REKLAMA
Scarnet - internet światłowodowy - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - internet światłowodowy - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - telefonia komórkowa - Skarżysko-Kamienna
Scarnet - telefonia komórkowa - Skarżysko-Kamienna

Podoba Ci się to, co robimy na ProSkarżysko? Więc może postawisz nam kawę? Dziękujemy! :)

Postaw nam kawę na buycoffee.to

Był rok 1944. Największy konflikt zbrojny w dziejach świata powoli dobiegał końca. Wiele się wtedy działo. Nad Monte Cassino zawisła polska flaga, alianci wylądowali w Normandii, wybuchło powstanie warszawskie. Dzisiaj znów mamy rok z czwórką na końcu, a to oznacza cykl okrągłych rocznic.

W tamtych „ciekawych czasach”, osiemdziesiąt lat temu, każdego dnia coś się działo. Ktoś zwyciężał, ktoś przegrywał, ktoś ginął w walce, a ktoś był mordowany. Na przykład w Skarżysku-Kamiennej 29 lutego i 6 lipca zamordowano 75 osób nieopodal „dużego” kościoła. A dzisiaj jest 29 lipca. Czy coś się wtedy działo?

Skarżyska fabryka amunicji, zarządzana przez firmę HASAG, w obawie przed sowietami zaczęła pakować swoje manatki, żeby przenieść produkcję gdzieś dalej od frontu. Trzeba było zabrać nie tylko maszyny, ale też „dobytek” żywy, czyli kilka tysięcy żydowskich niewolników.

I właśnie osiemdziesiąt lat temu odbył się główny apel i selekcja, poprzedzające ewakuację. Nienadających się do pracy rozstrzelano, a przez kolejne dni bydlęce wagony kolejowe, szczelnie wypełnione ludźmi, odchodziły w kierunku zachodnim. Do Częstochowy, Lipska, Buchenwaldu. Historia HASAG-u w Skarżysku się skończyła.

To nie była przyjemna podróż. Żeby zbytnio się nie rozpisywać, posłużę się cytatem:

W wagonie odbywały się dantejskie sceny. W niektórych kobietach, zmęczonych kilkunastogodzinnym staniem, upałem, głodem, nie było już nic ludzkiego. Rzucały się na swoje towarzyszki, gryzły, biły, by zdobyć kawałek miejsca do siedzenia. Wszy pożerały żywcem…

Niemiło… Środek lata, upał, setka osób w wagonie i możliwość kupienia kubka wody za 500 złotych u SS mana. W ogóle HASAG nie był zbyt miłym miejscem. Głód, bród, chłód, harówka ponad siły, toksyczne chemikalia, bicie, gwałty, egzekucje, skrzynie na trupy i prowizoryczne krematoria ukryte w lesie.

I to „ludzie ludziom zgotowali ten los”…

Można by dużo napisać o potwornościach, które się tu działy. Ale czy my wszyscy, nasze społeczeństwo, nie mamy już dość rozgrzebywania tych spraw? Rozdrapywania ran? Grzebania się w śmierci?

Gdy człowiek umiera, następuje okres żałoby. O zmarłym mówi się zawsze z szacunkiem, starając się wspominać te dobre rzeczy. To okres wzmożonej powagi. W końcu żałoba się kończy i można wrócić do normalności. Nie znaczy to jednak, że zanika pamięć. Im czyjaś śmierć coraz bardziej niknie w przeszłości, tym więcej swobody w sposobie pamiętania. Niektóre jednostki nikną w mrokach dziejów, inne, te wybitniejsze, zapamiętane zostaną na zawsze.

Podobnie jest ze społecznościami czy wydarzeniami historycznymi. Niektóre odchodzą w niepamięć, innych nie da się zapomnieć. Holokaust bez cienia wątpliwości pozostanie w świadomości ludzi na zawsze. Ludzie będą go wspominać za setki, tysiące lat. Tak jak dzisiaj ludzie wciąż opowiadają sobie o wojnie trojańskiej.

W przypadku śmierci pojedynczego człowieka przyjmuje się, że żałoba trwa rok. A jak to jest w przypadku zagłady narodu?

Zaraz po wojnie świat, zdaje się, wyparł Zagładę Żydów. Temat powrócił wraz z głośnym procesem Adolfa Eichmanna w 1961 roku w Jerozolimie. Rozpoczął się okres żałoby właściwej, a jednym z głównych podmiotów nadających ton tej żałobie stał się instytut Yad Vashem w Izraelu.

No ale właśnie… żałoba. Czy po osiemdziesięciu latach można myśleć o jej zakończeniu? My, w Skarżysku, w ogóle ten okres przespaliśmy. Zresztą jak większość Polski powiatowej. Ale pytanie wciąż jest ważne. Bo choć na poziomie lokalnym temat ten potraktowano po macoszemu, to w skali poszczególnych krajów i całego świata o Holokauście mówiło się dużo i uczyniono wiele dla uczczenia ofiar i sprawy pamięci. Czy można więc dziś przejść od tego stanu podwyższonej powagi do – nazwijmy to – normalności? Bo przecież nikt nie chce żyć na cmentarzu – miejscu napiętnowanym ludobójstwem. Co więc zrobić?

Można temat zamieść pod dywan i funkcjonować jak gdyby nigdy nic. Niestety – to niewykonalne. Świat nie zapomni. Ludzie nie zapomną, bo to fizycznie niemożliwe, tak jak niemożliwe jest zapomnieć o wojnie trojańskiej. Zresztą, to nie byłoby zbyt mądre, bo ta historia to skarb. Nie ma na świecie nic bardziej cennego niż dobra opowieść. Ile ton złota byłoby trzeba, żeby przelicytować wartość np. przejścia Izraelitów przez Morze Czerwone, opór trzystu Spartan pod Termopilami czy historię życia i śmierci Jezusa z Nazaretu? Nie ma takiej możliwości.

My – skarżyszczanie – mamy dobrą opowieść. Przerażającą, ale dobrą. Skoro więc opowieść jest więcej warta niż złoto, a złota nikt by nie wyrzucił, dlaczego wyrzucać opowieść?

W przypadku Holokaustu można przyjąć, że ten okres podwyższonej powagi potrzebny jest tak długo, jak długo żyją ludzie pamiętający ten koszmar. Oni niosą świadectwo – prawdę o tym, jak było. Ich głos jest i musi być najważniejszy. Ale my, żyjący osiemdziesiąt lat później, mamy inną prawdę, inną opowieść mówiącą o tym, co ta historia znaczy dla nas dzisiaj. Wraz z coraz szybszym odchodzeniem świadków, coraz większe znaczenie będzie miała nasza prawda, nasz sposób opowiadania, nasz sposób narracji.

W tamtych ponurych czasach Żydzi nie mieli swojego państwa, nie mieli tego czynnika mogącego reprezentować cały naród. Dzisiaj istnieje Państwo Izrael i to ono przez długi czas wiodło prym w sprawie pamięci. Instytut Yad Vashem cieszył się niezaprzeczalnym autorytetem. Tytuł „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” stanowił wielki honor.

Jednak Izrael od samego początku swojego istnienia osadzony jest w konflikcie z arabskimi sąsiadami. Zawsze prowadził swą politykę względem Palestyny twardą ręką, wyznając filozofię: „Jeśli chcecie wojny, będziecie ją mieć”. Wiele razy naginał do granic twardość tej polityki, jednak zawsze udawało mu się w porę odpuścić. Obecna, brutalna, bezwzględna, nie licząca się z niczym i nikim operacja wojskowa w Gazie okazała się przekroczeniem granicy. Bariera została złamana. Samo postawienie pytania o to, czy działania państwa żydowskiego są jedynie regularną, standardową masakrą, czy można już nazwać je ludobójstwem, pokazuje, jak mocno upadł wizerunek Izraela.

Wielu ludzi zadaje sobie pytanie: „Dlaczego mamy pamiętać o Holokauście, skoro dzisiaj Żydzi zabijają Palestyńczyków”? Gniew będący podstawą tego pytania jest słuszny. Jego treść już nie. Bo nas, w tym kontekście, nie obchodzą Żydzi izraelscy, terroryzujący Gazańczyków dzisiaj, tylko Żydzi polscy – nasi, znad Wisły, znad Kamiennej, mordowani w niemieckich komorach gazowych osiemdziesiąt lat temu. A to jest różnica.

Ale wracając do sedna. Okres żałoby się kończy. To nasze pokolenia – te kreujące rzeczywistość dzisiaj, zaczną przodować w przeżywaniu historii Holokaustu. Mało tego, dopóki na czele państwa żydowskiego nie stanie osoba pokroju Icchaka Rabina, gotowa autentycznie realizować proces pokojowy, Izrael traci moralne prawo do nadawania tonu tej narracji. Kto więc powinien snuć tę opowieść, gdy już zabraknie świadków wśród nas?

Holokaust to rozdział historii Polski. My jesteśmy strażnikami miejsc pamięci. Mamy święte prawo pielęgnować tę pamięć i snuć własną opowieść. Na polskim tle Skarżysko bardzo się wyróżnia. Zagłada w Skarżysku, oprócz antysemickiego podłoża, miała też inne oblicza. Chciwość prywatnej firmy, zezwierzęcenie ludzi, którym dano choć odrobinę władzy. Zła dopuszczali się Niemcy, ukraińscy strażnicy, polscy nadzorcy, żydowscy komendanci obozów i policjanci. Tutaj, jak nigdzie indziej, widać, że to ludzie ludziom zgotowali ten los.

Mogiły, wspomnienia, miejsca pamięci są ważne. Ale to jest wciąż patrzenie w przeszłość. Ich celem jest zabezpieczanie współczesnych przed tym, aby ludziom znów nie przyszło do głowy gotowanie piekła innym ludziom. Ale czy w tak szybko zmieniającym się, współczesnym, świecie to jednak nie za mało? A gdyby tak pójść dalej? Wykorzystać pamięć o ofiarach do działania na plus?

My – ludzie, każdy z nas gotuje jakiś los innym ludziom. Dlaczego nie zastanowić się, zadziałać, postarać się, aby ten gotowany przez nas los innych był dobry i piękny. Ta transformacja serc i umysłów byłaby najlepszym pomnikiem dla ofiar. Jeśli staniemy się lepszymi ludźmi ze względu na ich pamięć, to ich śmierć zyska ponadczasowy, wielowymiarowy sens. Tak jak można na przestrzeni ograniczonej drutem kolczastym stworzyć piekło, da się również stworzyć – w mikroskali – namiastkę raju. Przetransformować piekło. Przecież tam, gdzie płonął las, życie odradza się ze zdwojoną siłą.

„Perspektywa HASAG-u” – obraz autorstwa Krzysztofa Gibaszewskiego

Przed HASAG-iem nie uciekniemy. Świat będzie badać ten temat, przetwarzać go i czerpać z niego korzyść. Dlaczego więc sami nie mielibyśmy tworzyć własnego sposobu opowiadania i przeżywania tej historii? Napisać własną opowieść, już nie o tym, jak to ludzie stworzyli piekło innym ludziom osiemdziesiąt lat temu, ale jak my dzisiaj tworzymy niebo? Nie tylko pamiętać o Holokauście, ale świadomie kreować współczesność?

W naszej, zdominowanej przez technologię, cywilizacji świat tak bardzo potrzebuje nowych idei. A Holokaust jest potężnym źródłem, z którego może wypłynąć renesans prawdziwie ludzkiej, humanistycznej myśli.

Skarżysko ma do tego potencjał. Potrzebna jest tylko świadomość i dobra wola. I słowo… Ono zawsze wszystko zaczyna i stanowi kamień węgielny pod każde działanie. Rewersem śmierci jest życie. My – nie posiadający emocjonalnych ran związanych z wojną – możemy pamiętać o Holokauście, jednocześnie wybijając rytm radosnego życia. Warto o tym pamiętać.

Krzysztof Gibaszewski

Przeczytaj również:

Krzysztof Gibaszewski ponownie pisze o HASAG-u, obozie pracy w Skarżysku. Tym razem w szerszej perspektywie

HASAG – obóz pracy przymusowej utworzony przez Niemców w czasie II wojny światowej na terenie ówczesnje Państwowej Fabryki amunicji, czyli obecnego Mesko. Istniał od sierpnia 1942 do przełomu sierpnia i września 1944 roku. Początkowo pracowali w nim ludzie narodowości polskiej, głównie przedwojenni robotnicy PFA. Z czasem, celem uzupełnienia braków kadrowych, w obozie zaczęto zatrudniać ludność żydowską pochodzącą z różnych części Polski. Obóz był podzielony na trzy podobozy – Werk A, Werk B i Werk C. Warunki pobytu i pracy ws obozie sprawiły, że HASAG stał się miejscem zagłady. Całkowitej liczby ofiar nie ustalono. Szacuje się, że w obozie mogło zginąć nawet 35 tysięcy osób.

Krzysztof Gibaszewski urodził się w Skarżysku-Kamiennej w 1986 roku. Ukończył Katedrę Judaistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zadebiutował książką „HASAG. Historia obozu pracy przymusowej w Skarżysku-Kamiennej”. Temat obozu kontynuował, już w ujęciu bardziej filozoficzny,, w książce „Perspektywa HASAG-u”. W innych swoich publikacjach również podejmuje kwestie filozoficznych rozważań nad naturą ludzką oraz jej duchowymi aspektami. Poza pisaniem również maluje, a inspiracje do tego czerpie z różnych źródeł, w których znaczną rolę odgrywają mitologia starożytna oraz chrześcijaństwo.

Publikacje Krzysztofa Gibaszewskiego:

  • HASAG. Historia obozu pracy przymusowej w Skarżysku-Kamiennej
  • W poszukiwaniu tego czegoś
  • Różności
  • Takaselandia
  • Usłysz wołanie
  • Mój piękny balkon. Autobiografia duszy
  • Perspektywa HASAGU
  • Ryszard Rosiński „Surrealizm” – teksty do albumu