Ogromny wpływ na moje życie, na to, kim jestem, jaka jestem, gdzie jestem, wywarł na mnie mój tato. Może się wydawać, że to nic nadzwyczajnego, ale ja mojego ojca nie znałam. Zmarł, gdy miałam kilka miesięcy.
Zupełnie go nie pamiętam, ale z drugiej strony, z każdym dniem mojego życia przekonuję się, jak bardzo dużo z niego jest we mnie i jak bardzo mnie tak naprawdę ukształtował.
Mój tato nazywał się Tadeusz Kuśmierczyk, zginął tragicznie w wieku 33 lat. Miał duszę artysty, szkicował, fotografował. Przypominał wyglądem Czesława Niemena. Zostało mi po nim trochę pamiątek – szkiców, pamiętników, zdjęć, książek. Wiele z nich po raz pierwszy zobaczyłam już w dorosłym życiu. Jedna książka, z dedykacją, którą napisał mi w dzień moich narodzin to mój bezcenny skarb…
Przez całe życie czułam pustkę po człowieku, którego nie znałam. Ta pustka zaczęła się wypełniać… tęsknotą. Tęsknotą za nim i za malarstwem. Przez długi czas nie potrafiłam się otworzyć i zacząć malować, ale miałam obrazy w sobie i musiałem je prędzej czy później wydobyć z siebie, odkryć zagadki ukryte w środku, uzewnętrznić je…
Marzenie o pójściu do liceum plastycznego nie ziściło się. W moim życiu pojawiły się włosy i stały się najważniejsze. Ale fryzjerstwo to też sztuka – sztuka tworzenia. W zawodzie fryzjera też ważna jest otwartość umysłu oraz wyobraźnia. Bez niej nigdy nie stworzymy dobrej fryzury, tak jak nie namalujemy obrazu.
Aż w końcu przyszedł ten moment… Natchnienie pojawiło się, gdy byłam z mężem na wycieczce w Barcelonie. Tam odwiedziliśmy muzeum Salvadora Dali. To mój guru. Uwielbiam surrealizm w jego wydaniu. Po powrocie namalowałam „Umysł człowieka”, a potem były kolejne obrazy.
Po pierwszym obrazie pojawił się głód. Był kolejny obraz. I kolejny. Nastąpiła eksplozja tego, co we mnie siedziało. W każdym moim obrazie jest dużo moich emocji. Nigdy nie uczyłam się malarstwa, to było we mnie, wyniknęło samo z siebie.
Pomysły czerpię ze znajomości z ludźmi, z otaczającego świata. Wszędzie, gdzie jestem, widzę obrazy. Wycinam sobie w wyobraźni fragment rzeczywistości. Wybrałam farbę olejną, nie akwarelę, bo obraz olejny jest dla mnie bardziej autentyczny.
Nie sprzedałam jeszcze żadnego obrazu, choć miałam propozycje kupna. Za to podarowuję je ludziom ważnym w moim życiu. Takim, którzy odcisnęli na moim życiu swoje piętno. Taką osobą jest Dorota Wodzińska, u której pracuję w Warszawie. Praca tam nadała mojemu życiu nowy sens. Podarowałam jej obraz „Nadzieja”, ponieważ Dorota zmagała się z nowotworem. Życie jest bezcenne, wszystko w życiu może ulec zniszczeniu, ale zawsze pozostaje nadzieja…
Dwa obrazy powstały dla moich synów, Kacpra i Dawida. Dawid to mój starszy syn. A mój tato używał pseudonimu artystycznego Dawid. Tylko, że ja o tym się dowiedziałam już wiele lat po urodzeniu syna. Więź ojca i córki potrafi być tak silna…
Moje obrazy to moje skarby. Malarstwo to obnażenie się z emocji, o których nie każdemu się mówi. Dobrze się stało, że mogłam to uzewnętrznić.
Zapraszam do obejrzenie moich obrazów.
Pozdrawiam.
A.