Edward Krokowski pochodzi z Poznania. Do Skarżyska nie trafił z własnej woli i choć na początku chciał uciekać, to został na wiele długich lat. Dzięki temu, że został, dziś możemy oglądać nasze miasto takim, jakim było w przeszłości.
Przy wielu archiwalnych zdjęciach Skarżyska w pozycji „autor” pojawia się nazwisko Edward Krokowski. To właśnie zdjęciom fotoreportera Naszego Słowa, gazety Zakładów Metalowych Mesko, zawdzięczamy to, że wiemy, jak Skarżysko wyglądało, i jak zmieniało się przez lata.
Edward Krokowski urodził się w Poznaniu. Z dużego miasta trafił po wojnie do Skarżyska, miasta wówczas wciąż małego i odradzającego się po wojennej gehennie. Jak przyznaje nasz rozmówca, na początku ze Skarżyska chciał uciekać, ale jak to w życiu bywa, został na wiele długich lat. – Chciałem być w Skarżysku 3 lata, a wyszło już ponad 60. Jeżdżę często do Poznania zaspokoić tęsknoty – wyznaje.
Wojna zamiast szkoły. Dzieciństwa nie było
Edward Krokowski urodził się 27 maja 1932 roku. Był z tego pokolenia, którego dzieciństwo naznaczyła wojna.
Niemcom nie zależało, żeby Polak był mądry, wystarczyło, jak umiał liczyć do stu. Przedmioty, jakie mieliśmy to było czytanie, pisanie, prace ręczne, rysunki i śpiew. Uczyliśmy się słówek, a o gramatyce nie było mowy. Ja lubiłem rysunki, co przydało się niewątpliwie potem w fotografii. To był może taki sygnał, że widzę świat po innemu.
Dzieciństwa nie było. Było biedne, głośne i zastraszone. Rodzice pracowali i starsza siostra też, ponieważ był obowiązek pracy od 14 roku życia. Ja byłem jeszcze za mały, więc miałem inne obowiązki poza nauką. Robiłem zakupy, stałem w kolejkach, gotowałem obiady, opiekowałem się młodszą siostrą. I tak toczyło się wojenne życie.
W 1944 roku Rosjanie dotarli już nad Wisłę. Mnie jeszcze zdążyli na jesieni wysłać do prac rolnych do Niemiec. Zbieraliśmy ziemniaki po bronowaniu. Po powrocie musieliśmy kopać rowy przeciwczołgowe wokół Poznania. W listopadzie przystąpiłem do komunii świętej, a potem Niemcy w panice już zaczęli opuszczać miasto. W lutym 1945 roku Poznań został wyzwolony.
Czas znów do szkoły, ale polskiej
Po zakończeniu wojny Edward Krokowski zaczyna naukę w polskiej szkole. Ma szczęście trafić na wybitnego nauczyciela.
Niezbyt dobrze mi szło na początku z czytaniem po polsku, za to czytanie niemieckiego gotyku bez problemu. Taki był efekt tego, że przez czas wojny w szkole, było po niemiecku, na ulicy po niemiecku, w sklepie po niemiecku. Tylko w domu mówiliśmy po polsku.
Po skończeniu podstawówki pojawiła się kwestia, co dalej. Nie byłem z inteligenckiej rodziny, bez zbytnich tradycji naukowych, więc może szkoła zawodowa? Blisko były zakłady Cegielskiego. Siostra tam pracowała, więc i ja poszedłem do 3-letniego gimnazjum mechanicznego w Cegielskim. Po gimnazjum poszedłem do liceum mechanicznego, też przy Cegielskim.
Książki, książki i… łodzie
W czasach szkolnych z fotografią Edward Krokowski jeszcze do czynienia nie miał. Pojawiła się za to jego druga życiowa pasja, a mianowicie żeglarstwo.
Wkrótce miałem też pierwszy kontakt z łodziami. W Poznaniu była sekcja żeglarska i zapisałem się na kurs teoretyczny. Miałem dar do majsterkowania, więc sam zbudowałem dwie łódki i pływałem po stawie. Byłem pilny w żeglarstwie. Wciągnęło mnie to bardzo i zostało tak już na całe życie.
Nie chciałem tu być
Koniec szkoły średniej to dla Edwarda Krokowskiego punkt przełomowy w życiu. Wyjazd z rodzinnego miasta i opuszczenie rodziny w tak młodym wieku, szczególnie wbrew własnej woli, był dużym przeżyciem, ale w sensie negatywnym.
O Skarżysku nie wiedziałem za wiele. Wiedziałem, że była tu partyzantka, że leży nad Kamienną, że są tu Góry świętokrzyskie. Nie chciałem tu być za cholerę. Tęskniłem za domem, za rodzicami, bo w czasie wojny mało się widywaliśmy. Skarżysko było tak bardzo inne od Poznania. Nie było zabudowy wielkomiejskiej, tramwajów, sklepów. Nie było miasta, nie było infrastruktury. Zamieszkałem w hotelu robotniczym, tam, gdzie kiedyś była policja, a teraz sąd.
Coś trzeba było robić
Nie samą pracą człowiek żyje, więc i Edward Krokowski szukał sobie zajęć. Poza żeglarstwem, które już było jego pasją, pojawiła się między innymi fotografia.
W hotelu po pracy też trzeba było coś robić. Kiedyś trafiłem do pokoju, w którym mieszkał Mieczysław Bielewicz, repatriant ze Wschodu, który miał aparat fotograficzny i coś przy nim manipulował. Zaczęliśmy rozmawiać i tak się zaczęło. Wypytywałem go o wszystko, ale sam nie wszystko widział. Wtedy nie było od kogo się uczyć fotografii. Gdy do Zakładów Metalowych przyszedł talon na aparat fotograficzny, to wziąłem go, bo nie było chętnych. Kupiłem w sklepie z artykułami AGD naprzeciwko Hermesu aparat 6×9.
Na początku najbardziej zainteresowałem się portretami, robiliśmy sobie w hotelu zdjęcia. Sadzaliśmy się na taborecie w hotelu, bez żadnego dodatkowego oświetlenia i tak sobie pstrykaliśmy zdjęcia. Potem ambicje rosły, kupowałem i czytałem książki, oglądałem wystawy, pytałam kogo tylko mogłem.
Z czasem zebrało się nas więcej i skrzyknęliśmy się, żeby założyć sekcję fotograficzną. W 1957 roku mieliśmy pierwszą wystawę, a w 1963 przenieśliśmy się z kołem z klubu Marzenie do ówczesnego Zakładowego Domu Kultury, dzisiejszego MCK.
Fotograficzna kronika Skarżyska – czas start
Przez wiele lat Zakłady Metalowe wydawały własną gazetę – Nasze Słowo. To właśnie głównie na jej potrzeby Edward Krokowski robił zdjęcia, które dziś pokazują nam, jak zmieniało się Skarżysko.
Podczas mojej pracy fotoreporterskiej zrobiłem coś koło 100-150 tysięcy zdjęć i przy okazji udało się zrobić kronikę dziejów miasta. Byłem wyczulony na aspekty wiejskie, niejako w kontrze do wielkomiejskiego Poznania, w którym się wychowałem.
Miałem satysfakcję z obserwacji, jak poprawia się otoczenie. Gdy teraz oglądam zdjęcia, nachodzą mnie wspomnienia, zastanawiam się, czy ludzie, których fotografowałem, żyją. Pewnych zdjęć nie wyciągam, na przykład pochodów pierwszomajowych. Ktoś może nie chcieć, żeby było widać, że w nich uczestniczył, bo musiał, a nie dlatego, że chciał. Gdy przestało ukazywać się Nasze Słowo, pracowałem w muzeum zakładowym. Na emeryturę poszedłem z początkiem 1991 roku.
Dziś Edward Krokowski dzieli swój czas pomiędzy Skarżysko, Poznań oraz wizyty u rodziny. Regularnie bywa na wystawach, na których pojawiają się jego zdjęcia. Znaczną część Skarżyskiego Archiwum Cyfrowego prowadzonego przez Muzeum im. Orła Białego, stanowią właśnie jego fotografie. Wkrótce wydany zostanie album z jego fotografiami przedstawiającymi Skarżysko.
W naszym cyklu SKARŻYSKO KIEDYŚ I DZIŚ również pojawią się współczesne wersje kadrów autorstwa Edwarda Krokowskiego.