiej byłoby to zrobić we dwie osoby.
I dlatego od początku tego roku, bo tyle mieszka w tym miejscu, tylko raz wydostała się z domu – z pomocą pracowników socjalnych, żeby załatwić sprawy formalne w urzędzie.
W poprzednim mieszkaniu, kilka domów dalej, miała metalowy zjazd. Tam jednak różnica poziomów była dużo niższa. Gdyby podobny chcieć zamontować w nowym lokum, musiałby by być kilka razy dłuższy lub łamany.
Nie jest niczym odkrywczym, że jakikolwiek prace przy przeniesieniu podjazdu, jego rozbudowie czy skonstruowaniu nowego kosztują. Urząd miasta zapewnia, że jest możliwość przeniesienia podjazdu i użycia go do konstrukcji nowego, ale Krystyna Dulęba musi partycypować w kosztach.
Na taki cel można otrzymać dofinansowanie poprzez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Trzeba mieć jednak wkład własny, na który Krystynę Dulębę nie stać.
Jej miesięczny dochód to ok. 1200 złotych. Syn w listopadzie skończy 18 lat i skończy się dofinansowanie 500+. Krystyna Dulęba z wytęsknieniem czeka na grudzień. Wtedy będzie mogła się ubiegać o emeryturę. Wciąż jednak będzie mieć za mało środków, aby móc sfinansować, czy nawet współfinansować, budowę podjazdu. Urządzenie z prawdziwego zdarzenia, czyli winda, pozostaje w sferze marzeń – to koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych.
W obecnym mieszkaniu, co jest ewenementem w tego typu budynkach na Skałce, znajduje się taras balkonowy. Zaczęli go budować jedni z poprzednich lokatorów. Jest co prawda niewykończony, ale to właśnie do niego mógłby być doprowadzony podjazd. Odpadło by pokonywanie progu w drzwiach wejściowych, a sam podjazd nie przeszkadzałby innym lokatorom.
Krystyna Dulęba nie ma śmiałości powiedzieć tego wprost, ale liczy na pomoc ludzi dobrej woli, którzy mogliby wspomóc ją w realizacji marzenia, jakim jest samodzielna możliwość opuszczenia domu, bez potrzeby proszenia o pomoc bliskich czy sąsiadów. Czy znajdzie się ktoś taki?
Drodzy czytelnicy!
Jeśli wśród Was ktoś, kto chciałby prosimy o kontakt. Namiary znajdują się na samej górze i na samym dole tej strony.