Trwający przez dwa dni zlot marynarzy był pierwszym takim w Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej. Ale nie ostatnim. Zachwyceni uczestnicy obiecali, że przyjadą za rok i w kolejnych latach też.
Skąd pomysł na zlot marynarzy w środku Polski, z dala od morza? Oczywiście głównie za sprawą okrętu ORP Odważny, który góruje wśród eksponatów skarżyskiego muzeum.
Odważny przeciąga wielu odwiedzających, a wśród nich są też i ci, którzy służyli na nim i jemu podobnych jednostkach. Z inicjatywy Stowarzyszenia Rezerwistów Marynarki Wojennej w zeszłym roku w Skarżysku spotkali się roboczo.
Co ustalili, wydarzyło się w miniony weekend. Do Skarżyska przyjechało ok. 30 osób, marynarzy i osób towarzyszących. Ich spotkaniu towarzyszyło kilka innych wydarzeń, w tym wystawa modeli, warsztaty modelarskie, a także koncerty.
Przez dwa dni dużo było przede wszystkim wspomnień. Byli marynarze dzielili się nimi już przy sobotnim obiedzie, a potem na pogadance. Opowiadali historie z lat służby na Odważnym i innych okrętach, wspominali codzienną służbę, jak i sytuacje nietypowe. Były też oczywiście liczne anegdoty. Miłośnicy wątków technicznych również mogli się dowiedzieć wiele szczegółów o Odważnym.
Potem marynarze i wszyscy chętni mogli wejść na pokład Odważnego, co na co dzień nie jest możliwe. Tego wieczoru okręt był też odświętnie oświetlony. Klimat tego dnia podkreśliły wieczorne występy muzyczne. Szanty zaśpiewał skarżyszczanin Zbigniew Biber, a hity Budki Suflera zespół Sufler.
Marynarze zjechali z różnych zakątków kraju. Wielu z wybrzeża, bo na nim osiedli po zejściu z pokładu już na stałe. Miłość do morza nie pozwoliła im oddalić się zbyt daleko od Bałtyku.
Odważny w Skarżysku to nie jedyny związek naszego miasta z morzem. Chętnych do zastania wilkami morskimi nigdy w Skarżysku nie brakowało. Jednym z nich jest mieszkający i dziś w Skarżysku Janusz Skórski, który służył na niszczycielu ORP Błyskawica. Na zlocie towarzyszyła mu wnuczka Maja Skórska.
Z wodą miałem do czynienia już wcześniej. Najpierw kurs żeglarski zrobiłem na Rejowie, potem kurs na Gople. Do wojska to tak w ogóle za bardzo nie chciałem iść, ale że miałem zrobione kursy, to poszedłem do marynarki, bo zawsze mnie pociągała. Byłem zadowolony. Było ciekawie.
Janusz Skórski po służbie wrócił do Skarżyska, założył rodzinę, ale kontaktów z morzem ani z kolegami nie zerwał. Organizuje zloty rezerwistów niszczycieli, a od teraz będzie uczestniczył też w zlotach w muzeum.
Bo choć był to pierwszy zlot, to nikt nawet nie bierze pod uwagę, możliwości, że byłby ostatnim. Wręcz przeciwnie. Jak zapewniał dyrektor Grzegorz Bień, muzeum jest gotowe za rok przyjąć jeszcze więcej gości, a i sami marynarze zapowiadają, że chcą się spotykać w Skarżysku.