Tragiczne losy braci Krajewskich, mieszkańców przedwojennego Skarżyska-Kamiennej, przypominają historię opowiedzianą w głośnym filmie „Szeregowiec Ryan”, który chyba zna większość z nas. Ich w filmie fabularnym nie przedstawiono, ale w dokumentalnych już tak. Teraz będziemy okazję poznać je na wystawie, a poniżej prezentujemy je na naszych łamach.
Jest rok 1998. W kinach na całym świecie widzowie z zapartym tchem śledzą wojenną opowieść przedstawioną w filmie „Szeregowiec Ryan” w reżyserii Stevena Spielberga. Oddział amerykańskich żołnierzy rusza na front, aby odnaleźć tytułowego szeregowego, Jamesa Ryana. Ekspedycja wyrusza po tym, jak okazuje się, że na wojnie zginęło już jego trzech braci. Dowództwo amerykańskiej armii decyduje się podjąć wyzwanie, aby ocalić ostatniego syna już zdruzgotanych rodziców.
Akcja dzieje się w Normandii we Francji po lądowaniu wojsk na tamtejszym wybrzeżu w czerwcu 1944 roku. „Ratownikom” udaje się odnaleźć szeregowego, ale ten decyduje się pozostać na froncie, aby walczyć dalej. James Ryan przeżywa wojnę, choć wielu jego towarzyszy, w tym członkowie ekipy, która go poszukiwała, ginie w walce.
Fabuła filmu oparta jest, choć dość luźno, na prawdziwej historii. Bracia Niland to również amerykanie. Również było ich czterech. Dwóch z nich zginęło właśnie w inwazji na Normandię, a jeden został uznany za zaginionego w wojnie na Pacyfiku. Dowództwo armii zdecydowało więc odesłać jedynego uznawanego wówczas za ocalałego, Fredericka Nilanda, do ojczyzny. To właśnie on stał się pierwowzorem szeregowca Jamesa Ryana.
Historii takich – ogromnych rodzinnych tragedii – gdy w krótkim czasie ginęło kilku członków jednej rodziny, jest jednak więcej.
Jeszcze tragiczniejsza jest historii braci Sullivan, również żołnierzy armii amerykańskiej. Było ich pięciu i wszyscy służyli na jednym okręcie, USS Juneau. Armia nie chciała na to początkowo zezwolić, ale bracia twardo postanowili, że chcą służyć wspólnie, twierdząc, że zawsze i wszędzie trzymają się razem. Wszyscy zginęli w tym samym momencie, gdy ich okręt został zaatakowany przez japoński okręt podwodny. O braciach Sullivan również, jeszcze w czasie wojny, nakręcono film fabularny. Można go pod poniższym linkiem na YouTube. Imieniem braci nazwano potem dwa okręty marynarki USA.
Kolejna rodzinna tragedia to śmierć czterech braci Borgstrom, także służących w armii amerykańskiej, również w czasie II wojny światowej. Trójka braci Rogers, marynarzy armii USA, także poniosła śmierć podczas II wojny światowej. Te tragiczne historie spowodowały, że w armii amerykańskiej ostatecznie wprowadzono zasadę, że członkowie jednej rodziny nie mogą służyć w jednym miejscu.
Podobne do powyższych rodzinne tragedie zdarzały się także w armiach innych państw. W niemieckiej Luftwaffe w ciągu kilku godzin, jednego dnia, w bitwie o Kretę zginęło trzech lotników – braci von Blücher. Podczas I wojny światowej zginęło z kolei pięciu braci Jardot, żołnierzy armii francuskiej.
Powyższe historie są dość dobrze znane. Jedne bardzo dobrze, choćby dzięki filmowi Spielberga, a inne przynajmniej w rodzinnych krajach poszczególnych żołnierzy-braci.
W Polsce też mamy taką historię i o tej, przynajmniej na razie, tak powszechnej wiedzy nie ma. Nawet w ich rodzinnym mieście. A tym miastem jest Skarżysko-Kamienna, a ci bracia to bracia Krajewscy. Także, jak w przypadku Nilandów, było ich czterech…
Krajewscy w Skarżysku
Jest dwudziestolecie międzywojenne. Polska podnosi się po latach zaborów, jakby tego było mało, zakończonych wojną. Ten czas to również okres rozwoju Skarżyska, które w 1923 roku zyskuje prawa miejskie. Rozwija się w tym czasie błyskawicznie, według pewnych źródeł, spośród polskich miast najszybciej zaraz po Gdyni. Do obecnej już w naszym mieście kolei, dochodzą kolejne inwestycje. Jedną z nich jest Państwowa Fabryka Amunicji, czyli dzisiejsze Mesko.
W PFA pracuje Władysław Krajewski ps. Marian. Jest kapitanem pożarnictwa i komendantem straży zakładowej PFA. W przeszłości mocno zaangażowany w walkę o niepodległość, zmuszony do emigracji do Francji, gdzie też angażował się w działania na rzecz ojczyzny.
Z żoną Leokadią, z domu Rychter, mają czterech synów i córkę, również Leokadię. Chłopcy, od najstarszego do najmłodszego, to:
- Władysław junior
- Leon Teodor
- Marian Euzebiusz
- Jerzy Józef
Władysław Krajewski senior wychowuje synów w duchu mocno patriotycznym. Postawy prospołeczne zaszczepia też poza kręgiem rodzinnym. Choćby zakładając w Skarżysku strażacką drużynę „Malcy” złożoną z dzieci i młodzieży. Synowie również są aktywni społecznie, między innymi sportowo.
Postawę życiową Władysława Krajewskiego pięknie puentują jego własne słowa jeszcze sprzed II wojny światowej:
Wojenna tragedia Krajewskich
Tragedia rodziny Krajewskich ma swój początek już na początku wojny, jeszcze we wrześniu 1939 roku. Działania wojenne wciągają już we wrześniu trzech braci Krajewskich. Jedynie Jerzy, najmłodszy, w chwili wybuchu wojny jeszcze niepełnoletni, nie trafia na front, choć i on później ruszy walczyć za ojczyznę.
Jako pierwszy, 17 września 1939 roku, w obronie Warszawy ginie Marian Krajewski. Wskutek ran postrzałowych umiera w Szpitalu Ujazdowskim w stolicy. Był podchorążym, bombardierem 20 Pułku Artylerii Lekkiej, wcześniej studentem Politechniki Lwowskiej, a jeszcze wcześniej w Skarżysku członkiem Związku Strzeleckiego Strzelec i Klubu Wioślarskiego Rejów. Marian Krajewski spoczął w kwaterze wojskowej na warszawskich cmentarzu na Powązkach. Przyżył 24 lata.
Z czterech braci Krajewskich zostało trzech…
Zaledwie kilka dni później ginie Leon Krajewski. Leon przed wojną również daje się poznać jako utalentowany i zaangażowany społecznie młody człowiek. Idzie w ślady ojca, pracuje jako wice komendant straży pożarnej w Państwowej Fabryce Amunicji, jest kolarzem Granatu Skarżysko, świetnie strzela.
Gdy wybucha wojna, jest podchorążym i plutonowym 8 Pułku Piechoty Legionów, z którym bierze udział w bitwie pod Tomaszowem Lubelskim. 23 września 1939 roku zostaje wysłany na zwiad na motorze i gnie od kuli niemieckiego snajpera. Jego prochy zostają złożone w Antoniówce pod Tomaszowem Lubelskim, na tamtejszym cmentarzu wojennym.Miał zaledwie 25 lat.
Z czterech braci Krajewskich zostało dwóch…
Na poszukiwania grobu Leona rusza Władysław Krajewski junior, najstarszy z braci. Jest inżynierem chemikiem po Politechnice Lwowskiej, również pracownikiem zakładów zbrojeniowych, ale nie w Skarżysku, a w Kraśniku. Tam również powstała fabryka amunicji.
Nie zdążył jednak wykonać postawionego przed sobą zadania, gdyż wskutek zdrady został aresztowany i zamordowany przez gestapo w Rotundzie Zamojskiej. Jego miejsca spoczynku, jako jedynego z braci, nie znamy do dziś. Również dokładnej daty śmierci. Wiadomo jedynie, że było to w 1940 roku. Władysław Krajewski junior przeżył 30 lat.
Z czterech braci Krajewskich przy życiu został już tylko jeden…
Tragiczne wieści o losach braci docierają do Skarżyska, do rodziny. Śmierć synów ma fatalny wpływ na ojca – Władysława Krajewskiego, który zapada się w sobie, praktycznie nie sypia. Noce spędza na czuwaniu, jakby w oczekiwaniu na to, że złe wieści z frontu okażą się jednak nieprawdziwe. Władysław senior umiera najbliższej wiosny, 9 kwietnia 1940 roku w wieku 57 lat. Spoczął na cmentarzu na osiedlu Zachodnie w Skarżysku.
Rodzina Krajewskich traci kolejnego członka rodziny…
Jedynym z ocalałych braci jest najmłodszy, Jerzy Krajewski. Pracuje wtedy w Państwowej Fabryce Amunicji. W naszych realiach nie jest tak jak w amerykańskich. Nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby zrobić wszystko, aby go chronić przed wojenną zawieruchą.
Zresztą, on sam nie unika zaangażowania w działania przeciw okupantowi niemieckiemu. Pracując w Państwowej Fabryce Amunicji działa w konspiracji, ale wskutek wsypy musi się ewakuować. Przed łapanką ostrzega go 5-letni chłopak z sąsiedztwa. Ucieka w Góry Świętokrzyskie i trafia do oddziałów partyzanckich Jana Piwnika „Ponurego”. Zostaje w randze sierżanta podchorążego dowódcą drużyny w 1 Pułku Piechoty Legionów AK. Choć ze względu na ujmujące poczucie humoru nosi pseudonim „Zabawa”, to swoje partyzanckie obowiązki traktuje poważnie. Wykazuje się między innymi w akcji w Michniowie i pod Chotowem.
Kiedy Jerzy Krajewski walczy w partyzantce, u jego matki i siostry pojawia się szpicel i kłamie, że Jerzy umarł, dodając, że był świadkiem jego śmierci. Na wieść o tym matka. Leokadia Krajewska, dostaje wylewu i paraliżu. Jerzemu udaje się wyrwać z lasu i przybywa do rodzinnego domu. Leokadia Krajewska umiera na rękach najmłodszego, jedynego żyjącego syna, 14 listopada 1944 roku. Spoczęła razem z mężem na cmentarzu na Zachodnim.
Rodzina Krajewskich ponosi kolejną ogromną stratę…
Jerzy Krajewski przeżywa wojnę. Po niej, aby uniknąć represji, opuszcza rodzinne strony, zdaje maturę, kończy studia i w zawodzie chemika pracuje w kilku zakładach, w tym w fabryce Jelcz we Wrocławiu. O swojej partyzanckiej przeszłości nie mówi wiele, bojąc się inwigilacji przez służby..
Tam dożywa swoich dniu i w wieku 66 lat umiera 21 lutego 1988 roku. Przeżywa więc swoje rodzeństwo, w tym siostrę Leokadię, i rodziców, Spoczywa na cmentarzu parafialnym św. Rodziny we Wrocławiu.
Każdy z braci spoczywa gdzie indziej. Na rodzinnym grobie na cmentarzu na zachodnim w Skarżysku są symbolicznie wymienieni trzej, polegli w czasie wojny – Marian, Leon i Władysław.
Tym samym zamykają się piękne, choć tragiczne dzieje rodziny Krajewskich – bohaterskich i oddanych ojczyźnie braci oraz ich rodziców.
Jednak pamięć o nich, choć nie jest głośna, nie ginie całkiem. Dbają o to ich potomkowie. Ogromna w tym zasługa Krzysztofa Krajewskiego-Siudy, cenionego krakowskiego psychiatry, który jest też autorem kilku książek, w tym zatytułowanej „Uleczyć Boga w sobie. Z psychiatrą o duchowości”, napisanej wspólnie ze znanym katolickim publicystą Tomaszem Terlikowskim.
Pisze również o swoich przodkach, a przede stara się, aby historia rodziny Krajewskich nie tylko nie zaginęła w mrokach dziejów, ale żeby jak najwięcej ludzi poznało dzieje braci Krajewskich i innych członków rodu. Aby poznało ją jak najwięcej Polaków. Jak najwięcej skarżyszczan również. Żeby dać świadectwo patriotycznej postawy rodziny Krajewskich. Zamiłowaniem do pielęgnowania rodzinne historii zaraża kolejne pokolenie, w tym swoje dzieci, Zofię i Rafała.
Bracia Krajewscy w filmach, książkach, artykułach i na wystawach
O braciach Krajewskich filmu fabularnego nie nakręcono. Wciąż czekają na swojego Spielberga…
Powstały za to filmy dokumentalne. Jeden z nich, można obejrzeć na kanale „Historia dzieje się” na YouTube, w którym o braterskich dziejach braci Krajewskich opowiada Krzysztof Krajewski-Siuda, a o innych czterech polskich braciach, Herzog, uczestnikach obu wojen światowych, opowiada Przemysław Wywiał.
Oto ten film:
Inny film, który opisuje dzieje braci Krajewskich ze Skarżyska, nagrała też Telewizja Polska, a nosi on tytuł „Polski szeregowiec Ryan. Historia braci Krajewskich”. Można go obejrzeć pod tym linkiem:
https://vod.tvp.pl/filmy-dokumentalne,163/polski-szeregowiec-ryan-historia-braci-krajewskich,1357529
Bogate dzieje rodziny Krajewskich nie ograniczają się jednak tylko do losów czterech braci i ich najbliższych. Historia ta jest bogatsza i sięga dalej w przeszłość. Również trzej synowie Piotra Krajewskiego, brata Władysława Krajewskiego – Karol Marian Krajewski pseud. Drągal, Wacław Albin Krajewski pseud. Wrzos i Stanisław Krajewski angażowali się podczas II wojny światowej walkę przeciwko wrogowi.
Z kolei Rafał Krajewski, to członek Rządu Narodowego w czasie powstania styczniowego, który został stracony na stokach Cytadeli Warszawskiej, między innymi wraz z Romualdem Trauguttem. Jemu Krzysztof Krajewski-Siuda poświęcił napisaną przez siebie biografię pt. „Rafał Krajewski 1834–1864”.
Teraz dzieje rodziny można poznawać też na wystawie pt.
„Bracia Krajewscy w walce. Pokąd sił nam starczy”
Najpierw można ją było oglądać w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, a teraz będziemy mieli okazję zobaczyć ją w Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie.
Wernisaż wystawy odbędzie się w piątek 2 sierpnia 2024 roku o godz. 17.00.
Zobacz relację z wernisażu wystawy „Bracia Krajewscy w walce. Pokąd sił nam starczy” w Michniowie:
Wystawa będzie czynna dość długo, bo do 10 stycznia 2024, więc będzie dużo czasu, aby ją odwiedzić i poznać losy braci oraz rodziny Krajewskich. Na ProSkarżysko na pewno o niej napiszemy, ale jednocześnie zachęcamy i zapraszamy do Michniowa.