Skarżyskie Święto Fabryk, czyli artystyczny pokłon dla industrialnego charakteru miasta, to coroczne wydarzenie, które od kilku lat odbywa się w klubie muzycznym Semafor.
Choć industrial w tradycyjnym ujęciu raczej zanika, to Semafor jest jednym z tych miejsc, gdzie można go poczuć. Tutaj mamy akurat klimaty kolejarskie, a więc jest tu nawiązanie do najgłębszych korzeni Skarżyska-Kamiennej, czyli kolejowej linii Drogi Żelaznej Iwangorodzko-Dąbrowskiej, która była głównym impulsem do rozwoju naszej mieściny w miasto. Kolejowy industrial został dodatkowo wzmocniony dźwiękami, jakie popłynęły z głośników Semafora.
Zanim popłynęły te dźwięki, były też dźwięki mówione. Tomasz Juchniewicz, organizator wydarzenia, oraz Łukasz Łoza, przeczytali opinie o Skarżysku autorstwa osób niezwiązanych z naszym miastem na co dzień, ale mających z nim mniejszy lub większy kontakt. Łukasz Łoza przeczytał własne słowa. Całe wydarzenie rozpoczęło się jednak od wystawy „K-97” Grzegorza Borysa inspirowanej jego wyprawą rowerową z roku 1997.
Po prelekcjach o Skarżysku sceną i całym Semaforem zawładnęły już takie dźwięki, z jakich to miejsce jest najbardziej znane. Jako pierwszy zagrał Blu Der Puder, zespół ze Starachowic. Potem na scenę weszli muzycy kapeli Towot. Ten punkowy zespół ma swoim repertuarze między innymi kawałki grupy Smar SW, której jeden z byłych członków teraz gra w Towocie.
Trzecim i ostatnim wykonawcą Skarżyskiego Święta Fabryk 2023 był dwuosobowy skład z Wrocław Galaxy of Flesh, któremu towarzyszył Dariusz Jackowski. Osobliwe instrumentarium trójki wykonawców dało w efekcie równie osobliwe dźwięki, ale jakby żywcem wyjęte z fabryk miasta nad Kamienną. Niewykluczone, ze podobne wybrzmiewały przed laty w tym samym pomieszczeniu, gdy urzędowali w nim wspomniani wcześniej ojcowie założyciele miasta, czyli kolejarze.
Tutaj relacja z imprezy na blogu Punkowa Strona:
Skarżyskie Święto Fabryk (22 października 2023) – relacja z imprezy.
A poniżej teksty odczytane na początku imprezy.
Nietutejsi o Skarżysku – wypowiedzi znajomych i nieznajomych na temat miasta.
Monika Bajka i Zbigniew Zybała – goście Pikniku Archeologicznego PraOsada Rydno 2023, który odbył się nieco ponad miesiąc wcześniej
Nasza znajomość ze Skarżyskiem-Kamienną to głównie zbiór obrazków i przelotnych wrażeń związanych z krótkimi pobytami, chociaż zdarzyło nam się też nocować w mieście. Miasto nagle wyłania się z rozległych lasów. Jest ważnym węzłem kolejowej komunikacji, z którego można się wydostać dalej, i do którego zmierzają liczne tory. O tym dobrze wiedzą podróżni z całego regionu. To taka portowa przystań dla pociągów w leśnym morzu. Chłodny dworzec PKP w chłodny poranek stał się dla nas symbolem powrotu do szarej rzeczywistości. Jednocześnie zrodził poczucie, że już coraz bliżej domu. Znowu nad Kamienną.
Gmach MCK to mocne tchnienie socrealizmu. Ludzie pracy zasłużyli na solidną świątynię kultury. Vita brevis, ars longa. Dzisiaj skarżyski „pałac kultury” dobrze służy, a nam miasto kojarzy się z twórczością artystyczną, a zwłaszcza z solidnym rockowym graniem.
Ulica Staffa z domami robotniczego osiedla sprawia miłe wrażenie. Odległe od blokowiska, bo takie ciepłe, przytulne, mimo wszystko wcale nie industrialne, zapadające w pamięć i do tego dosyć stare. A w parku przy Muzeum im. Orła Białego to właściwie czujemy się jak w domu i zawsze chętnie tam wracamy. Na zawsze zapamiętamy mur, w ciekawy i malowniczy sposób porośnięty roślinnością oraz pewien unikatowy element małej architektury, czyli piec do wypału ceramiki.
Łukasz Łoza – muzyk
Kilkanaście lat temu przez cztery semestry jeździłem na zaoczne studia do Kielc i czasami, gdy nie chciało mi się czekać po zajęciach na bezpośredni transport do Radomia, to podróżowałem zdezelowanym Autosanem z przesiadką w Skarżysku. Raz, drugi, trzeci zajrzałem na piwo do baru koło dworca (już go nie ma, nie pamiętam, jak się nazywał), aż z czasem mi to weszło w nawyk.
Najbardziej pamiętam moją wizytę tamże, gdy Legia Warszawa po zwycięstwie nad Koroną Kielce zdobyła mistrzostwo polski w piłce skopanej. Mogę nie pamiętać proporcji, przecież tyle lat minęło, ale mniej więcej było tak, że jedna trzecia knajpy oglądając ten mecz w kuflotekowym telepatrzydle ubliżała Koronie, jedna/trzecia Legii, a pozostali obydwu ekipom, a pośród nich ja. Klimat najcięższy z ciężkich. Pamiętam, że piłem piwo z kibicami Ruchu Skarżysko, dla mnie to było jak spotkanie z Yeti, bo co prawda, uprawiając niegdyś kopanie futbolówki, czasami grywało się przeciwko Granatowi. Ale Ruch? To był w mojej ówczesnej percepcji jakiś wyimaginowany byt. Oczywiście stadiony obydwu klubów znam, bo mam takie, chyba nietypowe hobby, że w jakim mieście bym nie był, zawsze muszę zajrzeć na miejscowy stadion. Ostatnio miałem okazję zwiedzić obiekt Karkonoszy Jelenia Góra. To taka mała dygresja.
A coś, co obecnie najbardziej kojarzy mi się ze Skarżyskiem-Kamienną, to klub Semafor. Kilka razy miałem okazję w nim zagrać, czy to z Kulturą Wieku Atomowego, czy to samemu. Kilkanaście razy zajrzałem tu na koncerty rozmaitych kapel. Mówisz Skarżysko – myślisz Semafor. Mówisz Semafor – myślisz Skarżysko. Moim (nie)skromnym zdaniem, jak wytyczysz sobie, no powiedzmy umownie, niech to będzie kwadrat o rogach znajdujących się w Warszawie, Łodzi, Lublinie i Krakowie, to na tym obszarze lepszego miejsca do grania nie znajdziesz.
Kto mnie zna, ten wie, że ja nie z tych, co cukrują. Jeśli mi się coś podoba, idę w to na całego, jak nie, to olewam. I tak właśnie jest ze Skarżyskim Świętem Fabryk, które jest dla mnie od lat wydarzeniem, na którym muszę być.
A na koniec taka anegdota. w formie żartu lub, jak kto woli, żart w formie anegdoty:
W czasach słusznie minionego ustroju zakłady związane z tzw. zbrojeniówką były tajne, a wystarczyło wziąć do ręki gazetę, spojrzeć w tabelę rozgrywek piłkarskich, a tam jak byk stało: Broń Radom, Proch Pionki i Granat Skarżysko.
Bartosz Chmielewski – muzyk z zespołu Muzyka Końca Lata
Skarżysko-Kamienna kojarzy mi się z partyzantami. W dzieciństwie zaczytywałem się książkami o działających w Górach Świętokrzyskich legendarnych dowódcach, Hubalu i Ponurym. Kamieniami z Garbu Gielniowskiego, na którym znajduje się miasto, otoczone jest miejsce ogniskowe u mojego dziadka na wsi. No właśnie, wiejsko-miejskość to coś, co czuję, gdy jestem w Skarżysku-Kamiennej. Z jednej strony rozwinął się tu przemysł, zbudowano wielki węzeł kolejowy, z drugiej strony otoczone jest lasami i wioseczkami, gdzie czas spłynie w innym tempie, gdzie mieszają się epoki, nowoczesność przenika się z zabobonem, gdzie czuć naturę i dzikość. Skarżysko wydaje się być naturalnym tworem energii tej ziemi.
Jarosław Iwaszkiewicz – Podróże do Polski
Fragment pochodzi z książki Bożenny Piasty „W cytatach – dzieje Skarżyska-Kamiennej, cz. I”
Kiedy w roku 1936 znalazłem w Sandomierzu mieszkanie, które wynająłem, i w którym czasowo zamieszkiwałem, moje jazdy do grodu odbywałem pociągiem. W owym czasie tą linią dość prymitywną i między Skarżyskiem a Rozwadowem jednotorową, zaczął chodzić wspaniały pospieszny Warszawa–Lwów. Zaczęły się więc dojazdy do mieszkania parę razy do roku, ale zawsze pociągiem. Nie zawsze jednak tym lwowskim pociągiem. Czasem jechałem zwyczajnym krakowskim i wtedy trzeba było przesiadać się w Skarżysku-Kamiennej. W Skarżysku na stacji można było czasem coś zjeść. Barszcz bywał tam smaczny. W ogródku stacyjnym jako ozdoba stał tam bocian z gliny, cały obsiany trawą i strzyżony, bo to był bocian z gliny. Wzbudził on zachwyt i podziw mojego przyjaciela Duńczyka, którego wiozłem do Sandomierza i Krakowa. Bocian dla Duńczyka to ptak rodzony, a ten tu stał tak piękny i nadzwyczajny. Odtąd zawsze, kiedy pisał do mnie, Albert Budz-Christensen dodawał na końcu listu „Hils pa storken”, co znaczy: „Pozdrów bociana”.
A ten pociążek zwyczajny, co szedł ze Skarżyska, to był pociąg robotniczy, obsługiwał Starachowice, Kunów, Ostrowiec, zatrzymywał się co chwila i wysypywał tłum roboczy, i takiż tłum zgarniał w siebie. Dużo się w tym pociągu uczyłem. Tym właśnie pociągiem jechałem w 1940 roku, kiedy zdążałem do Sandomierza, aby zlikwidować mieszkanie i pożegnać się z moim ukochanym miasteczkiem na czas wojny. Ta jazda Skarżysko–Sandomierz w pełni wojennej klęski była trochę straszna, ale dająca pojęcie „o stanie kraju”. Raczej napełniała optymizmem. (…)
W ostatnich latach przed wojną zdecydowałem się przyjeżdżać do Sandomierza samochodem. Oczywiście przez Skarżysko. Droga na Iłżę była niemożliwa… Na rozstajnych drogach przed Radomiem bierze się na prawo. Droga prowadzi do Szydłowca przez Orońsko i dalej do Skarżyska. Skarżysko Książęce, Skarżysko Kościelne zlały się już prawie w jedno. Wielkie centrum fabryczne. (…)
Wjeżdżamy w dolinę rzeki Kamiennej. Pełna legend i podań Kamienna, pełna tradycji fabrycznych, „od Wąchocka dosyć już znaczna, płynie najpiękniejszą żyzną doliną do samej Wisły, do której wpada pod Wolą Pawłowską”. Zaczyna się teren najstarszych środowisk przemysłowych polskich, nie mówię już o dymarkach przedhistorycznych, ale o dziewiętnastym wieku, o wysiłkach Staszica i Druckiego-Lubeckiego.
Stara encyklopedia powiada: „Nad rzeką tą istnieją liczne zakłady górnicze rządowe, mianowicie: wielkie piece w Mroczkowie, Starachowicach, Bzinie, Marcinkowie, Wąchocku, Michałowie, pudlingarnie w Michałowie, Brodach”.
Więcej o Skarżyskim Święcie Fabryk 2023 w zapowiedzi imprezy: