Bronisława Król i Roman Mrówka, jej ówczesny narzeczony, a później mąż
Scarnet - internet światłowodowy - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - internet światłowodowy - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - telefonia komórkowa - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - telefonia komórkowa - Skarżysko-Kamienna

Podoba Ci się to, co robimy na ProSkarżysko? Więc może postawisz nam kawę? Dziękujemy! :)

Postaw nam kawę na buycoffee.to

Z pamiętnika Bronisławy Król, pisanego na bieżąco w pierwszych dniach wojny, możemy dowiedzieć się, jak wyglądał pierwszy miesiąc II wojny światowej oczami młodej kobiety, która samotnie musi dawać sobie radę w tym trudnym czasie.

Dziś prezentujemy kolejne fragmenty pamiętnika Bronisławy Król. Oto jak opisuje m.in. 3 września 1939 roku, gdy wojna dociera do Skarżyska-Kamiennej. Tego dnia Niemcy zrzucili pierwsze bomby na miasto.

 

Skarżysko-Kamienna, 03.09.1939 r. Niedziela

REKLAMA
Dziękuję za Wasze poparcie. Bądźmy razem. Budujmy wspólnie  - Bartosz Bętkowski
Dziękuję za Wasze poparcie. Bądźmy razem. Budujmy wspólnie  - Bartosz Bętkowski
Dziękuję za Wasze poparcie. Bądźmy razem. Budujmy wspólnie  - Bartosz Bętkowski
Dziękuję za Wasze poparcie. Bądźmy razem. Budujmy wspólnie  - Bartosz Bętkowski

Rano poszłam do pracy, pomimo że to dzień moich imienin, trudno trzeba, bo ojczyzna nas wzywa. Tak była w ten dzień piękna i cudna pogoda, a nad Skarżyskiem grad, bomb. Przyszłam z pracy, to nie wiem, jak szłam, bo były naloty, a szłyśmy przez las i musiałyśmy się chować, a do tego jeszcze powiedziano mi, że ul. Kościuszki jest zbombardowana.

Lecę do cioci, nie ma nikogo, idę do Celiny, a siostra Celiny mi mówi, że poszli wszyscy na Skarżysko Kościelne, gdzie miałam ich szukać. Wróciłam do domu i jak zaczęłam płakać, bo co robić, kiedy straszna jest panika po każdym nalocie.

Napisałam list do domu, ale już nie wysłałam, bo pociągi stanęły. Jak to było przeżyć ten dzień, w którym to dniu dużo sobie obiecywałam zrobić i mile spędzić, a tu co mi pozostało z tych moich marzeń. Płacz i nic więcej, ani kogo o coś się zapytać, nie ma nikogo.

Strasznie zaczęłam rozpaczać, co dalej będzie, jak tu się pogodzić z tem wszystkiem, spakowałam trochę rzeczy, położyłam się do łóżka, bo mnie bardzo głowa bolała i zupełnie byłam bez sił i już mi było wszystko jedno, czy śmierć, czy życie.

 

Skarżysko-Kamienna, 04.09.1939 r. Poniedziałek

Rano po 5tej poszłam do cioci, lecz nie ma nikogo, potem wzięłam chleb z piekarni, zostawiłam w domu i poszłam do Zacharów i co wyszłam z podwórka i leci samolot i mówię do jednej pani, że już leci, a tu szum i padły 3 bomby koło magistratu. Od jednej byłam o jakie niecałe 100 m i tylko coś mnie lekko uderzyło w bok, bo upadłam, ale wszystko widziałam, jak w górę leciało, bo uderzyła jedna w dom drewniak, a szyby z okien leciały, ino strzelało, podniosłam się i tylko zobaczyłam, czy krew mi nie broczy i poszłam w stronę domu.

Ludzie uciekają, lecz gdzie, sami nie wiedzą. Ale ja uprzytomniłam sobie i idę do Skarżyska Kościelnego, a tu woła mnie Zachar i Węgleski, bo szli do żon, bo były na Grzybowej Górze, ciocia, Władzia i Celina.

Uciekamy, a tu samoloty krążą i gdzie nie mogą bomb rzucać, strzelają z karabinów maszynowych. Siedzieliśmy chwilę w jednej piwnicy, ale idziemy dalej przez pola, w polach puścił bombę, ale się nie rozerwała, a chyba chciał na tor rzucić Ostrowiecki, bo tory niszczyli.

Na wsi strasznie się ucieszyła Władzia i ciocia, gdy mnie zobaczyły i siedzieliśmy w domu, a samoloty krążyły nad naszemi głowami. W ten dzień nie byłam w pracy, Kazik i Zachar poszli do miasta, lecz zaraz Kazik wrócił i mówi, że nie ma po co iść do miasta, bo tylko gruzy.

Wieczorem o 6tej jedziemy jeszcze po pilne rzeczy do miasta, a tu znów około cmentarza 3 samoloty niemieckie, o jak strasznie z nich strzelali, ale poszły i jedziemy dalej. Włożyłam na wóz pościeli, walizkę z bielizną, i potem do cioci, tam też zabrali, co mogli i do Celiny, a Kazik poszedł na służbę na noc.

Zaczęliśmy pakować, przyszedł Zachar i zaczął płakać, mówi, że nic nie potrzebne, bo my z życiem nie uciekniemy, no ale trudno, co Bóg da Zapakowali się, a ja się pożegnałam z niemi, a byli też i dwaj panowie młodzi i pojechali, a ja przyszłam do domu i spałam sama, w całym domu nie było nikogo.

Nie mogę opisać tego, co ja przeżyłam w tem dniu, w ogóle nie mogłam myśli zebrać, co się robiło z miastem i ludźmi, to strach zdejmował patrzeć na to wszystko i myśleć o czemś.

Wszystko rzuciłam na pastwę losu, byleby ujść z życiem.

Pozostałe fragmenty „Wrześniowych zapisków” znajdują się tutaj: Bronisława Król „Wrześniowe zapiski”

Za możliwość umieszczenia fragmentów pamiętnika dziękujemy:

  • Rodzinie – Lucjanowi Mrówce i Ilonie Mrówce za wyrażenie zgody na publikację
  • Krzysztofowi Zemele – redaktorowi „Wrześniowych zapisków”
  • Grzegorzowi Bieniowi – dyrektorowi Muzeum im. Orła Białego za pomysł