W miniony piątek, 27 września 2024 roku, pożegnaliśmy Jana Majewskiego. Janka, choć nie był osobą w pełnym tego słowa znaczeniu publiczną, żegnało wielu skarżyszczan.
Jan Majewski zmarł 23 września 2024 roku. Miał 64 lata, choć tak niewiele brakło do jego 65. urodzin, które obchodziłby 5 października. Przegrał z chorobą, której nie poddawał się do ostatnich chwil. Walczył, jak na sportowca przystało. Walczył tak, jak nauczyli go jego trenerzy i jak on sam nauczył się przez lata treningów.
Jan Majewski był rodowitym skarżyszczaninem. Tu się urodził i spędził całe życie z krótkimi epizodami na zagraniczne wyjazdy za pracą. Pracował w PGE Dystrybucja, czyli dawnym ZEORK-u. Był cenionym mechanikiem, jednak smykałki do naprawiania „auteczek”, bo tak mówił na naprawiane samochody, nie zostawiał w firmie. Naprawiał je również prywatnie. Kto pierwszy raz jechał do niego z autem na ulicę Ponurego, nie mógł nie trafić. Po prostu w pewnym momencie oczom ukazywała się posesja otoczona samochodami.
Jan Majewski kochał sport i aktywność fizyczną. Sport był niezbędnym dodatkiem do życia. A może to życie było dodatkiem do sportu… Ostatnimi czasy było to ju-jitsu. Trenował w Stowarzyszeniu Świętokrzyski Ośrodek Ju-Jitsu im. Stanisława Makucha w Skarżysku. Zdobył w tej sztuce walki tytuł mistrzowski 2 Dan.
Inną sztuką walki, której Janek się oddawał wcześniej, było karate. Zaczynał jednak od jeszcze innego sportu walki. A były to zapasy. To wtedy, jako nastolatek, zetknął się z naszym świetnym trenerem Ksawerym Waliszewskim. I to spotkanie było momentem, kiedy Janek złapał bakcyla sportu. Ksawerego Waliszewskiego też już nie ma wśród nas. On sam bardzo Janka cenił jako utalentowanego i niezwykle sumiennego zawodnika i człowieka, o czym mówiła nam córka Ksawerego Waliszewskiego Anna Waliszewska.
Skarżyszczanie (nie)znani: Ksawery Waliszewski – olimpijczyk ze Skarżyska
I to właśnie rozmowa o Ksawerym Waliszewskim była najdłuższym spotkaniem Janka i wyżej podpisanego, choć miała to być szybka pogawędka i wspomnienie „Ksawka”. Skończyło się na długiej rozmowie, choć „auteczka” czekały. Janek wspominał nie tylko czasy zapasów, ale też historie z innych dyscyplin. Również z biegania, bo przecież spotykaliśmy się wielokrotnie na ulicach Skarżyska, gdy biegał w naszych lokalnych zawodach biegowych. Dużo opowiadał o tematach pozasportowych. Bardzo podobały mu się niemieckie realia w niedużych miastach jak Skarżysko i tamtejsze zżyte lokalne społeczności. Tego samego, w takiej formie, brakowało mu u nas.
Pogrzeb Janka Majewskiego miał charakter świecki. Do Centrum Nekropolis przybyło mnóstwo osób, aby go pożegnać. Janka żegnała żona Małgorzata, swojego ukochanego „tatuńcia” żegnały córki Anna i Justyna z bliskimi, matka, siostra. Byli pracownicy PGE, znajomi z mat i tras sportowych. Również wielu jego klientów.
Mistrzyni ceremonii przybliżyła życiorys Jana Majewskiego. Jej słowom towarzyszyły zdjęcia Janka – fotografie rodzinne, zdjęcia przy „auteczkach”, a także te pokazujące, że jego wielką życiową pasją był sport. Janek kochał ludzi, kochał sport, kochał auta. Uwielbiał chodzić na grzyby, lubił angielskie puby i Guinnessa, dużo czytał. Słaby był tylko w opowiadaniu filmów, bo zdradzał zakończenia…
I tu, i potem na cmentarzu, wybrzmiewała muzyka jego ulubionych zespołów, gigantów rocka – Deep Purple, The Animals czy Led Zeppelin.
Anna Waliszewska napisała dla nas kilka słów pożegnania, cytując swojego ojca:
Jan Majewski spoczął w cmentarzu na Zachodnim, w grobie rodzinnym.
Żegnaj Janku!