Powiatowa Gra Czytelnicza to inicjatywa skarżyskiej Biblioteki Pedagogicznej, która jest połączeniem zabawy i nauki, a dotyczy lektur i innej literatury, jaką powinni znać uczniowie.
Tegoroczna, druga, edycja Powiatowej Gry Czytelniczej przeznaczona była dla uczniów klas siódmych. Mieli on za zadani odwiedzić kilka miejsc zlokalizowanych na mieście, gdzie czekały na nich zadania związane z literaturą.
Przed startem zasady gry omówił Roman Sowa z Biblioteki Pedagogicznej, a Katarzyna Bilska z zarządu powiatu życzyła uczestnikom powodzenia.
Aby zdobyć jak najwięcej punktów, w szkołach podstawowych, na hali sportowej, w bibliotece publicznej, w szkole muzycznej, w Powiatowym Centrum Pomocy rodzinie oraz siedzibie starostwa uczniowie musieli przypomnieć sobie lektury i inne dzieła literackie, które czytali,.
Zadania były następujące:
Literacki escape room – zamknięty pokój, w którym ukryto strofy znanych wierszy. Zadaniem uczestników było odnalezienie strof i ułożenie ich w poprawną całość.
Ukryte utwory – uczniowie otrzymali tekst-mix składający się z siedmiu utworów. Zadaniem uczestników było rozpoznanie „ukrytych utworów” zawartych w tekście.
Prawidłowa kolejność – uczestnicy losowali jeden z zestawów składających się z 5 tytułów utworów. Zadanie polegało na poprawnym ułożeniu utworów ze wzglądu na czas ich powstania: od powstałych najwcześniej (starożytność), do powstałych najpóźniej (literatura współczesna).
Krzyżówki – zadanie polegało rozwiązywaniu krzyżówki z zakresu literatury, teorii języka, kultury współczesnej oraz ułożeniu hasła.
Prawda/Fałsz – uczestnicy rozwiązywali test sprawdzający ich wiedzę z zakresu literatury i języka polskiego.
Rebusy – zadanie polegało na rozwiązaniu rebusu, czyli podaniu cytatu ukrytego w rebusie oraz wskazaniu utworu, z którego pochodzi cytat, i kto jest jego autorem.
Literackie przedmioty – przygotowano stół z 15 przedmiotami pochodzącymi z różnych utworów literackich. Zadaniem uczestników było dopasować 3 przedmioty do nazwiska pisarza lub tytułu utworu, który wylosowali.
Po kliku godzinach uczniowie wrócili do Biblioteki Pedagogicznej, gdzie podliczono głosy. Wyniki były następujące:
I miejsce – Prywatna Szkoła Podstawowa: Jan Figarski, Piotr Pawlak, Maciej Michnowski (opiekun Agnieszka Półtorak)
II miejsce – Szkoła Podstawowa nr 7: Martyna Serek, Zuzanna Kręcisz, Joanna Żelaśkiewicz (opiekun Elżbieta Juźwik)
III miejsce – Prywatna Szkoła Podstawowa: Jagoda Włodarczyk, Michalina Jedlińska, Oliwia Włudarczyk (opiekun Anna Spółczyńska)
Roman Sowa podkreślił, że wszystkie drużyny zaprezentowały wysoki poziom, a różnice nie były znaczące. – Uczniowie wypadli bardzo dobrze. Większość zadań zrobili „na maksa”, a więc ich wiedza literacka jest na wysokim poziomie – powiedział.
Gratulacje dla uczestników!
Nagrody w II Powiatowej Grze Czytelniczej ufundowali: Starostwo Powiatowe w Skarżysku-Kamiennej oraz firma Romer. Organizatorami byli Powiatowe Centrum Rozwoju Edukacji oraz Powiatowa Biblioteka Pedagogiczna w Skarżysku.
Rondo Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Skarżysku-Kamiennej nosi tę nazwę już od ponad roku, ale dopiero teraz udało się zaprosić Jurka Owsiaka do Skarżyska, aby osobiście je otworzył. Wizycie założyciela WOŚP towarzyszyło wiele innych sympatycznych i wzruszających momentów.
Zanim doszło do spotkania na rondzie, w Miejskim Centrum Kultury odbyła się konferencja „Jak dobrze pomagać?” będąca kolejnym etapem akcji „Pracownia Miast” Gazety Wyborczej. Uczestników i publiczność przywitali prezydenta Skarżyska Konrad Krönig i marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas.
Do udziału zaproszeni zostali goście, którzy na co dzień działają w organizacjach pożytku publicznego i instytucjach państwowych z takimi organizacjami współpracujących. Mówili głównie o tym, co pomaga, a co przeszkadza w prowadzeniu działalności społecznej w Polsce.
Niedługo potem do naszego miasta dotarł Jurek Owsiak, który podjął wiele tematów zarówno ściśle, jak i luźniej związanych z jego fundacją. Z jednej strony powiedział, że gdyby nagle sytuacja w służbie zdrowia w Polsce zrobiła się idealna i nie byłoby potrzeby działania Orkiestry, to coś ważnego byśmy jako kraj stracili, a z drugiej przyznał, że gdyby cofnął się do czasu sprzed startu WOŚP, to poważnie zastanowiłby się, czy ją inicjować.
Twórca WOŚP zwrócił uwagę, że w Polsce wciąż uczymy się społeczeństwa obywatelskiego. – Jesteśmy różni i to jest dobre, ale musi być umiejętność rozmawiania ze sobą. Musimy mieć do siebie zaufanie. Polska się zmienia i jesteśmy na dobrej drodze. Uczymy się i to nie pójdzie na marne, ale musimy edukować się jeszcze bardziej – powiedział.
Na spotkaniu w patio MCK nie brakowało miłych i wzruszających chwil. Katarzyna Metzger, niezwykle wzruszona, podarowała Jurkowi Owsiakowi tomiki swoich wierszy z przeznaczeniem na licytację na Allegro. Za pomoc dziękowali Jurkowi Anna Berlińska z Warsztatów Terapii Zajęciowej „Tęcza” oraz Hubert Murawski, skarżyszczanin, który uległ groźnemu wypadkowi. – Gdyby nie sprzęt od Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, dziś by mnie tu nie było – powiedział, również wzruszony.
Na spotkanie przyszli też wolontariusze Orkiestry, aby spotkać się i zamienić kilka słów oraz pstryknąć sobie zdjęcia ze swoim, jakby nie patrzeć, szefem.
Przedstawiciele szpitala na czele z jego dyrektorem Leszkiem Lepiarzem podziękowali Orkiestrze za sprzęt, który trafił do skarżyskiej lecznicy. Jak poinformował Jurek Owsiak, szpital w Skarżysku otrzymał do tej pory 137 urządzeń za ponad 1,15 miliona złotych. – Kupując sprzęt dla szpitali, kupujemy jakość, nie kierujemy się tylko ceną – zapewniał.
Jerzy Owsiak sporo czasu poświęcił zarówno działalności samej fundacji, jak i koncertowi Przystanek Woodstock, który od tego roku, ze względów prawnych, będzie nosił nazwę Pol’and’Rock Festival, ale wciąż będzie się odbywał w Kostrzynie nad Odrą.
Zanim wszyscy przenieśli się na rondo koło Kauflanda, na patio wjechało rondo w postaci tortu, które równie szybko zniknęło. Chwila przerwy była też okazją do pamiątkowych zdjęć z założycielem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Uroczystego otwarcia ronda dokonali wspólnie Jerzy Owsiak i prezydent Konrad Krönig, a potem przyszedł czas na wywiady i kolejne wspólne zdjęcia.
Jurek Owsiak w Skarżysku - uroczyste otwarcie ronda Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
I nagroda: Zegar przed dworcem PKP - Andrzej Janiszewski
Uczestnicy konkursu „Skarżysko w obiektywie 2018” mieli za zadanie ukazać piękno Skarżyska i jednocześnie wykazać swój kunszt fotograficzny. Najlepsi wywiązali się z tego wyśmienicie, o czym można się przekonać poniżej.
W tegorocznej edycji konkursu „Skarżysko w obiektywie” po raz kolejny mogliśmy się przekonać, jak piękne miejsca znajdują się w Skarżysku i okolicy. Jak się okazało, piękna jest nie tylko otaczająca nasze miasto przyroda, ale też i miejsca znajdujące się na mieście, a które codziennie mijamy.
Do konkursu swoje prace zgłosiło czternaście osób. Zwycięzcą konkursu został Andrzej Janiszewski za fotografię „Zegar przed dworcem PKP”. Drugie miejsce przypadło Grzegorzowi Łapajowi, a trzecie zdobył Mirosław Dzięciołowski. Przyznano też dwa wyróżnienia.
Konkurs fotograficzny „Skarżysko w obiektywie 2018” – wyniki:
I miejsce – Andrzej Janiszewski za fotografię „Zegar przed dworcem PKP”
II miejsce – Grzegorz Łapaj za fotografię „Bór – magiczne miejsce”
III miejsce – Mirosław Dzięciołowski za fotografię „Skarżysko wieczorową porą”
Wyróżnienia: Przemysław Moroń za fotografię „Pomost” oraz Krystian Dróżdż za fotografię „Latarnik”.
Zwycięzcy otrzymali nagrody finansowe, a wyróżnieni – nagrody rzeczowe. Gratulacje złożył im Krzysztof Myszka, zastępca prezydenta miasta. Urząd miasta jest organizatorem konkursu „Skarżysko w obiektywie”.
Laureaci konkursu: (od lewej) Andrzej Janiszewski, Krystian Dróżdż, Grzegorz Łapaj, Przemysław Moroń, Mirosław Dzięciołowski oraz zastępca prezydenta Krzysztof MyszkaI nagroda: Zegar przed dworcem PKP – Andrzej JaniszewskiII nagroda: Bór – magiczne miejsce – Grzegorz ŁapajIII nagroda: Skarżysko wieczorową porą – Mirosław DzięciołowskiWyróżnienie: Pomost – Przemysław MorońWyróżnienie: Latarnik – Krystian Dróżdż
Karolina Wilczyńska, , autorka poczytnych powieści obyczajowych, m.in. cyklu „Stacja Jagodno”, odwiedziła Skarżysko i spotkała się ze swoimi czytelniczkami oraz czytelnikami.
Powieści Karoliny Wilczyńskiej znajdują odbiorców głównie wśród pań, ale na spotkaniu autorskim w bibliotece publicznej nie zabrakło też panów. Obecna była też skarżyska młodzież.
Autorka po krótkim wstępie postanowiła odwrócić zwyczajowy cykl spotkań autorskich i najpierw poprosiła o pytania. Goście spotkania, szczególnie uczniowie, pytali przede wszystkim o inspiracje i metody pracy.
Pochodząca z Kielc pisarka zdradziła, że pisanie od wczesnych lat było jej ulubionym zajęciem, ale zanim stało się sposobem na życie, imała się innych zajęć. – Pisać chciałam od zawsze, ale myślałam, że nie jest to łatwe. I okazało się to prawdą. Wcześniej nie mieściło mi się to w głowie, że mogę tak zarabiać na życie – powiedziała.
Zanim została pisarką, ukończyła studia ekonomiczne i pracowała w branży finansowej. Próbowała też studiować resocjalizację, ale ten kierunek porzuciła na rzecz ekonomii właśnie. – Przy okazji udowodniłam sobie, że jak się chce bardzo czegoś nauczyć, to można. Chciałam się nauczyć matematyki i to zrobiłam – zdradziła.
W swojej karierze pracowała też jako terapeuta i prowadziła fundację. Praca terapeuty do pewnego stopnia znajduje odbicie w jej twórczości. – Nie piszę z zamiarem leczenia czytelniczek z ich problemów, ale tak to jakoś wychodzi, że można odnieść takie wrażenie. Słyszę często, że moje powieści pomagają i to mnie akurat cieszy – wyznała.
Choć lubi pisanie, to Karolina Wilczyńska nie lubi samego fizycznego spisywania historii na klawiaturze. A historie te, jak powiedziała, przychodzą po prostu z życia, z rozmów z ludźmi, z obserwacji świata. – Moi bohaterowie są na wzór prawdziwych ludzi, choć zmyśleni – powiedziała.
Dla pisarki bardzo ważne, nie tylko w samej twórczości, są emocje. – Najważniejsze to wzbudzić w czytelniku emocje. O to, moim zdaniem, chodzi w literaturze – stwierdziła.
Karolina Wilczyńska powiedziała, że często spotyka się krytyką. Głos krytyczny padł także ze strony jednej z uczestniczek spotkania, która uznała, że bohaterowie książek, a konkretni jednej, są przejaskrawieni. Pisarka zachęciła do przeczytania kolejnych, gdzie, jak obiecała, bohaterowie przechodzą zmiany. Zapewniała, że w rzeczywistości bohaterów takich jak w jej powieściach jest wiele, a podobne historie zna choćby z pracy w zawodzie terapeuty.
Młodzież uczestniczącą w spotkaniu, odnosząc się do obecności w mediach społecznościowych, przekonywała, że nie warto martwić się krytyką i tzw. „hejtem”. – Opiniami z sieci nie warto się przejmować. Dużo lepiej jest zainteresować się swoimi bliskimi, ludźmi prawdziwymi, bo to z nimi żyjemy. I tylko od nich przyjmować krytykę, jeśli już się pojawia, i jest konstruktywna – przekonywała.
Niemniej, dodała, że zawsze czeka na reakcje czytelników na losy ich ulubionych bohaterów, a te są różne. – Jeżeli czytelnik się ze mną w czymś nie zgadza i konstruktywnie krytykuje, to jest OK. O to w tym chodzi – stwierdziła.
Karolina Wilczyńska pochodzi z Kielc, jest zodiakalną Panną i numerologiczną jedenastką.
O sobie pisze tak:
Jestem kobietą ze wszystkimi zaletami i wadami swojej płci: wrażliwą, emocjonalną i romantyczną, ale bywam też kapryśna, złośliwa i bezwzględna. Wierzę w przeznaczenie i miłość, a że jestem uparta – mimo różnych doświadczeń nadal ufam w ludzką szczerość i własną intuicję. Piszę o tym, co moim zdaniem ma największe znaczenie w życiu – o uczuciach – nie bojąc się nawet tych najskrytszych i najtrudniejszych. Bo najważniejszy jest dla mnie człowiek i jego emocje. Prawie najważniejszy. Zaraz po miłości.
Do jej najbardziej znanych książek należą cykle powieściowe: „Rok na kwiatowej”, „Stacja Jagodno” czy seria z Nataszą. Ponadto jest autorką tytułów: „Anielski kokon”, „Ja, kochanka” czy „Właśnie dziś, właśnie teraz”. Pisze też opowiadania.
Skarżyska drużyna kolarska Power of Science ściga się na trasach cyklu Cisowianka Mazovia MTB Marathon. W Janowie Lubelskim organizatorzy postawili im twarde warunki.
Trasy w Janowie Lubelskim były zróżnicowane, od szybkich po techniczne, i zawodnicy Power of Science musieli dać z siebie wszystko, aby dotrzeć do mety. Najlepiej poszło Jarosławowi Tarasińskiemu, który wygrał dystans FIT. Było to jego trzecie zwycięstwo z rzędu w tym roku.
W tej samej konkurencji piaty był Piotr Czerski (drugi w swojej kategorii wiekowej). Do mety nie udało się niestety dojechać Elżbiecie Czerskiej, która upadła na trasie i wycofała się z dalszej rywalizacji.
Team Power of Science dziękuje firmie Kamaro za serwis sprzętu.
Jarosław Tarasiński (fot. archiwum Power of Science)fot. archiwum Power of Sciencefot. archiwum Power of Science
Od piątku do niedzieli w Wąchocku i Starachowicach trwać będzie fiesta balonowa – na ziemi i na niebie będzie kolorowo od balonów na ogrzane powietrze. Przy sprzyjających wiatrach balony mogą pojawić się na niebie nad Skarżyskiem.
Fiesta balonowa w Wąchocku miała się odbyć na początku kwietnia, ale wówczas plany pokrzyżowała pogoda. Teraz prognozy są już lepsze i fiesta trwać będzie od piątku do niedzieli, czyli od 11 do 13 maja.
W pokazie weźmie udział od siedmiu do dziesięciu balonów. Zaplanowano cztery loty:
piątek – godz. 17.15 – 19.20
sobota – godz. 6.00 – 8.00 oraz 17.00 –19.20
niedziela – godz. 6.00 – 8.00 (lot rezerwowy)
Niewykluczone, że balony zawitają także nad Skarżysko. Wszystko zależeć będzie od kierunku wiatru.
Dużą atrakcją będą pokazy nocne – Night Glow – widowiskowe nadmuchiwanie balonów przy muzyce. Te pokazy odbędą się ok. godz. 19.00:
w piątek w Starachowicach, przy hotelu Europa
w sobotę w Wąchocku przy opactwie Cystersów
Dodatkowe atrakcje:
wyścig rowerowy za balonami – każdy balon będzie miał przypisany do siebie team rowerowy
pogoń za lisem
naloty na krzyż
Konkurencje będą odbywały się na oczach widzów.
Starty balonów i naloty na krzyż odbywać się będą na terenie Wąchocka i Starachowic, ale przy dobrych wiatrach balony można będzie zobaczyć w promieniu 40 km.
W zawodach udział zapowiedzieli: Włodzimierz Klósek, Jacek Bogdański, Artur Dzieszkowski, Antoni Fiedorczuk, Lech Kołtun, Krzysztof Rękas, Mirosław Rękas, Wojciech Telszewski.
Jurek Owsiak pojawi się w Skarżysku na otwarciu ronda przy Kauflandzie, które nosi nazwę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Odbędzie się też konferencja „Jak mądrze pomagać”.
Rondu na skrzyżowaniu ulic Metalowców, Paryskiej i Norwida już od ponad roku nosi nazwę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Uroczyste nadanie imienia będzie miało miejsce już w najbliższy piątek, 11 maja 2018 r.
Wydarzeniem towarzyszącym będzie konferencja „Jak mądrze pomagać” w ramach akcji Pracownia Miast Gazety Wyborczej, która rozpocznie się o godz. 10.30 w Miejskim Centrum Kultury.
Tematem konferencji będzie przyszłość fundacji i stowarzyszeń. Odbędzie się dyskusja, jak nowe regulacje prawne mogą wpłynąć na ich działalność oraz jak radzą sobie ze zdobywaniem środków na pomoc innym, co im pomaga, a co przeszkadza.
Program konferencji:
Otwarcie wydarzenia.
Dotacje dla organizacji pozarządowych, nowe przepisy, nowe zasady.
Dyskusja panelowa. Jak mądrze pomagać? Jak nowe regulacje prawne mogą wpłynąć na działalność fundacji i stowarzyszeń?
„Jak Skarżysko-Kamienna i cały region grał z Orkiestrą” (materiał multimedialny).
Rozmowa z Jurkiem Owsiakiem.
Podziękowanie i tort dla wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Uroczystość nadania rondu imienia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Zakończenie spotkania.
Dla osób chcących uczestniczyć w uroczystym nadaniu nazwy rondu WOŚP zapewniony został transport. Dwa autokary wyjadą spod MCK ok. godz. 13.00.
MKS Gala, klub siatkarski ze Skarżyska, planuje zorganizować Rodzinną Olimpiadę Siatkarską i w ten sposób zachęcić do uprawiania siatkówki całe rodziny. Aby zdobyć pieniądze na ten cel, rywalizuje w programie grantowym „Decydujesz, pomagamy” sieci handlowej Tesco.
Rozpoczęło się głosowanie w czwartej edycji programu grantowego „Decydujesz, pomagamy” organizowanego przez sieć handlową Tesco. Do zdobycia jest nawet 5 tysięcy złotych. W sklepach w Skarżysku i Suchedniowie o pieniądze rywalizują trzy organizacje. Kto ile zdobędzie – zadecydują klienci.
W bieżącej edycjo zmieniły się zasady otrzymywania pieniędzy. Zwycięzcy w poszczególnych okręgach otrzymają grant 5000 złotych, ale pieniądze dostaną też organizacje, które zajmą drugie miejsce – 3000 złotych – oraz trzecie miejsce – 1000 złotych.
Gala Skarżysko chce popularyzować siatkówkę
W pierwszym dniu głosowania do oddania głosów na pomysł Gali zachęcał prezes klubu Jacek Mosiołek
Wśród walczących o pieniądze jest Międzyszkolny Klub Sportowy Gala Skarżysko, który chce zorganizować Rodzinną Olimpiadę Siatkarską „Gala Cup 2018”. Wydarzenie to ma na celu popularyzację siatkówki wśród dzieci, młodzieży i całych rodzin jako świetną formę aktywności ruchowej. – Pod koniec wakacji lub na początku roku szkolnego chcemy zaprosić wszystkich mieszkańców miasta, zarówno, dzieci, ich rodziców, jak i dziadków do wspólnej zabawy w siatkówkę. Chcemy pokazać, że to ciekawa dyscyplina sportu, którą warto uprawiać. Będą konkursy z nagrodami, pokazowy mecz i inne atrakcje – mówi Jacek Mosiołek, prezes Gali.
Robiąc zakupy w Tesco, można się spodziewać siatkarek i przedstawicieli klubu, którzy już prowadzą kampanię w sklepach, w której proszą klientów o oddanie głosu.
O grant walczy też Towarzystwo Przyjaciół Dzieci z Suchedniowa, które planuje przeznaczyć go na organizację zajęć dla dzieci pod hasłem „Zdrowo i aktywnie, na sportowo, jednym słowem – odlotowo”. Zajęcia te również będą propagować aktywne spędzanie czasu przez dzieci i młodzież.
Trzecią organizacją walczącą o granty jest Stowarzyszenie „Przyjazny Ostojów”, które także chce propagować zdrowy styl życia, ale poprzez konsultacje lekarskie oraz warsztaty z dietetykiem i technologiem żywienia.
Tak wygląda głosowanie w akcji Tesco „Decydujesz, pomagamy”
Głosować można w trzech sklepach Tesco, stanowiących jeden okręg głosowania:
Spółdzielcza, Skarżysko
Piłsudskiego, Skarżysko
Zagórska, Suchedniów
Przy kasie każdy klient otrzymuje żeton, który należy wrzucić do urny znajdującej się w pobliżu kas. Jeśli kasjer nie wyda żetonu, należy się o niego upomnieć.
Co tydzień podawane będą wyniki cząstkowe. W sklepach będą to wyniki z danego sklepu, a wyniki z całego okręgu można sprawdzić na stronie akcji „Decydujesz, pomagamy”.
Głosowanie trwa od 7 maja do 4 czerwca 2018 r. Wyniki będą znane jeszcze w czerwcu.
Nie ma wątpliwości, kiedy został zbudowany ten budynek należący do PFA
Decyzja o ulokowaniu fabryki uzbrojenia w naszym mieście miała niebagatelny wpływ na kształt ówczesnego i dzisiejszego Skarżyska. Gdyby nie powstała przedwojenna Państwowa Fabryka Amunicji, dziś Skarżysko wyglądałoby zapewne zupełnie inaczej i na pewno byłoby mniejszym liczebnie miastem.
Skarżysko-Kamienna to „miasto na szlaku”, jak głosi hasło przewodnie miasta. Mało tego, znajduje nawet na kilku szlakach, a ten główny to Kraków–Warszawa. Codzienne przez Skarżysko przejeżdżają tysiące osób – samochodami prywatnymi, autobusami, koleją. A kto zboczy ze szlaku i dokładniej przyjrzy się niektórym budynkom w mieście, zauważy, że poza wielką płytą, w większości ocieploną styropianem, sporo jest budynków z ciosanego, przybrudzonego już nieco, kamienia…
Wśród budynków tych są bloki mieszkalne (kształtem przypominające spore kamienice), szkoła oraz budynki przemysłowe i biurowe. Wszystkie one zostały wybudowane w latach 20. i 30. ubiegłego stulecia. I wszystkie w ramach jednej potężnej inwestycji – Państwowej Fabryki Amunicji. Dziś w budynkach tych wciąż uczą się, pracują i mieszkają ludzie. Władze Mesko, spadkobiercy PFA, mają siedzibę w tych samych murach, co ich przedwojenni poprzednicy.
Typowy przykład architektury związanej z Państwową Fabryką Amunicji – kamienica na kolonii robotniczej
Tutaj więcej o starych osiedlach Skarżyska, w tym budowanych dla pracowników Państwowej Fabryki Amunicji, opowiada Marcin Medyński w cyklu wykładów przygotowanych na 100-lecie Skarżyska:
Skarżysko-Kamienna to miasto młode. Prawa miejskie uzyskało w 1923 roku, czyli również w dwudziestoleciu międzywojennym. Jednak nie tylko ten fakt sprawił, że Skarżysko jest dziś takim, a nie innym miejscem. To inwestycje przemysłowe, a w szczególności jedna, sprawiły, że ze skupiska kilku wiejskich osad błyskawicznie przeistoczyło się w miasto średniej wielkości.
I choć pierwszym przyczynkiem do rozwoju tych okolic była budowa pod koniec XIX wieku kolei Iwangorodzko-Dąbrowskiej łączącej dzisiejszy Dęblin z Dąbrową Górniczą, co pociągnęło za sobą wybudowane stacji oraz potężnego węzła kolejowego, to na nowe, nomen-omen, tory skierowała miasto inna inwestycja, już z 20. wieku. Gdyby chcieć pokusić się o oszacowanie wartości tamtej inwestycji i przeliczenie jej na dzisiejsze złotówki, kwota z pewnością wynosiłaby nie tyle miliony, co miliardy złotych.
Inwestycją, o której mowa, a która do dziś stanowi o renomie miasta, była budowa Państwowej Fabryki Amunicji. Za oficjalną datę jej uruchomienia uznaje się 25 sierpnia 1924 roku. Dziś w Polsce firma jest bardziej znana jako Mesko. Należy do Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Wcześniej nosiła nazwę Bumar Amunicja, jeszcze wcześniej Zakłady Metalowe „Predom-Mesko”, a w czasie II wojny światowej przemianowana została z PFA na HASAG (polski oddział niemieckiej korporacji). Mieszkańcy Skarżyska od lat nazywają firmę po prostu „zakładami”, niezależnie od aktualnie obowiązującej nazwy.
Charakterystyczny styl budynków Państwowej Fabryki Amunicji wznoszonych z kamienia. Tu budynek straży pożarnej
O firmie i jej historii najwięcej można dowiedzieć się z jej „Kroniki”, zbioru dokumentów, wspomnień, fotografii. Jej autorem jest Bolesław Juchniewicz, nieżyjący już pracownik firmy. Przez lata sumienne zbierał wszystko, co istotne dla poznania historii jego miejsca pracy. Z okazji 90-lecia firmy Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku wydało drukiem część jego zbiorów obejmujących okres od powstania fabryki do końca lat wojennych. Jest to cenne źródło informacji o firmie, mieście, ludziach i realiach tamtych czasów. Jeśli nie zaznaczono inaczej, cytaty w tekście pochodzą z tej właśnie pozycji. Aczkolwiek, pierwotne źródło części z nich jest inne (co zaznaczono, jeśli podana była taka informacja).
Skarżysko-Kamienna – miasto na szlaku i w „trójkącie bezpieczeństwa”
Dwudziestolecie międzywojenne to okres intensywnej odbudowy Państwa Polskiego. Nauczone doświadczeniem bolesnej historii władze słusznie postawiły na rozwój przemysłu zbrojeniowego, który miał pomóc Polsce w obronie przed agresją obcych państw. Fabryki zbrojeniowe, jako szczególnie istotne pod względem strategicznym, miały być rozlokowane w tej części kraju, skąd najdalej będzie do granic państw, za którym czyhali potencjalni agresorzy. Skarżysko, obok kilku innych miast, znajdowało się w takim właśnie „trójkącie”. Nie bez znaczenia było też to, że przez miasto przebiegała kolej i już wtedy Skarżysko było „miastem na szlaku”.
Tak pisze o tym w „Kronice” Bolesław Juchniewicz:
Czynnikiem decydującym o zlokalizowaniu Fabryki Amunicji w Skarżysku, Fabryki Prochu i Materiałów w Zagożdżonie (obecnie Pionki) oraz Fabryki Broni w Radomiu było położenie geograficzne. Radom, Pionki i Skarżysko stanowiły „trójkąt bezpieczeństwa”, jak ten teren nazywano wówczas w oficjalnych rozmowach i pismach. Od granic państwowych dostępu do „trójkąta bezpieczeństwa” broniły znaczne odległości, i to od wszystkich sąsiadów. Na drodze do „trójkąta bezpieczeństwa” znajdowały się liczne przeszkody terenowe (lasy, góry, rzeki, bagna). (…) Jeszcze w latach dwudziestych „trójkąt bezpieczeństwa” znajdował się poza zasięgiem samolotów bombowych. (…)
Ze względu na bezpieczeństwo fabryk, ukryto je wśród terenów leśnych, z wyjątkiem fabryki w Radomiu. Wychodzono z założenia, że istnieje zawsze możliwość większej eksplozji w fabrykach (…). Lasy stanowiły naturalną osłonę przed skutkami przypadkowego wybuchu. Poza tym stanowiły idealne warunki do zamaskowania budynków przed lotnictwem.
Kto interesuje się sportem, mógł się zastanowić, skąd wzięły się nazwy klubów sportowych: Granat Skarżysko, Proch Pionki czy Broń Radom. Teraz już wie, że nie były one przypadkowe.
Dalej czytamy:
Odnośnie do lokalizacji zadecydowali specjaliści wojskowi z Ministerstwa Sprawa Wojskowych i Sztabu Głównego, na podstawie analiz przebiegu działań wojennych od 1914 r do 1920 r., i spece od spraw lotnictwa wojskowego. Wśród argumentów za budową w Skarżysku i Radomiu przemawiał też bardzo istotny walor w postaci dogodnych połączeń kolejowych i drogowych ze stolicą i innymi strategicznymi obszarami obrony państwa
W rezultacie do Skarżyska przyjechali przedstawiciele władz centralnych, aby przyjrzeć się potencjalnej lokalizacji przyszłej fabryki. Taki raport znalazł się w aktach skarżyskiego nadleśnictwa z 1922 r., którego tereny również miały być przeznaczone pod budowę:
Dnia 15 i 16 października 1922 r. delegowana przez Centralny Zarząd Wytwórni Wojskowych w Warszawie: p. inż. Leonard Łabuć i inż. Franciszek Kuropatwiński obejrzeli w towarzystwie miejscowego nadleśniczego Franciszka Łagosza tereny w okolicy stacji Skarżysko (…).
Obszar (…) pokryty jest mocno przerzedzonym drzewostanem sosnowym w wieku około 60 lat, reszta terenu jest kulturą sosnową 1–10 letnią, w której znajdują się znaczne halizny. Wobec tego nadleśniczy Łagosz wyraża zdanie, że teren obrany pod budowę fabryki amunicji nie przedstawia wysokiej wartości ze względów gospodarczo-leśnych i mógłby być oddany.
Rusza budowa – Skarżysko już nie będzie takie samo
Gdy decyzje już zapadały, przystąpiono do budowy. Powstawały hale fabryczne, budynki mieszkalne, usługowe. Dochodziło też do takich sytuacji, że Skarżysko okazywało się lepszym nawet od Warszawy miejscem do funkcjonowania pewnych wydziałów PFA. Tak wspomina trudne do podjęcia decyzje inż. Franciszek Pogonowski, szef Wydziału Zapalników w skarżyskiej fabryce, wówczas jeszcze pracujący w Warszawie:
W końcu lipca 1925 r. wezwał mnie dyrektor Krzyżanowski i postawił przede mną dylemat: « – Proszę Pana – powiedział. – W Skarżysku stoi już gotowa hala dla przyszłego Wydziału Zapalników. Proszę pojechać do Skarżyska obejrzeć ten budynek i zapoznać się z miejscowymi warunkami. (…) Pozostawiam całkowicie do pańskiej decyzji przeniesienie Wytwórni Zapalników do Skarżyska, gdzie weszłaby ona w skład Wytwórni Amunicji. (…) Proszę więc jechać i decydować. (…)
Pojechałem do Skarżyska. Podobały mi się solidne hale żelbetowe, w których miały być produkowane części metalowe, Dział Elaboracji oddalony o jakiś kilometr od Działu Metalowego, pięknie pobudowana w lesie Kolonia Urzędnicza, Kolonia Robotnicza, piękne okoliczne lasy i pobliski staw na Rejowie. (…)
Wracając do Warszawy, przez całą drogę rozważałem, jak mam postąpić. Argumenty za i przeciw prawie się równoważyły, ale gdyby dodać jeszcze motywy osobiste, które przemawiały przeciw przenoszeniu Wytwórni, to wówczas przeważyłaby szal za argumentami przeciw. Zdawałem sobie również sprawę, że będę decydował równocześnie o zmianie losu ludzi związanych pracą z Wytwórnią Zapalników. Po odrzuceniu moich względów osobistych i uprzytomnieniu sobie stanu budynków na Złotej w Warszawie, ostatecznie podjąłem decyzję przeniesienia Wytwórni do Skarżyska. Nazajutrz zakomunikowałem o tym dyrektorowi Krzyżanowskiemu. Przyjął moje postanowienie bez entuzjazmu, ale zaakceptował je.
Nie ma wątpliwości, kiedy został zbudowany ten budynek ciepłowni należący do PFA
A o okresie budowy opowiadał Bolesławowi Juchniewiczowi Feliks Kozicki, technik:
Byłem technikiem budowlanym. Na podstawie planów wytyczałem lokalizację przyszłych budynków i torów bocznicy kolejowej. Teren Fabryki jest dziś wyrównany, a wówczas był pagórkowaty. Znajdowały się stare szyby kopalnianie, głazy narzutowe. Często napotykano na podłoże skalne. Wiercono otwory i skały wysadzano dynamitem. Setki robotników ścinały drzewa. Wywożono je do tartaku. Wywożono też ziemię, aby teren był idealnie równy. Dopiero wówczas kopano doły pod fundamenty. Robotnicy rekrutowali się z okolicznych wsi – Rejowa, Bzina, Młodzaw, Milicy. Po pracy maszerowano kilka kilometrów do Kamiennej na kufelek piwa lub do sklepu.
Do pracy potrzeba było jednak wielu rąk. W tamtych czasach mało kto w kraju słyszał o miejscu takim jak Skarżysko. A mimo to udało się z biegiem czasu skompletować niezbędną załogę i uzupełniać ją przez kolejne lata. Pracę w PFA znajdowali nie tylko mieszkańcy miasta i okolic. Wielu, szczególnie specjalistów, ściągano z całej Polski. Kuszono ich wysokimi, jak na polskie warunki, zarobkami, a dla wielu z nich wabikiem były również piękne mieszkania. Nie mniej urokliwe były okolice, w tym istniejący do dziś zalew na osiedlu Rejów, wówczas zwany też jeziorem lub stawem.
W takich budynkach zamieszkała kadra kierownicza PFA
Więcej o Górnej Kolonii, czyli Kolonii Urzędniczej, w Skarżysku opowiada Marcin Medyński w tym filmie:
Powody, dla których, nowi pracownicy decydowali się przeprowadzić do Skarżyska były różne. Finanse były jednym z nich:
Chętnie przyjmowali propozycję podjęcia pracy w Fabryce Amunicji absolwenci Politechniki Warszawskiej i Łódzkiej, szkoły Wawelberga, krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej i innych. Dyrekcja zapewniała im w Skarżysku mieszkania, wysokie pensje i pracę bez groźby redukcji. Absolwent AGH Władysław Grybowski wspomina: «Zostałem skierowany do Zapalnikowni. Otrzymałem pensję 370 zł plus kilka punktów premii, co dało w sumie 400 zł miesięcznie. Bez żalu wyjechałem z rodzinnego Krakowa».
Ale również lokalizacja miasta i fabryki także przyciągnęła wiele osób. Między innymi inżyniera Karola Żyrę, który okazał się później niezwykle oddanym miastu społecznikiem. A najbardziej ukochał sobie… wspomniany już wcześniej zalew/staw Rejów, gdzie się udzielał:
W 1925 r. przedstawiono mi propozycję podjęcia pracy w Skarżysku. Zanim się zdecydowałem, chciałem tę nową Fabrykę zobaczyć. Do Skarżyska pociągiem jechałem 6 godzin. Podczas podróży okropnie się nudziłem i powiedziałem sobie, że w Skarżysku pracować nie będę. Po przybyciu do Skarżyska, bryczką przysłaną przez Dyrekcję na dworzec przyjechałem do domu zajmowanego przez kierownika Wydziału Amunicji Karabinowej, Gustawa Sipko, na Kolonii Górnej. Tam przenocowałem.
Rano przebudziłem się wcześnie. Za oknami cała orkiestra ptaków. Śpiew ptaków sprawił takie wrażenie, że humor mi się poprawił. Dom znajdował się w otoczeniu starych sosen. A przed domem krzewy. Dom był ładny, gustownie zbudowany, piętrowy. Po śniadaniu, w towarzystwie inż. Sipko, udaliśmy się na zwiedzanie Fabryki i osiedli. Domy na Kolonii Urzędniczej i Robotniczej czekały na lokatorów. A na terenie Fabryki gotowe budynki. (…) Fabryka nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. No cóż, hale fabryczne puste, wielka robota czeka. Nie zapalałem się, żeby w Skarżysku pozostać. Po obiedzie inż. Sipko i kilku jego znajomych zawieźli mnie do Rejowa. Zostałem urzeczony stawem rejowskim, otoczonym lasem sosnowym. Zakochałem się w Rejowie. Tak, jak od pierwszego razu można się zakochać w dziewczynie. Od pierwszego wejrzenia. I postanowiłem zostać w Skarżysku.
Tzw. dom rady. W tym domu mieszkał podczas wizyt w Skarżysku prezydent Ignacy Mościcki. Być może w tym domu nocował inż. Żyro
Inżynier Żyro nie był jedynym, którego do Skarżyska zwabił ów staw. Dla wielu przyszłych pracowników „przynętą” były… ryby. Wkrótce mieli je łowić na potęgę, ale najpierw sami złapali się na haczyk. Ponownie inż. Franciszek Pogonowski, szef Wydziału Zapalników:
Sprawa była bardzo delikatna, gdyż wówczas , jak i obecnie, trudno było kogokolwiek wyciągnąć z Warszawy. Skarżysko posiadało pewne atrakcje – lasy, piękne okolice, piękny staw na pobliskim Rejowie – raj dla rybaków, mieszkania w nowo zbudowanych domach i koszta utrzymania niższe niż w Warszawie. Bezpośrednie namawianie ludzi do wyjazdu odniosłoby wręcz przeciwny skutek.
Zastosowaliśmy więc zupełnie inną taktykę: wysłaliśmy na delegację celem przeprowadzenia robót przygotowawczych w Zapalnikowni kilku fachowców. Przy czym Jagłowski, sam zapalony wędkarz, dobierał z najbardziej namiętnych wędkarzy. Ci po powrocie zaczęli opowiadać swym kolegom cuda o Skarżysku, o łapaniu ryb, zbieraniu jagód i grzybów, o taniości produktów spożywczych, o ładnych mieszkaniach itp. Gdy druga z kolei partia wysłana na delegację potwierdziła opinie pierwszych, zaczęli się zgłaszać ochotnicy na wyjazd, a gdy pozornie robiłem trudności, zaczęto się zgłaszać masowo. (…)
Prezydent Ignacy Mościcki w Państwowej Fabryce Amunicji w Skarżysku w okresie dwudziestolecia międzywojennego (fot. Skarżyskie Archiwum Cyfrowe)
Rozwija się fabryka, rozwija się Skarżysko
Liczba pracowników rosła szybko. W 1928 r. załoga liczyła nieco ponad 2300 osób, a w 1939 r. drugie tyle – ponad 4600 ludzi. Byli wśród nich rodowici mieszkańcy, przybysze osiedleni na stał oraz dojeżdżający z okolic:
Państwowa Fabryka Amunicji spełniała specyficzną funkcję integracji kulturalnej i politycznej dla znacznego obszaru. W latach przedwojennych znalazło zatrudnienie kilka tysięcy osób. W 1939 r. około 2200 pracowników było mieszkańcami Skarżyska, w jego granicach miejskich. Pozostali przybywali z odległości od kilku do 30 kilometrów, aby dotrzeć do fabryki. Po pracy odbywali drogę powrotną. (…) Około 150 osób dojeżdżało codziennie z Radomia, Kielc, Starachowic i Końskich.
Choć w Fabryce dominowała produkcja zbrojeniowa, to jej uzupełnieniem były produkty cywilne. Po II wojnie światowej również one będą stanowić znaczną część produkcji, a sprzęt codziennego użytku znajdzie się w wielu polskich domach.
W 1927 r. w skarżyskiej Fabryce produkowano miesięcznie 1 mln szt. amunicji karabinowej typu Mauser, 40 tys. szt. zapalników, elaborowano 20 tys. szt. łusek armatnich 75 mm. W wydziałach pomocniczych wykonywano narzędzia, przyrządy i sprawdziany, naprawy maszyn i obrabiarek, skrzynie do pakowania amunicji, meble biurowe i ogólnego zastosowania. (…) Wśród licznych asortymentów były też takie drobiazgi jak kłódki pancerne automatyczne. (…) Już w 1930 r. PFA posiadała bardzo dobrą markę jako producent maszyn, narzędzi i przyrządów. Odbywała się seryjna produkcja handlowych narzędzi skrawających i sprawdzianów.
Wartość produkowanej amunicji szybko wzrosła. O ile w 1927 r. wyprodukowane jej za „tylko” 2,1 miliona złotych, to już w następnym roku przekroczyła ponad 15 milionów i aż do wybuchu wojny nie zeszła poniżej tej liczby. W 1939 roku było to już 26 milionów. Znaczną część produkcji eksportowano.
Zapewne nawet spośród mieszkańców miasta, a nawet dzisiejszych pracowników, mało kto wie, że skarżyska fabryka miała też swój udział w produkcji przedwojennego Polskiego Fiata. W „Kronice” czytamy:
Państwowe Zakłady Inżynieryjne w Warszawie, które prowadziły produkcję tych samochodów, zawarły m.in. umowę z PFA w Skarżysku na dostawy różnego oprzyrządowania. Bez udziału PFA, produkcja pierwszych polskich samochodów osobowych byłaby bardzo utrudniona. Samochody miały być dobre, tanie i przez to popularne. W skarżyskiej Fabryce panowało przekonanie, że motoryzacja w Polsce ma większą przyszłość i dlatego zamierzano rozwijać współprace z PZInż.
Za dynamicznym rozwojem i dzięki fachowej kadrze, pojawiały się również sukcesy międzynarodowe. Państwowa Fabryka Amunicji miała swoją renomę nie tylko w kraju, ale również poza jego granicami. O sukcesie w konkursie na zapalnik do bomb lotniczych, ogłoszonym przez władze Jugosławii, z dumą mówi inż. Franciszek Pogonowski:
Odnieśliśmy w tym konkursie bezapelacyjne zwycięstwo nad konkurencją. Jugosławia zamówiła partię stukilogramowych bomb lotniczych z moimi zapalnikami. Ten pierwszy sukces spowodował, że Jugosławia, która dotąd swe zamówienia na amunicję i broń lokowała w firmie Skoda w Czechosłowacji, teraz zamówiła wielką partię francuskich zapalników czasowych w Polsce. Zamówienie wykonała szybko i sprawnie Fabryka Amunicji w Skarżysku ku wielkiemu zadowoleniu strony jugosłowiańskiej, która gorąco nam dziękowała za udostępnienie dokumentacji technicznej dotyczącej wyrobu tego zapalnika. Przytaczany przykład ekspansji naszego przemysłu zbrojeniowego za granicę, ma podkreślić fakt, że przemysł ten, który jeszcze nie istniał w 1920 r., potrafił w ciągu dziesięciu lat osiągnąć taki poziom, że mógł on konkurować z powodzeniem – pod względem jakości wyrobów – z najpoważniejszymi europejskimi zakładami w te dziedzinie.
W Skarżyskiej fabryce okazjonalnie pracował sam prezydent Ignacy Mościcki. Ale nie w charakterze przedstawiciela rządu, lecz w swoim wyuczonym zawodzie – chemika:
Prezydent Mościcki nie przybywał do Fabryki dla przyjemności spotkania się z robotnikami. Był on wybitnym polskim chemikiem i mimo sprawowania najwyższej godności zajmował się pracą naukową. W laboratoriach chemicznych PFS i Wytwórni Węgla Aktywnego prowadził w towarzystwie inżynierów jakieś badania. Były one otoczone tak ścisłą tajemnicą, że nawet obecnie niewiele wiemy na ten temat. Tyle tylko, że chodziło o gazy bojowe, którymi napełniano specjalne partie pocisków artyleryjskich.
Życie poza halami fabrycznymi
Tak potężny i na dodatek dynamicznie rozwijający się zakład pracy zmienił także oblicze miasta. Powstawały obiekty użyteczności publicznej, a pracownicy tworzyli liczne organizacje. Wspomniany wcześniej klub sportowy Granat Skarżysko był jednym z wielu przykładów aktywności. A w jego przypadku akurat poziom piłkarski nie ustępował poziomowi, jaki prezentował macierzysty zakład – należał do czołówki w kraju. Do dziś jednym z ulubionych miejsc wypoczynku mieszkańców jest wówczas zwany stawem, dziś zalewem, zbiornik Rejów. Poza sportem mieszkańcy miasta i pracownicy PFA angażowali się w wiele inicjatyw społeczno-politycznych:
Przy Fabryce Amunicji istniały organizacje społeczno-polityczne, kulturalne, spółdzielcze, związkowe i sportowe. Działalność religijno-społeczną prowadzono przy miejscowym kościele. Wszystkie organizacje świeckie i kościelne były uznawane przez Dyrekcję i władze państwowe.
Szkoła istnieje do dziś
Rozwój kulturalny i duchowy szedł w parze z dbałością o zdrowie fizyczne:
Do rzędu osiągnięć socjalnych należy fabryczny ośrodek zdrowia położony w prostokącie między ulicami Armii Ludowej (dziś ul. Jana Pawła II – przyp. aut.), Leopolda Staffa i Cmentarnej. Przed wojną należał do bardzo nielicznych tego rodzaju obiektów w Polsce (przychodnia w budynku funkcjonuje do dziś – przyp. aut.). (…)
Dużą rolę w podniesieniu higieny odegrała także łaźnia fabryczna zbudowana na Kolonii Urzędniczej. I do niej prawo wstępu mieli wyłącznie pracownicy i członkowie ich rodzin. Łaźnia dzieliła się na łaźnię parową ogólną, pojedyncze kabiny w wannami i natryskami, zakład fryzjerski. (…) Łaźnia była (…) miejscem spotkań towarzyskich i pogwarek.
Fabryczna przychodnia zdrowia
Duże znaczenie dla miasta miało również wybudowanie osiedli, zwanych koloniami: Robotniczą, Urzędniczą i Górną. Wówczas w barakach i blokach-kamienicach mieszkali tylko pracownicy fabryki, dziś nie ma już takiego wymogu. Większość z budynków stoi do dziś, wyburzono jedynie archaiczne baraki. Osiedle PFA te jako całość stanowi unikalną w skali kraju perełkę architektury robotniczej z tamtych czasów.
Dużym osiągnięciem było zbudowanie domów dla rodzin pracowników i urządzenie fabrycznych osiedli mieszkaniowych. Osiedla te posiadały wysoki, jak na ówczesne czasy, standard, a uzyskanie mieszkania fabrycznego stanowiło dla pracownika wielki sukces życiowy. Osiedla były bardzo porządnie zagospodarowane. Każdy lokator domu fabrycznego posiadał jednocześnie niewielki ogródek. (…)
W 1923 r. rozpoczęto też budowę luksusowych domów mieszkalnych na Kolonii Górnej, przeznaczonych dla dyrektorów Fabryki oraz, o nieco niższym standardzie, dla szefów wydziałów. Jeden budynek posiadał specjalne przeznaczenie – wyłącznie dla przedstawicieli rządu, MSW, CCZW. Podczas pobytu w Skarżysku mieszkał tu prezydent RP. Urządzano też rauty i przyjęcia dla zagranicznych delegacji.
Domy dla kadry wyższego szczebla
Wojna!
Wybuch wojny zaprzepaścił dynamiczny rozwój fabryki i miasta. Niemieccy żołnierze wkroczyli na teren zakładu 8 września 1939 roku. Kilka dni wcześniej, 3 września, na fabrykę spadły bomby lotnicze. Niemcy celowo jednak nie zniszczyli fabryki. Mieli co do niej plan. Jeszcze we wrześniu tamtego roku fabrykę przejął niemiecki koncern HASAG, aby mogła ona stanowić ważny element wojennej machiny Niemiec. Wielu pracowników chciało zrezygnować z pracy, ale za odmowę groziły poważne konsekwencje. Trzeba było też gdzieś zarabiać pieniądze. Wielu pracowników wysłano do centrali niemieckiej firmy do Lipska.
Na jednym z budynków (dziś już nieistniejącym) zachowało się logo firmy HASAG
Gdy zaczęło brakować rąk do pracy, zmuszano do niej Żydów. Fabryka szybko przekształciła się w obóz niewolniczej pracy. Szacunki są różne, ale niektóre podają, że w czasie wojny w skarżyskiej fabryce śmierć poniosło, jak oszacowano, nawet 35 tysięcy ludzi, głównie żydowskiego pochodzenia. Paradoksalnie, fabryka, która zadecydowała o sukcesie i dobrobycie miasta, była też przyczynkiem do ogromnej jego tragedii.
Po wyswobodzeniu kraju, miasta i fabryki, wznowiono produkcję. Na swoje miejsce wróciło wielu ludzi, wróciło też wiele wywiezionych przez okupanta maszyn. Fabryka znów stała się jednym z najważniejszych w mieście pracodawców. Szczyt produkcji i liczby zatrudnionych przypadł na lata wojny koreańskiej.
Ale i w okresie PRL-u (już nie w PFA a Zakłądach Metalowych, potem ZM Mesko) produkowano nie tylko broń. Skarżyski zakład znany był również ze świetnego sprzętu AGD, rowerów, maszyn rolniczych, ulicznych lamp i innych artykułów. Choć przemiany gospodarcze po 1989 roku nie oszczędziły skarżyskiego zakładu (zredukowano załogę, zlikwidowano produkcję cywilną), to i dziś dawna Państwowa Fabryka Amunicji nadal jest niezwykle istotna dla miasta jako pracodawca, a dla kraju jako dostawca broni.
Zapewne też jeszcze do dziś w niejednym polskim domu przygotowuje się mieszankę na ciasto w robocie wielofunkcyjnym Bartek, mieli mięso maszynką Jaga czy wyciska sok Katarzyną. A możliwe, że ktoś ze starszych rodaków nadal jeździ na rowerze z Mesko. Bo to, że na niejednej polskiej latarni ulicznej świeci lampa rodem ze Skarżyska, jest pewne.
Bolesław Juchniewicz – Kronika. Państwowa Fabryka Amunicji w Skarżysku-Kamiennej; Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej, Skarżysko-Kamienna 2014
4 maja, w dzień świętego Floriana, obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Strażaka. Była to okazja do odsłonięcia figury, która przedstawia patrona strażaków. Figura stanęła w miejscu zabytkowego wozu strażackiego, który teraz stoi nieco dalej.
„Bogu na chwałę, ludziom na ratunek” – takie jest motto strażaków i znalazło się ono na cokole figury świętego Floriana, która dziś, w dniu Święta Strażaka, stanęła przed siedzibą Państwowej Straży Pożarnej.
Na uroczystości odsłonięcia stawili się zarówno zawodowi strażacy, jak i ochotnicy. Z życzeniami zwrócili się do nich zastępca świętokrzyskiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach Tomasz Bajerczak, komendant skarżyskiej straży Marcin Machowski, prezes zarządu powiatowego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w Skarżysku Andrzej Bętkowski oraz jego zastępca na tym stanowisku Jerzy Żmijewski.
Strażacy usłyszeli też życzenia od swojego kapelana księdza Jerzego Karbownika, który poświęcił figurę.
Autorem rzeźby jest Dawid Szlufik, artysta-rzeźbiarz. Figura powstała w zakładzie kamieniarskim Kamex z Suchedniowa. Sama figura wykonana jest z piaskowca szydłowieckiego, a cokół z piaskowca parszowskiego. Autor wraz ze współwłaścicielem firmy Kamex, Jerzym Tokarczykiem, również zostali zaproszeni na uroczystość odsłonięcia.
Główne uroczystości z okazji Dnia Strażaka u skarżyskich strażaków odbędą się 18 maja.
Z okazji Dnia Strażaka strażakom życzymy tyle samo powrotów, co wyjazdów.