Absolwenci Erbla spotkali się w byłej szkole. Tradycją spotkań jest mecz piłki nożnej

2031
REKLAMA
Scarnet - internet światłowodowy - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - internet światłowodowy - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - telefonia komórkowa - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - telefonia komórkowa - Skarżysko-Kamienna

Podoba Ci się to, co robimy na ProSkarżysko? Więc może postawisz nam kawę? Dziękujemy! :)

Postaw nam kawę na buycoffee.to

Absolwenci I Liceum Ogólnokształcącego w Skarżysku-Kamiennej z rocznika 1990, z klasy matematyczno-fizycznej spotkali się na klasowym zlocie w swojej byłe szkole. Było mnóstwo serdeczności i wspomnień.

Jak to z „naszymi klasami” bywa, część uczniów losy rzucają w odległe zakątki kraju, a inni pozostają na miejscu. Dlatego na spotkanie jedni przyjechali samochodami, inni rowerami, jedni  z daleka, inni z całkiem bliska.

Klasa matematyczno-fizyczna, która mury Erbla opuściła w 1990 roku, już po raz czwarty spotkała się na klasowym zlocie. W 2016 roku byli również na zjeździe szkolnym na 95-lecie szkoły.

– Dla nas zmówić się na spotkanie nie jest problemem. Są grupy, które mają ze sobą bliższy kontakt. Trzeba dotrzeć do liderów tych grup, pół roku ustaleń i już. Po co przyjeżdżamy? Jeszcze nie wiemy. Dowiemy się dziś wieczorem. A na serio, jest sentyment. Nasza klasa to przede wszystkim jej załoga, ludzie. Wszyscy chcieli się zobaczyć, a ja osobiście chciałem zagrać mecz w starym składzie – powiedział Marcin Nowak, który wziął na siebie rolę organizatora spotkania.

Te w miarę regularne spotkania stały się dla nich tradycją. Chwalą się przy tym, że frekwencja na nich jest bardzo duża, co świadczy o tym, że po tylu latach wciąż utrzymują kontakty i nie mają siebie dość.

Ich klasowe spotkania zaczynają się zawsze, co jest dość nietypowe, od meczu piłki nożnej. I tym razem, punktualnie w samo południe wyszli na boisko przy szkole. Dziś całkiem inne niż w ich czasach. Teraz ma ono nawierzchnię syntetyczną, a wtedy było asfaltowe.

Wychowawcą klasy był profesor Andrzej Staśkowiak, dziś już emerytowany nauczyciel biologii. Jak mówi o sobie, jest „beneficjentem ZUS”, ale kto mieszka w Skarżysku lub śledzi media społecznościowe wie, że „psor od przyry” nie zarzucił swojej przyrodniczej pasji i teraz uczy każdego, kto chce dowiedzieć się coś więcej i świecie flory i fauny.

– To była moja pierwsza pełna klasa wychowawcza. Byłem wtedy młodym nauczycielem. Dzieliła nas stosunkowo niewielka różnica wieku i łatwo się dogadywaliśmy. To byli i nadal są bardzo inteligentni ludzie i kapitalnie mi się z nimi współpracowało. Całą energię, którą wtedy miałem, skierowałem na nich. Ja wkładałem w wychowawstwo dużo pracy, a oni odwdzięczali się swoją postawą i wynikami w nauce. Starałem się im pokazać tę przyrodniczą część świata, a oni to bardzo chłonęli. Z drugiej strony, oni mieli to precyzyjne matematyczne spojrzenie i wyszedł z tego fajny efekt – wspomina Andrzej Staśkowiak.

Profesor Marek Kumalski, nauczyciel WF w szkole, i tym razem otworzył obiekt, a przed meczem zarządził nieodzowną rozgrzewkę. Potem panowie grali, a pnie kibicowały.

– Bardzo dobrze pamiętam tę klasę. Przyjaźnimy się z Andrzejem Staśkowiakiem, więc jeździliśmy razem na liczne wycieczki. Bardzo jestem z nimi związany, a dodatkowo do klasy chodziła moja siostra Barbara – mówi Marek Kumalski.

Barbary Kumalskiej-Czyż też nie mogło zabraknąć na spotkaniu.

– Przyjeżdżamy, żeby się spotkać po latach. Lubimy się i lubimy się spotykać. Tęsknimy też, to prawda. Zawsze mamy jakąś osobę wiodącą, która organizuje spotkanie. Tym razem był to Marcin Nowak i należą mu się wielkie brawa – powiedziała.

Magdalena Huptas-Palimonka to kolejne z zaledwie kilkuosobowej części klasy.

– Bardzo dobrze wspominam szkołę, a klasę w szczególności. Najfajniejszy jednak z tych lat nauki jest klimat klasy. Poziom nauki był wysoki, Erbel był najlepszym liceum w tamtym czasie w Skarżysku pod względem poziomu. Chyba każdy z nas wybrał ten kierunek nauki świadomie i również dlatego, że lubił. W klasie wszyscy się czuli bardzo dobrze. Byliśmy zgrani. Bardzo mi utkwiły w pamięci osiemnastki, które organizowaliśmy w klubie odlewni. Po dwie-trzy osoby urodzone w danym miesiącu organizowały jedną imprezę. To pomogło nam w integracji – powiedziała.

Jednym z kilku „miejscowych” jest Paweł Wiatr.

– Do dziś czujemy jedność. Tamte czasy może były trochę cięższe, ale tworzyły jakąś więź, a ona pozostała w nas. Pomimo że wiele osób mieszka poza Polską, to na naszych spotkaniach zjawią się nawet 80% klasy. To jest ogromny sukces. Może to problemy tamtych czasów i ich pokonywanie nas zjednoczyły? Na maturze matematyka ze względu na profil naszej klasy była dla nas formalnością, ale już polski był zagadką. W naszej byłej szkole wciąż czuć jej ducha. Mój syn tu się teraz uczy, i wiem, że I LO trzyma klasę. My też tym nasiąknęliśmy i to zostaje na całe życie – mówi Paweł Wiatr, dziś nauczyciel, znany również z działalności w lokalnym samorządzie.

Drugim do dziś skarżyszczaninem jest Marek Kowalik.

– Lata szkolne to było coś wspaniałego. Klasa była wspaniała, co widać do dziś. Trzymamy się cały czas. Świetnie się bawimy, nie nudzimy się swoim towarzystwem. Klasa byłą wyjątkowa. Z 27 osób aż 23 zadeklarowały chęć spotkania. Coś pięknego. Wszyscy zdali maturę, choć ja przyznaję, że byłem słabym uczniem, co najwyżej przeciętnym. Wolałem boisko. Nauczycieli mieliśmy wspaniałych, a główne skojarzenie to profesor Staśkowiak i wycieczki w góry. Byliśmy w górach po dwa razy w roku. Przedreptaliśmy całą Polskę. Wiele z nas do dziś chodzi po górach. Lepszego wychowawcy nie mogliśmy sobie wymarzyć. Był młody, chciało mu się wszystko, zarażał nas pozytywnym myśleniem. Szkoła jak szkoła, trzeba było ją skończyć, ale to, co było wokół, to było coś wspaniałego – wspomina Marek Kowalik.

Mecz piłki nożnej w regulaminowym czasie zakończył się remisem, wiec strzelano karne. Przy okazji byli uczniowie zwiedzili swoją byłą szkołę, która systematycznie się zmienia. Wieczorem przyszła kolej na spotkanie w jeszcze luźniejszej atmosferze.