W Miejskim Centrum Kultury trwa właśnie nietypowa wystawa. Zamiast dzieł sztuki są na niej dzieła matki natury. Konkretnie – są to egzotyczne zwierzęta, z przewagą pająków. Wszystko odbywa się na rzecz Tosi Majewskiej, chorej dziewczynki ze Skarżyska-Kamiennej.
Gdy przychodzimy do Miejskiego Centrum Kultury w Skarżysku-Kamiennej na wystawę, zazwyczaj oglądamy na niej dzieła stuki – obrazy, rzeźbę, fotografię.
Tym razem mamy okazję zobaczyć to, co stworzyła sama natura. Właśnie rozpoczęła się tam wystawa terrarystyczna „Spiderland. W pajęczej sieci”. Jak nazwa wskazuje, zobaczymy tam zwierzęta, jakie trzymane są w terrariach.
Najwięcej jest pająków, ale nie takich, jakie zaglądają do naszych mieszkań. Są tam pająki rozmiarów, jakich w Polsce nie spotkamy. Malutkie okazy też resztą są.
Ponadto są węże, w tym waż zbożowy, z którym można sobie zrobić zdjęcie, ponieważ jest to gatunek niejadowity. Zobaczymy tam także kolorowe żaby oraz owady.
Zresztą, inną wystawę też można przy okazji obejrzeć. Na ścianach wiszą wciąż fotografie z wystawy „Władysław Bogacki, Pocztówki z Galicji 1920–1939”:
Zwierzęta na wystawie to własność skarżyszczanina Łukasza Mazurczaka, który ma imponującą hodowlę. Jak zdradza, zajmuje się tym już kilkanaście lat.
On i obsługa wystawy „Spiderland. W pajęczej sieci”, ekipa Fundacji Triada, chętnie opowiadają o zwierzętach, a te, które nie są niebezpieczne, wyjmują z terrariów, aby można było przyjrzeć się im bliżej.
Warto zajrzeć na wystawę nie tylko po to, aby zobaczyć egzotyczny świat zwierząt, ale też po to, aby wesprzeć małą dziewczynkę, mieszkankę Skarżyska-Kamiennej, Tosię Majewską. Antosia urodziła się z poważną wadą serca i musi przechodzić operacje oraz inne zabiegi. Niewykluczone, że w przyszłości będzie musiał przejść przeszczep serduszka.
Wystawa jest bowiem wydarzeniem charytatywnym. Wpływ z wejściówek, które wcale nie są drogie, bo kosztują tylko 10 złotych, zostanie przeznaczony na leczenie i rehabilitację Tosi. Również wpływ ze sprzedaży wystawowych gadżetów zasilą zbiórkę.
Na okoliczność wystawy powstała specjalna zbiórka internetowa dla Tosi Majewskiej na SiePomaga:
Wystawa „Spiderland. W pajęczej sieci” rozpoczęła się w środę 27 kwietnia 2022 roku i będzie czynna do soboty 30 kwietnia. Czynna jest w godzinach 10.00–18.00.
Wystawę „Spiderland. W pajęczej sieci” organizują Fundacja Triada, M Spiders i Miejskie Centrum Kultury
Zapraszamy!
Spiderland. W pajęczej sieci - charytatywna wystawa terrarystyczna dla Tosi Majewskiej
Dobiega końca rozbiórka budynku w Skarżysku-Kamiennej, w którym kiedyś funkcjonowało kilka szkół i przedszkoli, w tym Szkoła Podstawowa nr 11 i Gimnazjum nr 1. W niedalekiej przyszłości staną tu dwa apartamentowce.
1969–2022 to zakres dat istnienia budynku szkoły u zbiegu ulic Wiejskiej i Sokolej w Skarżysku-Kamiennej. Przez te lata działało tu wiele placówek edukacyjnych, które opuściły tysiące skarżyszczan. Niedługą zastąpią je bloki mieszkalne.
Przeczytaj o historii budynku przy Sokolej w Skarżysku, gdzie były m.in. SP 11 i Gimnazjum nr 1:
Rozbiórka budynku dobiega końca. W zasadzie została z nich już tylko hałda gruzu, który też już jest systematycznie wywożony. Po jego usunięciu teren zostanie wyrównany i będzie czekał na rozpoczęcie nowej inwestycji deweloperskiej.
A ta rozpocznie się najprawdopodobniej już w 2023 roku. W miejscu szkoły staną dwa apartamentowce, które wybuduje skarżyski deweloper Termovid. W każdym z nich będzie, jak informuje Wojciech Żelaśkiewicz z firmy Termovid, ok. 50 mieszkań. Mieszkańcy będą mieli dwupoziomowy parking na poziomie -1 i 0, a także własną siłownię. Nie będzie w nich za to lokali komercyjnych.
Dwa nowe bloki mieszkalne zostaną ukończone w 2025 roku i wtedy w tym miejscu będzie już pięć budynków postawionych przez Termovid.
Coroczne upamiętnienie Święta Narodowego Trzeciego Maja w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja odbędzie się w Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej i na osiedlu Zachodnie w Skarżysku-Kamiennej.
W 2022 roku minie 231. rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja. W Skarżysku-Kamiennej jak zawsze odbędą się uroczystości upamiętniające uchwalenie pierwszej w Europie i drugiej na świecie spisanej konstytucji.
Na obchody Święta Narodowego Trzeciego Maja w Skarżysku-Kamiennej, które odbędą się 3 maja 2022 roku, złożą się:
Godz. 9.30 – msza święta w Sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej
Godz. 11.00 – uroczystość przy pomniku „Bojownikom o niepodległość” na osiedlu Zachodnie, na które złoży się wystąpienie prezydenta Skarżyska Konrada Kröniga, akcent artystyczny oraz złożenie wiązanek.
Po mszy świętej na chętnych będzie czekał autobus, który pojedzie na dalszą część uroczystości pod pomnik. Po niej wróci tą samą trasą pod sanktuarium.
Na obchody Święta Narodowego Trzeciego Maja zapraszają prezydent Skarżyska Konrad Krönig oraz przewodniczący skarżyskiej rady miejskiej Leszek Golik.
Zapraszamy na obchody Święta Narodowego Trzeciego Maja w Skarżysku-Kamiennej; grafika: Urząd Miasta Skarżyska-Kamiennej
Powiatowe Centrum Rozwoju Edukacji i Powiatowa Biblioteka Pedagogiczna w Skarżysku-Kamiennej zapraszają do udziału w Powiatowej Grze Czytelniczej 2022, która będzie nosić tytuł „Polski pod patronatem”.
Powiatowa Gra Czytelnicza odbędzie się po raz piąty, a do udziału zaproszeni są uczniowie klas szóstych szkół podstawowych powiatu skarżyskiego.
Tegoroczna edycja nosi tytuł „Polski pod patronatem” i będzie odwoływać się między innymi do życia i twórczości literackich patronów 2022 roku, ustanowionych przez Sejm RP.
Na uczestników czeka fajna zabawa, która pozwoli sprawdzić wiedzę literacko-kulturową, a także umiejętność logicznego myślenia i kojarzenia faktów.
Powiatowa Gra Czytelnicza 2022 odbędzie się 12 maja 2022 roku w formie wirtualnej na Facebooku na profilu Biblioteki Pedagogicznej:
Zachęcamy szkoły do zgłaszania swoich podopiecznych, a uczniów do przekonania swoich nauczycieli do zgłoszeń. W grze może wziąć udział dowolna liczba uczniów danej szkoły, a każdy startuje indywidualnie.
Powiatowa Gra Czytelnicza 2022 odbędzie się w ramach XIX Tygodnia Bibliotek. Gra została objęta honorowym patronatem Starosty Skarżyskiego oraz Świętokrzyskiego Kuratora Oświaty.
Zapraszamy!
Powiatowa Gra Czytelnicza 2022 odbyła się.
Do gry przystąpili szóstoklasiści z dwóch skarżyskich szkół: SP nr 5 i Prywatnej Szkoły Podstawowej. Na uczestników czekało pięć zadań. Musieli między innymi rozpoznać wizerunki literackich patronów 2022 roku, poprawnie złożyć „rozsypane” cytaty z wierszy, rozpoznać bohaterów i artefakty z wierszy i opowiadań Marii Konopnickiej, wykazać się umiejętnością odmiany przez przypadki oraz wskazać jak najwięcej nazwisk pisarzy ukrytych w wykreślance.
Najlepiej z zadaniami poradzili sobie:
miejsce – Zofia Jabłońska – Prywatna Szkoła Podstawowa w Skarżysku-Kamiennej
miejsce – Jakub Wróbel – Prywatna Szkoła Podstawowa w Skarżysku-Kamiennej
miejsce – Sara Wiktorzak – Prywatna Szkoła Podstawowa w Skarżysku-Kamiennej
Po czterech latach przerwy do Skarżyska-Kamiennej znów przyjechali młodzi pianiści, aby rywalizować w Konkursie Młodych Pianistów „Nad Kamienną”, który organizuje Państwowa Szkoła Muzyczna.
Po przerwie wywołanej obostrzeniami pandemicznymi oraz remontem szkoły przyszli, miejmy nadzieję, wirtuozi fortepianu znowu pojawili się w skarżyskim „Muzyku”, aby rywalizować w konkursie.
W 37. edycji w szranki stanęło 34 młodych muzyków ze szkół muzycznych pierwszego stopnia z Buska-Zdroju, Chrzanowa, Kielc, Końskich, Krzeszowic, Płocka, Pruszkowa, Puław, Rabki Zdrój, Ruszkowic, Sieradza, Tomaszowa Lubelskiego, Warszawy, Wielunia oraz Skarżyska-Kamiennej.
Tym razem wśród laureatów nie było gospodarzy, natomiast bardzo dobrze spisali się uczniowie z Kielc, z Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego, którzy kilkukrotnie znaleźli się wśród nagrodzonych i wyróżnionych.
Koncert rozpoczął się recitalem w wykonaniu przewodniczącego jury prof. Andrzeja Tatarskiego. Oprócz niego w jury zasiedli dr hab. Andrzej Ślązak i Małgorzata Kowalska, którzy wraz z dyrektorką Państwowej Szkoły Muzycznej w Skarżysku-Kamiennej Ewą Krakowiak gratulowali młodym pianistom sukcesów. Do gratulacji dołączyli też zastępca prezydenta Skarżyska Krzysztof Myszka, wójt Bliżyna Mariusz Walachnia, sekretarz gminy Skarżysko Kościelne Monika Mączyńska oraz prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Skarżyskiej Szkoły Muzycznej „ProQltura” Paweł Kocia.
Po wręczeniu nagród odbył się koncert laureatów.
XXXVII Konkurs Młodych Pianistów „Nad Kamienną” 2022 – laureaci:
Kategoria I A
I miejsce ex aequo
Helena Muszyńska – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia im. Henryka Wieniawskiego w Warszawie
Daniel Zgorzelski – Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna w Płocku
II miejsce
Kinga Zapała – Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach
III miejsce ex aequo
Franciszek Firkowski – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia w Końskich
Franciszek Jasiński – Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach
Sofiia Svitlychna – Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach
Joao Zawidzki – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia im. Oskara Kolberga w Warszawie
Wyróżnienia:
Dawid Biegański – Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach
Aleksander Kałuziak – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia w Sieradzu
Róża Kuster – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia w Wieluniu
Gabriela Pabis – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia im. Janiny Garści w Chrzanowie
Wiktor Rudkowski – Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach
Leon Surdacki – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia im. Romualda Twardowskiego w Puławach
Julia Wiśniewska – Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach
Kategoria I B
II miejsce
Antoni Woszczyna – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia im. Janiny Garści w Chrzanowie
III miejsce
Antoni Dębicki – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia im. Zygmunta Noskowskiego w Krzeszowicach
Wyróżnienie:
Szymon Zigliński – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia w Końskich
Kategoria II
I miejsce
Adam Muszyński – Zespół Państwowych Szkół Muzycznych nr 1 w Warszawie
III miejsce
Bartosz Popiela – Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia im. Fryderyka Chopina w Nowym Targu filia Rabka–Zdrój
Wyróżnienie:
Maria Barzon – Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia nr 5 im. Henryka Wieniawskiego w Warszawie
Sponsorami konkursu „Nad Kamienną” 2022 byli:
Świętokrzyski Urząd Wojewódzki
Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego
Starostwo Powiatowe w Skarżysku-Kamiennej
Urząd Miasta Skarżyska-Kamiennej
Urząd Gminy Skarżysko Kościelne
Urząd Gminy Bliżyn
Bank Spółdzielczy w Suchedniowie
Stowarzyszenie Przyjaciół Skarżyskiej Szkoły Muzycznej „ProQltura” – współorganizator tegorocznej edycji konkursu.
Patronat nad konkursem objęli: Wojewoda Świętokrzyski Zbigniew Koniusz, Marszałek Województwa Świętokrzyskiego Andrzej Bętkowski, Starosta Skarżyski Artur Berus i Prezydent Miasta Skarżyska-Kamiennej Konrad Krönig.
Konkurs Młodych Pianistów „Nad Kamienną” to najstarszy konkurs pianistyczny w regionie świętokrzyskim – organizowany jest od 1983 roku. Początkowo rywalizowali w nim ze sobą uczniowie szkół muzycznych Ostrowca Świętokrzyskiego, Starachowic i Skarżyska-Kamiennej, miast położonych nad rzeką Kamienną i stąd jego nazwa. W latach 2019–21 konkurs nie odbył się w związku z przeprowadzanym remontem szkoły muzycznej oraz z powodu pandemii COVID-19. W 2022 roku konkurs został ponownie zorganizowany z nadzieją na utrzymanie ciągłości organizacyjnej w kolejnych latach. Wznowienie zmagań konkursowych zbiega się z obchodami jubileuszu 60-lecia skarżyskiej szkoły muzycznej. Konkurs stanowi integralną część historii nie tylko szkoły, ale także Skarżyska-Kamiennej i województwa świętokrzyskiego.
Konkurs Młodych Pianistów „Nad Kamienną” 2022 - Skarżysko-Kamienna
Pracownicy skarżyskiego oddziału PGE Obrót przyłączyli się do akcji „Lasy pełne energii”, sadząc drzewa w lasach podlegających Nadleśnictwu Skarżysko.
„Lasy pełne energii” to coroczna akcja spółek skupionych w Grupie Kapitałowej PGE. Jak zawsze dołączyli do niej również pracownicy PGE Obrót, w tym oddziału ze Skarżyska-Kamiennej.
W minioną sobotę ponad pięćdziesięciu pracowników firmy udało się tuż za zagranicę Skarżyska-Kamiennej, do Leśnictwa Budki. Tam czekało na nich tysiąc sadzonek drzew – dębów oraz lip.
Po sadzeniu skorzystali z gościnności Nadleśnictwa Skarżysko i bawili się na pikniku rodzinnym w siedzibie nadleśnictwa.
– Dzięki inicjatywie „Lasy pełne energii” realizujemy działania z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu oraz zrównoważonego rozwoju. Ta akcja kształtuje właściwe postawy społeczne i ekologiczne, a także sprzyja nawiązywaniu i pielęgnowaniu relacji dobrosąsiedzkich z lokalnymi społecznościami. Zamówiliśmy sobie pogodę, posadziliśmy dużo drzew, nastroje dopisywały, więc akcja była jak najbardziej udana – powiedział Bartosz Rojek, dyrektor PGE Obrót Oddział Skarżysko-Kamienna.
Do wielkiej armii, która walczy o mała Tosię, dołączają kolejni członkowie – tym razem będą to zwierzęta. Konkretnie pająki i inne tym podobne trzymane w terrariach. Będzie też wąż, z którym będzie można sobie zrobić zdjęcie. Wszystko na wystawie „Spiderland. W pajęczej sieci” w MCK w Skarżysku.
Mała Antosia Majewska, która urodziła się z poważną wadą serca, wymaga stałej pomocy i opieki lekarskiej. To kosztuje ogromne pieniądze i dlatego potrzebna jest pomoc ludzi o wielkich sercach.
Tosia Majewska z mamą
Tym razem z pomocą dla malutkiej dziewczynki ruszyła skarżyska Fundacja Triada oraz również pochodzący ze Skarżyska-Kamiennej hodowca pająków i innych zwierząt.
Wspólnie postanowili, że pokażą te egzotyczne i piękne zwierzęta wszystkim chętnym w Miejskim Centrum Kultury podczas wystawy terrarystycznej. Wejściówka będzie kosztować jedyne 10 złotych, a cały wpływ zasili konto Tosi.
Podczas wystawy będą też do nabycia różne gadżety, w tym kubki, koszulki czy torby, a wpływy z ich sprzedaży również dostanie Tosia.
Dochód z wystawy powędruje na specjalnie utworzoną na ten cel zbiórkę na portalu crowdfundingowym SiePomaga:
Wystawa „Spiderland. W pajęczej sieci” potrwa od 27 do 30 kwietnia 2022 roku w Miejskim Centrum Kultury w Skarżysku-Kamiennej. Będzie czynna od godz. 10.00 do 18.00.
Zobacz relację z wystawy „Spiderland. W pajęczej sieci” na rzecz Tosi Majewskiej:
Ponadto, w środę 27 kwietnia, w godz. 16.00–18.00 i w czwartek w godz. 10.00–13.00 będzie można sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie z wężem zbożowym, a wykonają je członkowie Klubu Fotograficznego Zoom.
Zapraszamy!
Tosia Majewska, mieszkanka Skarżyska-Kamiennej, urodziła się z wadą serca o nazwie HLHS (hypoplastic left heart syndrome), czyli zespołem niedorozwoju lewego serca. Wada ta polega na tym, że lewa komora serca nie wykształca się prawidłowo. Wskutek tego Tosia musiała już i będzie musiała jeszcze przejść operacje serca. Za nią są już dwie. Teraz, w kwietniu 2022 roku, czeka na cewnikowanie serca oraz badania pocovidowe.
Wystawa „Spiderland. W pajęczej sieci” odbędzie się w Miejskim Centrum Kultury w Skarżysku-Kamiennej
Przedstawiamy prace nagrodzone w Konkursie Dziennikarskim 2022, który organizuje II Liceum Ogólnokształcące. Młodzież, która zdecydowała się wystartować w konkursie, przedstawiła ciekawe opowieści, a każda z nich dotyka historii Skarżyska-Kamiennej.
W 2022 roku odbyła się piąta edycja Konkursu Dziennikarskiego. Organizuje go Magdalena Wiśniewska-Ciaś, nauczycielka w II Liceum Ogólnokształcącym w Skarżysku-Kamiennej.
W tej edycji uczestnicy mieli zaproponowane dwa tematy, a nowością była możliwość nagrania filmu, z czego skorzystały dwie osoby.
Na kolejnych stronach przedstawiamy nagrodzone prace, cztery w formie pisemnej i dwa w formie nagrania wideo.
Wyniki Konkursu Dziennikarskiego 2022 i relacja z wręczenia nagród znajdują się tutaj:
1. Wielcy ludzie w małym miasteczku – Weronika Bilska – wyróżnienie reportaż pisany
Weronika Bilska – Szkoła Podstawowa nr 4 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż pt. „Wielcy ludzie w małym miasteczku”, nauczyciel przygotowujący – Anna Nurzyńska.
Wielcy ludzie w małym miasteczku
Zbiegać za jednym klejnotem pustynie, Iść w toń za perłą o cudu urodzie, Ażeby po nas zostały jedynie Ślady na piasku i kręgi na wodzie. – Leopold Staff
Od zawsze interesuję się historią. Lubię wyobrażać sobie wydarzenia, o których była mowa na lekcjach, i ludzi, którzy kształtowali nasze dzieje. Zdałam sobie jednak sprawę, że niewiele wiem o historii mojego rodzinnego miasta. Moją ciekawość pobudziła rozmowa z babcią. Pewnego wieczoru usłyszałam od niej, że mój prapradziadek pracował w odlewni ,,Kamienna”, która dziś już nie istnieje. To mnie skłoniło do cofnięcia się myślą o dekady i nasunęło pytania o historię nie tylko jednego zakładu, ale całego miasta.
Historia ta zaczyna się na Kresach, skąd pochodzi szlachecka rodzina Witwickich. Założyciel odlewni Jan Witwicki urodził się w 1844 roku. Brał udział w powstaniu styczniowym, a po klęsce wyjechał do Paryża. Po ukończeniu studiów w Belgii pracował w Petersburgu, potem budował kolej na Syberii. Gdy znalazł się w naszych stronach, przyjął posadę kierownika odlewni w Bliżynie. Wkrótce kupił zakład w Skarżysku.
Dzięki zapiskom miłośnika Skarżyska inż. Stanisława Sławińskiego możemy poznać bliżej pozostałych członków rodu Witwickich. Pradziad Jana Witwickiego, również Jan, był nauczycielem w sławnym Liceum w Krzemieńcu oraz dyrektorem szkoły w Winnicy. Jako niezwykła postać została zapamiętana również siostra Jana Witwickiego Helena, urodzona w 1841 roku, utalentowana pianistka i działaczka społeczna. Wspierała w działalności dobroczynnej swego brata, który założył ochronkę dla dzieci i punkt pomocy lekarskiej dla pracowników.
Rodzina Witwickich żyła w Skarżysku-Kamiennej, gdy nasze miasto rozwijało się dynamicznie i rosło w siłę – od końcówki XIX wieku aż do czasów II wojny światowej. Ich znakiem rozpoznawczym była odlewnia, założona przez Jana Witwickiego. W odlewni i założonej przy niej stalowni zatrudnienie znalazło kilkaset osób z terenu Skarżyska i okolic. Zakład produkował naczynia kuchenne i odlewy kanalizacyjne, a także elementy centralnego ogrzewania. Wkrótce powstała również emaliernia, której wyroby bardzo szybko zyskały uznanie w kraju i za granicą. Oprócz głównej produkcji na uwagę zasługują artystyczne odlewy stolików, figurek, etażerek, medalionów naszych bohaterów narodowych – Mickiewicza, Słowackiego, Kościuszki, Poniatowskiego, Kraszewskiego, Sienkiewicza, a także medaliony upamiętniające powstania. Przez Jana Witwickiego odlany był naturalnej wielkości powstaniec z roku 1863.
Po śmierci Jana Witwickiego właścicielem „Kamiennej” został jego syn Kazimierz urodzony w Bliżynie w 1888 roku. Przejęte po ojcu firmy do końca utrzymywał na wysokim poziomie.
Na terenie starego zakładu Witwickich był mały park między rzeką a obecną ulicą 3 Maja. W środku stała drewniana willa piętrowa. Mieszkał w niej właściciel zakładu „Kamienna” Kazimierz Jan Witwicki z rodziną. Na portalu „Dawne Skarżysko” natknęłam się na opis domu, pochodzący od Elżbiety Lubicz-Bakanowskiej, wnuczki Jana Witwickiego.
W okazałym domu z oranżerią, w której przez cały rok kwitły krzewy, podłogi wyłożone były parkietami. Doprowadzono elektryczność i założono centralne ogrzewanie. W salonie z błękitnymi meblami przyjmowano gości, którzy podziwiali elegancję i nowoczesność siedziby Witwickich. Wśród gości była szczególna postać: Józef Piłsudski, który zatrzymał się u Witwickich, gdy po wybuchu I wojny światowej III Batalion Legionów wkroczył do Kielc. Fakt ten został upamiętniony żeliwnym odlewem o treści:
„W tym domu kwaterował komendant pierwszej brygady legionów Józef Piłsudski – Marszałek Polski w czasie walk legionowych o niepodległość Polski w 1914 – 1915 r.”
Na obwodzie tablicy wężyk generalski, w rogach Krzyże Virtuti Militari, na środku było godło państwowe. W części górnej tablicy umieszczono płaskorzeźbę popiersia Józefa Piłsudskiego. Tablicę wmurowano w ścianę domu, w którym mieszkał zięć Jana Witwickiego Tadeusz Wiśniewski z rodziną, a obecnie przechowuje ją Muzeum im. Orła Białego.
Dziś po Witwickich w Skarżysku-Kamiennej śladów zostało niewiele. Wkrótce po zakończeniu II wojny światowej zmarł Kazimierz Witwicki, a zakład przejęło państwo. Ale i wówczas rozwój odlewni trwał, uruchomiono nawet nowe linie produkcyjne. Dopiero zmiany ustrojowe po 1989 roku doprowadziły do upadłości fabryki „Kamienna”. Z dawnego zakładu pozostały szczątki. Budynki wzniesione przez Witwickich rozebrała okoliczna ludność. Resztki fabryki Jana Witwickiego stanowią dziś część Centrum Handlowego „Matbud”. Dom również zniknął z mapy miasta.
Witwickich upamiętniono ulicą w Dolnej Kamiennej. W siedzibie Straży Pożarnej można obejrzeć tablicę poświęconą Janowi Witwickiemu jako założycielowi pierwszej w naszym mieście straży ogniowej. Jednak głównym miejscem, gdzie można oddać tej zasłużonej rodzinie należyty hołd, jest cmentarz na osiedlu Zachodnie.
Ciekawa historia. Działali tutaj wielcy ludzie, z talentem i rozmachem. Ale moje pokolenie o nich zapomniało. Kiedy przy ulicy 3 Maja poszukiwałam pamiątek po tych wydarzeniach, trudno mi było uwierzyć, że stała tu kiedyś wielka fabryka, a w ogrodzie nad rzeką – dom zawsze pełen ludzi. Wyobraziłam sobie tę dzielnicę, gdy przeżywała dni świetności. Pracowników spieszących do odlewni, zabieganych, zmęczonych, śmiejących się. Jak im się wiodło, czym się zajmowali, jak spędzali czas wolny? Każdy miał swoje miejsce w zakładzie, każdy nad czymś pracował. Tętniło tu życie. Gwar, ruch, nowoczesność. W myślach odtwarzam wygląd odlewni, wielkie piece, maszyny. Wszystko, co wydawało się dalekie i odległe, na moment staje się bliskie jak na wyciągnięcie ręki, lecz za chwilę znów znika.
2. Zapomniany sukces. Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej – Julia Bilska – III nagroda reportaż pisany
Julia Bilska – Szkoła Podstawowa nr 4 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż pt. „Zapomniany sukces. Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej”, nauczyciel przygotowujący – Anna Nurzyńska.
Zapomniany sukces. Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej
10 marca 1844 roku w miejscowości Kszczonów (obecnie Krzczonów) nastąpiły narodziny wielkiego człowieka przemysłu, Jana Witwickiego, postaci niezwykle ważnej dla Skarżyska-Kamiennej.
Kiedy 22 stycznia 1863 roku wybuchło powstanie, Jan Witwicki wziął w nim udział. Po klęsce powstania udał się do Paryża, po czym pobierał nauki i pracował w wielu krajach.
W roku 1884 został powołany na Członka Rzeczywistego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie ze względu na swoje muzyczne zdolności, którymi zresztą chlubić się mogła cała jego rodzina, zaprzyjaźniona z rodziną Fryderyka Chopina. Stryj Jana Witwickiego – Stefan – był bliskim przyjacielem wybitnego kompozytora i pisał słowa do jego muzyki. Ludwika Jędrzejewicz, siostra Fryderyka Chopina, dawała lekcje Felicji Witwickiej – matce Jana Witwickiego. Helena Witwicka, siostra Jana, nazywana była pierwszą polską chopinistką. Oprócz tego znała biegle cztery języki. W roku 1888 wyruszyła do Japonii, a w podróży dawała liczne koncerty. Jan zaś grywał na wiolonczeli i od czasu do czasu występował publicznie.
W roku 1885 Jan Witwicki powrócił na ziemie polskie z Rosji, gdzie budował linie kolejowe, z dużym kapitałem i doświadczeniem zawodowym. Około roku 1886, po kilku latach pracy w dzierżawionych zakładach, zachęcony rozwojem pobliskiej linii kolejowej, wykupił nieczynny zakład w Kamiennej. Specjalnością jego odlewni szybko stały się elementy centralnego ogrzewania, wodociągów i kanalizacji, urządzenia sanitarne oraz naczynia kuchenne. W krótkim czasie odlewnia Witwickich stała się jednym z ważniejszych pracodawców w regionie.
W 1897 r. Witwicki na części terenów zakładowych zorganizował Towarzystwo Akcyjne Zakładów Żelaznych i Stalowych “Skarżysko”, które niedługo po powstaniu zbudowało dwa wielkie piece i gruszkę besemerowską. Obok produkcji stali spółka utworzyła zakład “Neptun” mający produkować cement portlandzki. Zakład „Kamienna” rozwijał się prężnie, miał nawet wybudowaną bocznicę kolejową biegnącą od ulicy Towarowej, przez ulicę zwaną „Linijką”, do obecnej ulicy 3 Maja i na teren zakładowy. Bocznica uruchomiona została 23 listopada 1897 roku. Później linia została przedłużona do cementowni mieszczącej się na zachód od dawnej stalowni przy ulicy Fabrycznej.
W roku 1899 Jan Witwicki założył pierwszą w Kamiennej ochotniczą straż ogniową. 30 sierpnia 1903 r. doszło do kolizji powozu Jana Witwickiego z pociągiem, a odlewnia popadła w kłopoty finansowe, pomimo zaangażowania syna Jana – Kazimierza Witwickiego.
Na domiar złego w roku 1905 wybuchła rewolucja. Doszło do strzelaniny, a rozwścieczony tłum robotników zatrzymał pracę wielkiego pieca zakładu „Skarżysko”, który zbankrutował w roku 1906. Później został przekształcony w fabrykę chemiczną Organika-Benzyl. Pozostała część zakładu była dalej, do czasu II wojny światowej, kierowana przez Kazimierza Witwickiego.
Po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku i śmierci Kazimierza odlewnia i emaliernia „Kamienna” zostały znacjonalizowane. Zaczęto produkować tam elementy wyposażenia domu.
Na terenie zakładów, pomiędzy rzeką a obecną ulicą 3 Maja, był mały park z piętrową willą pośrodku. Mieszkała w niej rodzina Witwickich. Gdy po wybuchu I wojny światowej, w dniu 22 sierpnia do Kielc wkroczył III Batalion Legionów, gościł tu marszałek Józef Piłsudski, co zostało upamiętnione na żeliwnym odlewie o treści:
„W tym domu kwaterował komendant pierwszej brygady legionów Józef Piłsudski – Marszałek Polski w czasie walk legionowych o niepodległość Polski w 1914–1915 r.”
Na obwodzie tablicy znalazł się wężyk generalski, a po rogach krzyże Virtuti Militari. W centrum znajdowało się godło, w górnej części zaś płaskorzeźba popiersia Józefa Piłsudskiego. Tablica została wmurowana w ścianę domu, gdzie mieszkał zięć Jana Witwickiego Tadeusz Wiśniewski z rodziną. Gdy po latach wille zostały rozebrane, tablicą zaopiekowała się biblioteka fabryczna.
Z czasem w niepamięć odchodzą ludzie, wydarzenia, zwyczaje. Upamiętniamy to tylko, co zapragniemy pamiętać. Po wielkich ludziach nazywamy ulice, dworce, lotniska, a także stawiamy im pomniki, budujemy piękne grobowce. Mimo wszelkich starań o wielu ludziach zapomniał już świat. Studiując mapę Skarżyska-Kamiennej, może trafimy przypadkiem na uliczkę nazwaną imieniem Witwickich, niezbyt długą, raczej zaniedbaną, położoną w pobliżu ulicy 3 Maja. Na ulicy Witwickich stoi jedynie parę domów.
Na cmentarzu w dzielnicy Zachodnie w Skarżysku-Kamiennej znajduje się grobowiec rodziny Witwickich. Pochowano tam sześć osób, choć przez pewien czas wiadomo było jedynie o pięciu.
Pochowani to: Felicja Witwicka, Jan Witwicki, Helena Witwicka, Kazimierz Witwicki oraz Maria Witwicka. Szóstą osobą była Helena z Krauzów Witwicka, czyli druga żona Jana.
Współcześni mieszkańcy Skarżyska nie znają już rodziny Witwickich. Czy to dlatego, że czas ich sławy się skończył? Czy tak powinno być? Witwiccy niezwykle przyczynili się do rozwoju Skarżyska-Kamiennej i zasłużyli na pamięć. Łyżka odlewnicza jest przecież do dziś częścią herbu miasta. Jak pisze Wisława Szymborska: „Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy”, każdego zasłużonego człowieka należy zapamiętać, gdyż już nigdy nie będzie nikogo takiego samego jak on. Z przykrością, po zapytaniu wielu osób w różnym wieku, muszę stwierdzić, że pamięć o Witwickich się zaciera. Największym wrogiem pamięci jest czas, jesteśmy my sami.
„Jeden krok do przodu przybliży cię do przyszłości,
lecz jeden krok w tył nie cofnie tego co już było”.
3. Co się tu dzieje? – Amelia Banach – II nagroda reportaż pisany
Amelia Banach – Szkoła Podstawowa nr 3 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż „Co się tu dzieje?”, nauczyciel przygotowujący – Anna Sobota.
Co tu się dzieje?
– Dzień dobry, Anna Zakrzewska – tak przedstawiła się szczupła kobieta w średnim wieku, z którą spotkałam się 16 lutego 2022 r. w Miejskim Centrum Kultury w Skarżysku-Kamiennej. Na pierwszy rzut oka wydała mi się bardzo sympatyczna, co sprawiło, że przestałam się denerwować.
Weszłyśmy do budynku, który zdecydowanie wyróżniał się od innych, znajdujących się w pobliżu. Jego budowę rozpoczęto w latach pięćdziesiątych XX wieku i trwała ona dziesięć lat. 8 lutego 1964 roku oddano do użytku całkowicie wykończony Zakładowy Dom Kultury, który z chwilą przekazania rozpoczął działalność kulturalno-oświatową. Była to największa powojenna inwestycja tego rodzaju w ówczesnym województwie kieleckim. Można powiedzieć, że mamy w Skarżysku perłę architektury socrealistycznej. To obiekt monumentalny, przy którym człowiek czuje się tak mały jak żuczek. Uwagę nadal zwraca sześć dużych kolumn, znajdujących się przy wejściu. Siedzimy już na fotelach w foyer, a pani Zakrzewska zaczyna opowiadać o sobie. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła, gdy pracowała w bibliotece. Na początku tworzyła tylko w wolnym czasie. Intensywniej zaczęła pisać po przejściu na emeryturę. 8 czerwca 2018 roku w MCK-u odbyła się promocja jej książki pt. „Dwa ogrody”, zbioru wierszy i opowiadań.
– Już od samego początku, jak tylko zbudowano Dom Kultury, bardzo chętnie włączałam się do różnych wydarzeń, które się tu odbywały. Pamiętam pierwszą zabawę karnawałową… Dla mnie, małej dziewczynki, był to po prostu pałac. Człowiek nie wiedział, gdzie podziać oczy. Byłam zachwycona gmachem, czarownym światem bajki na żywo, który tworzyła pani Herman – wspomina.
Przerywa nam dźwięk telefonu.
– Jestem w Domu Kultury. Próbę do przedstawienia mam później – powiedziała do telefonu.
– Przepraszam, dzwonił mój kolega, z którym wspólnie działamy w klubie poetyckim. 31 maja 2019 r. obchodziliśmy 30-lecie grupy literackiej „Wiklina”, do której należę. W MCK-u odbywają się różnego rodzaju warsztaty, podczas których prezentuję swoje wiersze. Ostatnie takie spotkanie miało miejsce 8 października 2021 r. pod hasłem „Jesienne impresje”. Mieszkam blisko, więc często tu przychodzę. Spotykam znajomych, realizuję swoje pasje. Za godzinę, będę brała udział w próbie do przedstawienia pt. „Kopciuszek”, w którym gram główną rolę – dodała.
Bardzo chciałabym obejrzeć ten spektakl – pomyślałam, żegnając się z panią Anią.
Warto wiedzieć, że w MCK-u prowadzone są zajęcia tematyczne pod okiem wykwalifikowanych instruktorów. Można rozwijać swoje umiejętności w ramach kół plastycznych, fotograficznych, teatralnych czy muzycznych. Tu też odbywa się corocznie Ogólnopolski Konkurs Recytatorski im. Leopolda Staffa, który jest znaną imprezą kulturalną w kraju. W holu prezentowane są obrazy miejscowych artystów. Warto oglądać wystawy, zwłaszcza po warsztatach w plenerze. Kilkanaście dni później byłam umówiona na kolejne spotkanie, tym razem z pracownikiem Miejskiego Centrum Kultury, panem Przemysławem Królem, który od 1999 r. zajmuje się obsługą techniczną.
– Jeśli ma być ciekawie, to muszę wejść na górę i zapalić światło – powiedział pan Przemysław.
Odgłosy metalowych schodów. Ciemność. Złapałam się barierki i ostrożnie podreptałam za moim przewodnikiem.
– To wewnętrzna klatka schodowa, znajdująca się zaraz przy scenie, którą widać na dole. Przed nami jest tak zwany most portalowy, na którym można zamontować reflektory – wyjaśnił.
Na scenie byłam pierwszy raz i czułam się wyjątkowo. Sala widowiskowa utrzymana jest w tonacji różowo-pomarańczowo-fioletowej. Cóż, gusta nie podlegają dyskusji. Boczne ściany pierwotnie miały zielononiebieski kolor, dlatego że są wykonane z oryginalnego morskiego pumeksu. Niestety zostały zamalowane fioletową farbą.
– Kiedy spojrzymy w górę, zauważymy dużo czarnych rurek. Są to tzw. sztankiety, do których mocowane są różnego rodzaju dekoracje potrzebne podczas spektaklu. Za sceną znajduje się głośnia. Charakterystyczny element tego typu budowli. Powoduje ona, że dźwięk odbija się i wzmacnia na scenie. Dlatego mamy tak dobrą akustykę w tym pomieszczeniu – tłumaczył pan Przemek, stojąc nad orkiestronem, miejscem, w którym w trakcie występów siedziała orkiestra i grała „na żywo”.
Bardzo dużo dowiedziałam się o pracy dźwiękowca od pana Przemysława Króla. Jest specjalistą w swojej dziedzinie i dużo wie na temat MCK.
– Ciekawostką jest to, że pod salą widowiskową, znajduje się schron przeciwatomowy. Przewidziano go dla około 300 osób, głównie ważnych urzędników z czasów PRL-u – dodał.
Gdy oglądaliśmy inne pomieszczenia, odnalazła nas pani Grażyna Majewska, obecny dyrektor Miejskiego Centrum Kultury.
– Słyszeliście, że mamy tu kawałek Warszawy? Większość cegieł wbudowana w fundamenty pochodzi z rozbiórki stolicy. Na innych, dokupionych, a jest ich ok. 10% można zobaczyć datę 1948 r. – powiedziała i pobiegła do swoich obowiązków.
Przechodzimy dalej korytarzem, do części, która nie została wyremontowana w 2011 r. Podziwiam kilka jasnych kolumn wykończonych oryginalnym stiukiem weneckim, znajdującą się obok małą salę wykorzystywaną m.in. jako miejsce konkursów recytatorskich. Stajemy w cieniu. Za nami kawiarnia, w której rok temu odbył się remont.
Pan Przemysław opowiada o występach znanych polskich artystów. Różne ciekawostki o wymaganiach naszych rodzimych gwiazd. Gościli tu m.in. Alicja Majewska, Maciej Maleńczuk czy Michał Bajor. Niedługo będzie można posłuchać Andrzeja Piasecznego.
Warto wiedzieć, co się dzieje w Miejskim Centrum Kultury. Kino, koncerty, spotkania, przedstawienia, wystawy, możliwość rozwoju zainteresowań i pasjonaci, pracujący tu, nie tylko przy obsłudze różnych imprez. To naprawdę przytulne, ciekawe i inspirujące miejsce. Dla mnie na pewno!
4. Czy moja szkoła ma duszę? – Gabriela Huszno – I nagroda reportaż pisany
Gabriela Huszno – Szkoła Podstawowa nr 3 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż „Czy moja szkoła ma duszę?”, nauczyciel przygotowujący – Anna Sobota
Czy moja szkoła ma duszę?
Stara ta moja szkoła. Na zewnątrz kamień, wewnątrz drewniana boazeria, wąskie korytarze i mnóstwo zaułków. Jedyna taka w mieście!
Uczę się w Szkole Podstawowej nr 3 w Skarżysku-Kamiennej, która znajduje się przy ul. Sportowej 30. Ostatnio moją uwagę przykuły obrazy wiszące na ścianach. Przedstawiają sceny z powieści Henryka Sienkiewicza, obecnego patrona szkoły. Niczym detektyw postanowiłam, że dokładnie zbadam historię tego miejsca.
Z kroniki szkolnej dowiedziałam się, że placówka powstała w 1933 r. Wmurowano wtedy kamień węgielny oraz szkatułkę z aktem erekcyjnym i monetami, będącymi wtedy w obiegu. W 1936 r. odbyła się uroczystość nadania szkole imienia Marszałka Józefa Piłsudskiego. Osiedle Staffa, do którego należy szkoła, powstało w latach 30. Budynki są z kamienia i piaskowca. Na uwagę zasługuje jasne, ceglane ramowanie, które widać m.in. przy oknach i drzwiach. Takie połączenie dodaje uroku i tworzy unikalny klimat tego miejsca w regionie, ale też w kraju.
Wiele pokoleń uczęszczało do tej placówki oświatowej. Jedną z takich rodzin są państwo Ziarkowscy, więc udałam się do nich z wizytą. Pani Halina w latach 1952-1960 była uczennicą tej szkoły, a potem pracowała w obsłudze.
– Mało wiem na temat historii SP3, bo się nią nie interesowałam. Muszę się natomiast pochwalić, że tablicę, która znajduje się na elewacji budynku oraz rysunki związane z powieściami Sienkiewicza projektował i wykonał mój mąż Anatol w 1996 r. – mówi pani Ziarkowska.
Do szkoły uczęszczali jej synowie, wnuk oraz synowa.
– Miło wspominam lata szkolne, a najbardziej kolegów, których poznałam. – mówi pani Ewa (41 lat) i recytuje z pamięci fragment hymnu szkolnego, po tylu latach…
Po lekcjach umówiłam się na rozmowę z nauczycielką klasy 2b, panią Iwoną Młodawską-Kasprzycką, która w tej placówce pracuje już 38 lat. Zaimponowała mi swoją wiedzą na temat historii szkoły. Rozmawiając z nią, czułam, że jest pasjonatką.
– Pan Stefan Komar, kierownik (tak wówczas nazywano dyrektora szkoły) w latach 1972–75, opowiadał mi, że w mojej dawnej klasie na górnym piętrze w czasie II wojny światowej była sypialnia dla Niemców, a tu, gdzie są teraz szatnie, znajdowało się więzienie. Salę gimnastyczną zamieniono na piekarnię. Fabryka Amunicji objęła patronatem naszą szkołę. Wielka, skórzana kronika z metalowymi okuciami została ufundowana przez komitet założycielski szkoły w 1936 r. Popatrz na to pismo kaligraficzne. Dziś nikt już tak nie pisze. To wspaniała pamiątka z czasów przedwojennych. Któregoś dnia zobaczyłam na korytarzu mężczyznę, który z zaciekawieniem rozglądał się wokół. Kiedy do niego podeszłam, powiedział mi, że nie widział tak cudownego miejsca – mówi.
Pani Iwona twierdzi, że szkoła od zawsze wyróżniała się wśród innych placówek. Była wspaniałym miejscem do pracy, nauki i zabaw. Poczułam, że odkrywam historię. Drążyłam dalej i trafiłam do archiwum. Ciekawiły mnie stare kroniki, które się tam przechowuje. W jednej z nich rzuciło mi się w oczy zdjęcie z pierwszego festynu szkolnego.
– Ich pomysłodawcą był ówczesny dyrektor pan Michał Zakrzewski (1990–2000). Nasza placówka jako pierwsza w mieście zorganizowała taką imprezę dla społeczności lokalnej. Była to okazja do prezentacji dokonań uczniowskich. Festyny stały się tradycją naszej szkoły. Potem zaczęto je też organizować w innych placówkach – mówi pani Iwona.
Od nauczycieli dowiedziałam się, że uczniowie jeździli na Zloty Sienkiewiczowskie. Postanowiłam zgłębić temat. Udałam się do pani Joanny Kalety, nauczycielki matematyki, ówczesnej opiekunki samorządu uczniowskiego.
– Inicjatorem pierwszego zlotu w 1993r. był pan Antoni Cybulski, dyrektor Muzeum Sienkiewiczowskiego w Woli Okrzejskiej. Na pierwsze spotkanie przybyło wiele szkół, wśród nich i nasza. Zostaliśmy zakwaterowani w pobliżu muzeum Henryka Sienkiewicza. Nocowaliśmy w ogromnych, wojskowych namiotach w ogrodzie szkolnym. Z biegiem lat impreza się rozrosła i każdego roku inna szkoła była gospodarzem zjazdu. Uczestniczyliśmy w nich 18 razy. – Niedługo szkoła będzie obchodzić swoje 90-lecie – mówi pani Kaleta.
A jak wyglądały poprzednie jubileusze?
– Pamiętam 70-lecie. Zaprosiliśmy rodzinę Sienkiewicza, wnuczkę i prawnuczkę oraz absolwentów, którzy występowali w części artystycznej. Salę gimnastyczną pięknie udekorowano, wystawiono księgi absolwentów oraz kroniki. Szkoła z duszą? Tak, bo ma tradycje, swój klimat i cudownych ludzi. Wspomnienia dzieci i dorosłych zawsze są najlepsze z podstawówki. – Moje najmilsze przeżycia łączą się z rolą wychowawcy. Uważam, że to ludzie tworzyli to miejsce – dodaje.
Pan Michał Zakrzewski, były dyrektor SP3, na 70-leciu w dniu 21.05.2005 r. powiedział:
„Tu bowiem znalazłem zrozumienie w dążeniu do nadrzędnych celów jakie stawialiśmy sobie w pracy nauczycielskiej, a więc w pracy dla dobra dziecka”.
– Kultywuję tradycje, bo dla mnie zawsze to było najważniejsze. – mówi pani Kaleta – To, że uczymy pokolenia, tworzy ten specyficzny klimat placówki. – Mogę z dumą powiedzieć, że ta szkoła ma duszę. Jesteśmy jedną z czterech podstawówek w mieście, które posiadają swój hymn. Powstał on w latach 1971/1972. Słowa napisała pani Hanna Miłaszewska, nauczycielka historii, a melodię stworzyła pani Halina Antosiewicz, nauczycielka muzyki – mówi pani Iwona.
Na pierwszy rzut oka widać, że ta placówka ma swój klimat. Wystarczy tylko przekroczyć jej próg…
„Żyj nam droga nasza szkoło, codziennej wiedzy krynico!” – śpiewam hymn i wierzę, że tak będzie.
5. Stary Kościół pw. św. Józefa Oblubieńca na Zachodnim – Lena Faliszewska – I nagroda ex aequo reportaż filmowy
Lena Faliszewska – Szkoła Podstawowa nr 3 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż „Stary Kościół pw. św. Józefa Oblubieńca na Zachodnim”, nauczyciel przygotowujący – Małgorzata Skuza.
6. Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej – Zuzanna Skuza – I nagroda ex aequo reportaż filmowy
Zuzanna Skuza – II Liceum Ogólnokształcące w Skarżysku-Kamiennej – reportaż „Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej”, nauczyciel przygotowujący – Magdalena Ciaś.
Film otrzymał również nagrodę w kategorii dodatkowej jako najlepsza praca na temat „Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej”.
Konkurs Dziennikarski 2022 organizowany przez II Liceum Ogólnokształcące w Skarżysku-Kamiennej zakończył się. Poznaliśmy najważniejsze, czyli wyniki i laureatów. Ci otrzymali ciekawe nagrody.
Konkurs Dziennikarski 2022 II LO doszedł do punktu kulminacyjnego. Młodzi adepci dziennikarstwa dowiedzieli się, komu poszło najlepiej.
Za swoje dzieła otrzymali gratulacje i nagrody. Ciekawych prac gratulowali im zastępca prezydenta Skarżyska Andrzej Brzeziński, członkowie zarządu powiatu skarżyskiego Katarzyna Bilska i Adam Ciok, organizatorka konkursu, nauczycielka II LO, Magdalena Wiśniewska-Ciaś, dyrektor II LO Paweł Buryło oraz Olga Stępień, która zajmuje się grobowcem rodziny Witwickich oraz innymi sprawami rodziny.
To właśnie Witwiccy, rodzina przemysłowców, którzy założyli nieistniejącą już dzisiaj odlewnię żeliwa, byli bohaterami jednego z tematów. To epilog historii ciekawego znaleziska, którą opisaliśmy tutaj:
W sumie uczestnicy Konkursu Dziennikarskiego 2022, którymi mogli być uczniowie szkół podstawowych oraz szkół średnich, mieli do wyboru dwa tematy:
Skarżysko-Kamienna i okolice – miejsca, które inspirują, ciekawią, fascynują
Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej
Laureatami konkursu zostali:
Kategoria – reportaż pisemny:
I nagroda i statuetka Złote Pióro
Gabriela Huszno – Szkoła Podstawowa nr 3 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż „Czy moja szkoła ma duszę?”, nauczyciel przygotowujący – Anna Sobota.
II nagroda
Amelia Banach – Szkoła Podstawowa nr 3 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż „Co się tu dzieje?”, nauczyciel przygotowujący – Anna Sobota.
III nagroda
Julia Bilska – Szkoła Podstawowa nr 4 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż pt. „Zapomniany sukces. Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej”, nauczyciel przygotowujący – Anna Nurzyńska.
Wyróżnienie
Weronika Bilska – Szkoła Podstawowa nr 4 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż pt. „Wielcy ludzie w małym miasteczku”, nauczyciel przygotowujący – Anna Nurzyńska.
Kategoria – reportaż filmowy:
Przyznano dwie I Nagrody ex aequo i statuetki złote Pióro.
Lena Faliszewska – Szkoła Podstawowa nr 3 w Skarżysku-Kamiennej – reportaż „Stary Kościół pw. św. Józefa Oblubieńca na Zachodnim”, nauczyciel przygotowujący – Małgorzata Skuza.
Zuzanna Skuza – II Liceum Ogólnokształcące w Skarżysku-Kamiennej – reportaż „Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej”, nauczyciel przygotowujący – Magdalena Ciaś.
Kategoria dodatkowa – najlepsza praca na temat „Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej”:
Zuzanna Skuza – II Liceum Ogólnokształcące w Skarżysku-Kamiennej – reportaż „Witwiccy i ich wpływ na rozwój Skarżyska-Kamiennej”, nauczyciel przygotowujący – Magdalena Ciaś.
Laureaci otrzymali nagrody finansowe, karty podarunkowe na zakupy oraz wycieczkę, a uczestnicy spotkania w II LO wysłuchali i obejrzeli nagrodzone prace.
Na korcie tenisowym na Górnej Kolonii w 1932. Od lewej: Marian Szczęsnowicz, inż. Franciszek Błaszkiewicz, Czesława, Ziuk Błaszkiewicz, Halinka (?), Janina Błaszkiewicz, Izabela Szczęsnowicz, Zosia Błaszkiewicz i inni koledzy
Ciężkie czasy pisały z jednej strony barwne, ale z drugiej tragiczne życiorysy. Marian Szczęsnowicz to człowiek, którego życiowymi historiami można by obdzielić niejedną osobę.
Niniejsze dzieje swojego przodka spisał Bogdan Mazgis, jego wnuk, na podstawie relacji ustnych i spisanych wspomnień jego córki, Czesławy Waszkiewicz z domu Szczęsnowicz, primo voto Mazgis, w latach 1929–39 i 1945.
Materiał otrzymaliśmy dzięki uprzejmości dra Piotra Kardysia z Polskiego Towarzystwa Historycznego Oddział Skarżysko-Kamienna.
Zapraszamy też do przeczytania tekstu o początkach Państwowej Fabryki Amunicji w Skarżysku-Kamiennej, czyli dzisiejszego Mesko.
Jan Marian Szczęsnowicz (1884–1945) pochodził z Rarańczy1 (obecnie w Ukrainie, nazywa się Ridkovcy), wsi w pobliżu miasta Czerniowce, stolicy Bukowiny. Rodzicami jego byli Wiktor Szczęsnowicz (~1825–1914) i Antonina (~1840–1916) z Agopsowiczów, miał dwóch dorosłych braci i siostrę (siedmioro innych rodzeństwa zmarło w dzieciństwie). Szczęsnowiczowie i Agopsowiczowie byli spolonizowanymi Ormianami na Bukowinie i Pokuciu. Mieli majątki ziemskie, trudnili się też handlem.
Jan Marian Szczęsnowicz w roku 1929
Jan Marian Szczęsnowicz wykształcił się w dobrej średniej szkole mechanicznej w Wiedniu i założył warsztat mechaniczny w Kołomyi. Mieszkała tam bowiem jego starsza siostra Antonina, zamężna Moszoro. Był pionierem motoryzacji na Pokuciu – miał motocykl!.
Siedemnastoletnią pannę Izabellę Niewiadomską poznał w pociągu, którym jechała w towarzystwie swojej cioci. Okazało się, że mają wspólnych krewnych i tak się zaczęło. Na oświadczyny z prośbą o rękę Izabelli, Jan Marian udał się do jej rodziców do Lwowa. Ojcem panny był Czesław Prus-Niewiadomski, doktor praw, były starosta powiatu buczackiego. Ślub odbył się 11.11.1911 roku w kościele św. Antoniego na Łyczakowie we Lwowie. Młoda para zamieszkała w Kołomyi, utrzymując się z prowadzonego warsztatu. Pan Bóg pobłogosławił i po roku, 18.11.1912 roku, przyszła na świat córeczka Czesława2.
Krótko trwało szczęście rodzinne młodych Szczęsnowiczów. Europa przeżywała największy od stu lat kryzys polityczny. Okres dobrobytu i pokojowego współżycia ludzi różnych wyznań, kultur i języków niespodziewanie dobiegał końca. Zbudzone zostały demony wojny. Szykowane arsenały uzbrojenia czekały na śmiercionośne użycie. Do tego masowo potrzebni byli żołnierze.
Z końcem 1913 roku Jan Marian został zmobilizowany i skierowany do jednej z jednostek na południu Cesarstwa Austro-Węgier. To była zresztą reguła, tak mieszać: Polaków do Bośni, Chorwatów i Czechów do Galicji i Besarabii. Lecz tu natrafiono na sprytnego Ormianina. Jan Marian miał w Trieście brata, Emanuela Mariana, którego, jadąc na miejsce zgrupowania, postanowił odwiedzić.
Dowód osobisty Mariana Szczęsnowicza
W Trieście, w porcie (to był jedyny morski port austro-węgierski), zobaczył gotowy do drogi transatlantyk do Nowego Jorku. Zobaczył w tym znak Opatrzności i jedyną szansę. Bez wahania wsiadł „na gapę” i popłynął. Gapowiczów było więcej. Statek nie był austriacki, ale wobec braku wizy do USA, groziło mu odesłanie z powrotem. Tymczasowo osadzono go z innymi na słynnej wysepce Ellis naprzeciwko Manhattanu, u brzegów New Jersey City. Jan Marian na statku znalazł sobie dobrego kolegę, także gapowicza, który został szybko „wykupiony” z wysepki przez poręczenie krewnego, obywatela USA. I ten kolega, jak obiecał, zdobył u krewnego drugie poręczenie dla Jana Mariana.
Jan Marian dość szybko znalazł pracę dzięki dobrym kwalifikacjom i postępom w języku angielskim. Wysłał więc wiadomość do żony, której polecił pakować się i przyjeżdżać z dzieckiem do Ameryki. Trwał już brzemienny w wydarzenia rok 1914. Izabella spakowała się i zaczęła podróże, by pożegnać się z liczną rodziną. Była u braci w Krakowie i w Wieliczce, a potem przegrała wyścig z czasem w Dubiecku, malutkim miasteczku nad Sanem, gdzie zatrzymała się u siostry, u której byli także jej rodzice. Wybuchła wojna światowa przekreślając możliwości podróży.
Jan Marian nie mógł znaleźć kontaktu z rodziną, która opuściła Kołomyję i została odcięta przez front. Także starania Izabelli w okresie wojny i po niej zdobycia informacji przez Czerwony Krzyż o mężu w Ameryce były bezowocne. Okazało się, że mąż w USA przyjął, dla wygody, nazwisko John Marian.
Dopiero w 1921 roku Czesław Niewiadomski zdecydował się skorzystać z pobytu premiera Paderewskiego (którego wcześniej kiedyś poznał osobiście) w Krakowie, a może w Tarnowie i poprosił go o osobistą interwencję w amerykańskich urzędach w celu odnalezienia zięcia. Poskutkowało! Jan Marian natychmiast wysłał zaproszenie do przyjazdu rodziny do Stanów i chyba pieniądze na podróż. Żona jednak napisała, że dopóki żyje jej ciężko chora matka, nie może ruszyć się z Wieliczki i zostawić samego ojca przy chorej.
I wtedy Jan Marian podjął natychmiast, tak jak w Trieście, decyzję o powrocie do Polski. Rodzina dostała niespodziewaną depeszę z Gdańska, że wylądował. Było to wiosną 1922 r.
Aby stworzyć warunki utrzymania dla rodziny, odnaleziony ojciec w poszukiwaniu pracy udał się do Warszawy. Był rok 1922. Kraj dźwigał się ze strasznych zniszczeń długich lat wojny, organizowany był także państwowy sektor przemysłu. Jan Marian zainteresował się tworzoną fabryką broni na warszawskiej Woli. Omijając oczekujący w kolejce tłum chętnych do pracy, brawurowym skokiem przez okno dostał się do biura i wywarł takie wrażenie, że przyjęto go na konstruktora. W USA zdobył duże doświadczenie zawodowe. Pracował w zakładach Forda w Detroit.
W roku 1925 Jan Marian Szczęsnowicz dostał propozycję objęcia stanowiska kierowniczego w tworzonej fabryce broni w Radomiu. Był tam między innymi odpowiedzialny za zorganizowanie narzędziowni. Do tej fabryki ściągnął z Triestu brata, Emanuela Mariana Szczęsnowicza (obaj używali przede wszystkim imienia Marian, co wywoływało liczne nieporozumienia), który przyjechał z żoną Włoszką3.
Oddajmy głos córce Czesławie, która w Radomiu rozpoczęła naukę w gimnazjum:
Kiedy skończyłam sześć klas szkoły podstawowej, Tato mój został przeniesiony do nowo wybudowanej fabryki karabinów w Radomiu. Dostaliśmy tam piękne mieszkanie w nowym budynku, cztery pokoje, kuchnia, łazienka i dwa balkony. Ja przeszłam do trzeciej klasy gimnazjum prywatnego pani Marii Gajl. Chodziłam odtąd w marynarskim mundurku, od święta biała bluzka z marynarskim kołnierzem.
Rodzina Szczęsnowiczów w 1928: Marian, żona Izabela, córka Czesława i synek Paweł
„Gajlówki” były elitą młodzieży w Radomiu. Przy szkole był duży ogród, w którym w ciepłe dni odbywały się lekcje, były tam ławki i tablica, a klasy oddzielone krzewami i kwiatami. Było też boisko do piłki siatkowej i małe szkolne zoo.
Wtedy to Tato kupił działkę w Garbatce, gdzie wybudował mały drewniany domek (gdzieś jest zdjęcie). Tam było cudownie! Mama z Pawełkiem przenosiła się tam w maju, ja z Tatem dojeżdżaliśmy do Radomia. Letnisko likwidowało się z końcem września. To było cudowne, mieć własny ogródek, własne sosny, własne paprocie, jałowce i moc jagód oraz poziomek-olbrzymów, które codziennie na nowo rodziły pełne salaterki. W ogródku dojrzewały truskawki, porzeczki, groszek zielony. W komórce był królik i kury. Na dębie mieszkała „własna” rodzina wiewiórek. Był też placyk do krokieta (ulubiona gra Mamy). W każdą niedzielę było pełno gości z Radomia. Myślę, że moja Mama czuła się tam wreszcie szczęśliwą.
Domek letniskowy Szczęsnowiczów w lesie w Garbatce
Niestety, w 1929 roku Tatę przeniesiono do Fabryki Amunicji w Skarżysku-Kamiennej. Skarżysko wtedy to były tylko lasy, lasy…, w których postawiono fabryczne budynki i budowano pierwsze urzędnicze domy (Kolonia Górna) i pierwsze robotnicze (Kolonia Dolna). Jeździć z lasu do lasu nie było sensu i Tato, ku rozpaczy Mamy, sprzedał Garbatkę, a kupił pierwszy w Skarżysku samochód marki Tatra.
Rodzina Szczęsnowiczów z ich pierwszym autem „Tatrą”
Wakacje 1930 roku spędziliśmy na wędrówce samochodem po Polsce. Po raz pierwszy wtedy zobaczyłam morze. Przejechaliśmy z północy na samo południe do Zakopanego. W tej podróży towarzyszyła nam o rok starsza koleżanka Zosia Chrzczonowicz, która mieszkała w tym samym co i my domu. Zosia miała dwóch braci – Kostka i Witka4. Bardzo przyjaźniliśmy się. Kostek skończył medycynę i jako lekarz zginął w Powstaniu Warszawskim, Witek w 1939 roku dostał się do niewoli rosyjskiej, z której uciekł (znał świetnie rosyjski – urodzili się wszyscy troje na Syberii – do Polski przyjechali do średnich szkół), przewędrował cały wschód, dostał się wreszcie do polskich oddziałów w Afryce. Po wojnie emigrował do Szkocji, gdzie był (a może jeszcze jest) profesorem na wyższej uczelni (miał skończoną Politechnikę Warszawską – dwa wydziały mechaniczny i elektryczny). Zosia zaginęła w powstaniu bez wieści.
Przyjaźniłam się też z rodziną Błaszkiewiczów5. Najwięcej z Zosią, która była starsza ode mnie o trzy lata. Gdy poznałyśmy się, była na pierwszym roku matematyki w Warszawie. Jej młodsza siostra Nina chodziła do tej samej szkoły co i ja, o trzy lata niżej. Zosia miała jeszcze starszą siostrę Janię, która stale mieszkała w Warszawie oraz trzech braci: żonatego już Frania, Ziuka, który był studentem politechniki i Kazika, o rok starszego ode mnie, który uczył się w gimnazjum w Warszawie, a potem w Akademii Handlu Zagranicznego6.
Dom na Kolonii Górnej przy ul. Tytusa Chałubińskiego 3, w którym mieszkali Szczęsnowiczowie [zdjęcie Bogdana Mazgisa z 2019]Wszystkie święta i wakacje spędzaliśmy razem. Ojciec Zosi Chrzczonowicz, pan Joachim był szalenie wesoły i organizował młodzieży różne zabawy np. w zimie kuligi saniami, w lecie wyprawy łódkami na „wyspę miłości” – ognisko itp. Do mnie przyjeżdżała Lucyna [bliska kuzynka – przyp. BM], do innych też kuzynki, kuzyni i koledzy.
W szkole też, przed samą maturą, utworzyła się zgrana paczka, niby aby wspólnie się uczyć do matury, ale urządzaliśmy tej maturalnej wiosny wspaniałe wycieczki i bawiliśmy się świetnie.
Na ganku przed domem – rodzina Szczęsnowiczów i ich goście: inżynier Adam (?) z żoną i córeczką
Oczywiście najwięcej uczęszczanym w lecie był Rejów – było to jeziorko dość duże i bardzo głębokie. Nad jeziorem była przystań żeglarska z kawiarnią i duży plac zabaw oraz plaża. Miałam swój kajak i moc czasu spędzałam na wodzie. Jezioro to zostało zniszczone na wiosnę 1939 roku. Wpływała do niego niewielka rzeczka, która po deszczach tak wezbrała nagle, że wody nieodprowadzone na czas przez spusty zerwały tamę, zniszczyły tory kolejowe, uniosły małą elektrownię, przeniosły się do rzeki Kamiennej, zrywając most prowadzący do fabryki, i zalały miasteczko Kamienną, burząc nawet parę domów. To wszystko odbyło się w przeciągu niecałych dwóch godzin.
Zbieranie malin na działce, za schyloną Czesławą jej stryj Marian Emanuel
Obecnie jest raczej duży staw – widać go z pociągu (Radom-Kielce) – jest też nawet przystań, ale mała (tamtą porwała woda), odbywają się nawet regaty – ale to nawet nie przypomina dawnego Rejowa. Tragiczna powódź z wiosny 1939 paradoksalnie ocaliła Fabrykę Amunicji. Znikł zalew, według którego lotnicy niemieccy mieli pół roku później orientować się w położeniu fabryki. Zamiast niej zbombardowali Suchedniów, w którym znajdował się kolejny zalew na Kamiennej.
Na werandzie – te same osoby (bez Pawełka)
Tatuś mój w Skarżysku był dyrektorem technicznym Fabryki Amunicji. Oprócz pracy w fabryce bardzo udzielał się społecznie. Był założycielem spółdzielni spożywców – dzięki niemu powstały dwa pierwsze sklepy spożywcze obsługujące obie kolonie pracownicze. Członkowie spółdzielni byli udziałowcami rozliczanymi raz w roku i zyski były rozdzielane. Zorganizował oddział Czerwonego Krzyża – odbywały się szkolenia ratownicze, przed samą wojną przeciwlotnicze i gazowe. Jeszcze w Radomiu pracował w Towarzystwie Przeciwgruźliczym (wówczas było dużo zachorowań) – akcję tę przeniósł i do Skarżyska. Założył też koło myśliwskie – w jesieni i zimą urządzał pod Szydłowcem polowania. Należał do rady parafialnej, dzięki której wybudowano piękną plebanię. W okresie bezrobocia organizował pomoc dla rodzin bezrobotnych w postaci kuchni, które przyrządzały bezpłatne, bardzo treściwe i smaczne zupy (nieraz je gotowałam i wydawałam).
Nic więc dziwnego, że był stale zajęty, ciągle coś organizował i załatwiał. Poza tym często wyjeżdżał za granicę w podróże służbowe. Jeszcze z Radomia na początku 1929 jeździł nawet do USA. Potem ze Skarżyska był w Anglii, Francji, a najczęściej jeździł do Niemiec7.
Fotografia maturalna Czesławy, autorki wspomnień, rok 1932
W roku 1932 Cesia zdała maturę i chciała studiować biologię w Warszawie, gdzie była już zgrana paczka ze Skarżyska. Jednak ojciec dowiedział się wtedy o Szkole Gospodarczej w Snopkowie pod Lwowem. Marian Szczęsnowicz uznawał, że kobieta powinna przede wszystkim znać się na gospodarstwie, a potem wybierać coś innego. Postanowienie ojca było nieodwołalne i Cesia pojechała z wymaganą wyprawą do Snopkowa. Szybko okazało się, że wybór ojca był wspaniały. Szkoła ta nie tylko dawała szeroki zakres umiejętności praktycznych z bogatym zapleczem akademickiej wiedzy teoretycznej, ale przede wszystkim formowała pełną osobowość kobiety zaangażowanej społecznie, której służbą miało być krzewienie oświaty w zakresie gospodarstwa domowego i wiejskiego w terenie. Dzięki tej uczelni Cesia po wojnie, gdy zabrakło męża, mogła dać sobie radę zawodowo. Całe dalsze życie czuła się przede wszystkim „Snopkowianką”8.
W marcu 1934 zmarła żona Mariana Izabela. Od lat chorowała na niedomykalność zastawek serca. Córka po powrocie ze studiów w 1935, przez trzy lata prowadzi dom ojcu, pomaga w pracach społecznych i udziela się towarzysko. Poznaje inżyniera Stanisława Mazgisa, stażystę w Fabryce Amunicji, specjalistę od amunicji, zawodowego wojskowego w stopniu, niebawem, kapitana. Młodzi biorą ślub jesienią 1938 roku.
W styczniu 1939 Jan Marian Szczęsnowicz żeni się ze starszą kuzynką córki, Krystyną z Niewiadomskich9. Wiosną 1939 roku córka z mężem przenoszą się do Warszawy, ponieważ mąż został skierowany do Państwowego Instytutu Uzbrojenia. Wybuch wojny przynosi silne zawirowania, pełne niebezpiecznych przygód, w życiu młodych. Ostatecznie zamieszkali w Warszawie, w lipcu 1940 roku urodził im się syn Bogdan, mąż zaangażował się w konspiracji.
Zdjęcie ślubne Mariana i Krystyny z Niewiadomskich, styczeń 1939
We wspomnieniach Czesławy brak informacji o losach ojca w pierwszym okresie wojny. Tylko to, że w sierpniu 1940 urodziła się im córeczka Alina i że byli w Radomiu. Potem w 1942 odnotowane są kontakty, gdy Marian Szczęsnowicz starał się o znalezienie pracy i mieszkania w Warszawie. Jeden ze znajomych zaproponował mu udział w prowadzeniu fabryczki zabawek mechanicznych. Marian z żoną i córeczką z końcem lata 1942 zamieszkali na Sadybie w Warszawie, gdzie udało się wynająć piękne mieszkanie.
Portret Czesławy w wieku 94 lat, z roku 2006
Podczas Powstania Warszawskiego, w sierpniu, Szczęsnowiczowie wraz z innymi z Sadyby zostali wysiedleni i w końcu trafili do Starachowic. W styczniu 1945 roku, gdy tylko Niemcy opuścili Skarżysko, Marian zjawił się w Fabryce Amunicji i zaczął działać. Córka Czesława, która po kapitulacji Powstania i kolejach wysiedlenia znalazła z synkiem przystań u rodziny kuzynki w Radomiu (mąż, mjr Stanisław Mazgis, trafił do oflagu), gdy tylko dowiedziała się, że ojciec wrócił do Fabryki, wyruszyła na spotkanie do Skarżyska.
A oto jej relacja:
Rano poszłam do Fabryki, zostałam przepuszczona przez portiernię i znalazłam się w dawnym gabinecie dyrektorskim, w którym za biurkiem zastałam Tatę. Był okropnie zmieniony, wymizerowany, byle jak ubrany, ale jak zwykle pełen energii. Padliśmy sobie w objęcia. Tato już wiedział, że żyję, ale poprzednio myślał, że zginęliśmy w Warszawie. Tato kazał mi być dzielną i radzić sobie, jak tylko potrafię, bo Tato wprawdzie pracuje, doprowadzając fabrykę do porządku, ale o tym, aby ktoś płacił za pracę nie ma mowy, więc nie będzie mi mógł pomóc. Nie mogliśmy długo rozmawiać, bo wzywali Ojca na warsztaty.
Wracałam do Radomia stosunkowo szybko, bo Tato dowiedział się, że jadą jakieś auta ciężarowe po żywność do Radomia i umieścił mnie w szoferce. Po tygodniu dowiedziałam się, że Ojca aresztowali razem z dyrektorem Szaniawskim. Obaj udaremnili wywóz maszyn z narzędziami. [Chodziło o wywóz do Związku Radzieckiego – przyp. B.M.]. Maszyny były już załadowane na wagony, gdy na skutek interwencji Ojca, cały zestaw pociągu wrócił do fabryki i robotnicy założyli protest. Trzymano Ojca przez parę dni i nocy w zwykłej piwnicy w Kamiennej. Była zima i mrozy kilkunastostopniowe. Po ostrych protestach robotników maszyny wróciły do narzędziowni, a dyrektorów wypuszczono na wolność, z tym że odtąd w fabryce stale przebywał komendant radziecki.
Ojciec przechodził w 1943 roku w Warszawie zapalenie płuc, potem był Pruszków, wysiedlenie do Starachowic, przeciągi w fabryce bez okien, pobyt w piwnicy. To wszystko wywołało poważne przeziębienie. Ojciec jednak energicznie pracował dalej i uruchamiał coraz więcej wydziałów.
Na korcie tenisowym na Górnej Kolonii w 1932. Od lewej: Marian Szczęsnowicz, inż. Franciszek Błaszkiewicz, Czesława, Ziuk Błaszkiewicz, Halinka (?), Janina Błaszkiewicz, Izabela Szczęsnowicz, Zosia Błaszkiewicz i inni koledzy
Czesława w tym czasie, z końcem zimy i początkiem wiosny 1945 roku, przeżywała najgorsze miesiące swego życia. Bez męża, bez stałej pracy, bez godziwego mieszkania, niedożywiona, z chorym synkiem, który na Wielkanoc był prawie umierający i ze świadomością, że ojciec, na którym się wcześniej zawsze mogła oprzeć, jest szykanowany i poważnie chory. Podjęła w tym czasie ciężką i bezowocną pracę w szklarni, która dawała jej zakwaterowanie w nędznym baraku pełnym karaluchów.
Przed pijalnią w Truskawcu w 1936, od prawej inż. Franciszek Błaszkiewicz, jego najstarsza córka Janina, Marian Szczęsnowicz, druga córka Zofia Błaszkiewicz, mąż Janiny Jan Skowroński (podczas wojny lotnik, został w Anglii) i znajoma
A oto jej ostatnia relacja dotycząca ojca:
Któregoś dnia w połowie maja zjawił się u mnie w szklarni pan Woźniakiewicz10. Przyjechał specjalnie zawiadomić mnie o ciężkim stanie mego Ojca: przeziębienie po aresztowaniu przeszło w zapalenie oskrzeli, a następnie w poważne zapalenie płuc. Pan Woźniakiewicz nie ukrywał, że jeśli chcę zobaczyć ojca, powinnam zaraz jechać do Skarżyska. Rzeczywiście zastałam Ojca ciężko chorego, z trudnością mówił, męczył go okropny kaszel. (…)
Pożegnaliśmy się, zdając sobie sprawę, że widzimy się po raz ostatni. 31 maja 1945 roku dostałam telegram, że Ojciec nie żyje. Zawiadomiłam Pawła (pracował w Radomiu) i razem z Dankiem pojechaliśmy na pogrzeb. Tłumy żegnały mego Ojca. Oprócz przedstawicieli Fabryki Amunicji, przedstawiciele wszystkich organizacji, których przeważnie Ojciec był założycielem i wieloletnim prezesem. (…) Wyprowadzenie zwłok było z domu do kościoła, a potem na cmentarz. Ojciec spoczął w grobie przy Mamie (umarł w dniu jej urodzin, 11 lat po jej śmierci)11.
Grób Izabeli i Mariana Szczęsnowiczów i jego usytuowanie na cmentarzu przy ulicy Cmentarnej (obok Al. Jana Pawła II). Obok grobu stoją autor noty i zdjęć i jego żona Krystyna
Przypisy
1. Nazwa Rarańcza później dwukrotnie przeszła do historii, raz z powodu zwycięskiej bitwy II Brygady Legionów w 1915 roku, w której legionistom udało się powstrzymać natarcie piechoty rosyjskiej, a potem, w tej samej okolicy , w lutym 1918, ta sama II Brygada pod wodzą gen. Józefa Hallera, wypowiedziała służbę Austrii i przedarła się przez front nad Dniestr, aby połączyć się z II Korpusem Polskim w służbie rosyjskiej. Było to wtedy, gdy Piłsudski odmówił współpracy z Niemcami i miało to doniosłe znaczenie polityczne.
2. Czesława, matka autora noty, przeżyła 100 lat, zmarła w 2013 roku.
3. Emanuel Marian pracował we Włoszech w fabryce rowerów i jego doświadczenie miało być przydatne. Zmarł w Radomiu już w roku 1933.
4. Ich ojciec, Joachim Chrzczonowicz, należał do kadry technicznej PFA. Mieszkali po sąsiedzku w tym samym domu na Kolonii Górnej [przyp. BM]
5. Inżynier Franciszek Błaszkiewicz należał do kadry technicznej PFA [przyp. BM].
6. Z młodymi Błaszkiewiczami Czesława utrzymała kontakty po wojnie. Najbliżej związana była z Zosią. Zofia wyszła za mąż za inż. Tadeusza Waszkiewicza. Po wojnie zamieszkali we Wro-cławiu, gdzie Tadeusz został wykładowcą Politechniki Wrocławskiej, organizował zakład obróbki metali na Wydziale Mechanicznym. Jeden z ich synów, Jan, doktor nauk matematycznych, był znanym działaczem opozycji demokratycznej w latach siedemdziesiątych. W roku 1981 został członkiem Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. W latach dziewięćdziesiątych był jednym z twórców koncepcji „Wrocław – miasto spotkań”. Był pierwszym marszałkiem sejmiku dolnośląskiego. Zmarł w 2021 roku. Józef (Ziuk) Błaszkiewicz zmarł zaraz po wojnie. Jego dwaj synowie, po wczesnej śmierci matki, wychowywali się w rodzinie Waszkiewiczów we Wrocławiu i tam zostali inżynierami. Nina Antonina) wyszła za inż. Tadeusza Robaka z PFA, który aż do emerytury pracował w tym zakładzie (potem Mesko). Kazik w czasie wojny trafił do Anglii, osiadł po wojnie w Londynie i tam się dobrze urządził [przyp. BM].
7. Z podróży tych, a zwłaszcza z kontaktów z fabrykami niemieckimi, Marian Szczęsnowicz wyniósł rozeznanie o poziomie i natężeniu procesu zbrojeniowego w Niemczech i wynikającym stąd zagrożeniu dla Polski. Jako realista był przerażony ignorancją młodych inżynierów, a zwłaszcza wojskowych, jak jego przyszły zięć, uległych wobec hurrapatriotycznej propagandy, według której z łatwością „niemiaszków” da się pokonać [przyp. BM].
8. Po wojnie Czesława prowadziła żywienie w małych i średnich pensjonatach, by w końcu przez 3 lata kierować wyżywieniem i dietetyką w największym ówczesnym sanatorium „Lwigród” w Krynicy. Snopkowianki utrzymywały kontakty ze sobą i dzięki nim Czesława przeniosła się do szkolnictwa. Najpierw prowadziła technikum gastronomiczne w Krynicy, potem do emerytury pracowała w Zespole Szkół Gospodarczych we Wrocławiu. Była cenionym nauczycielem technologii posiłków i zasad żywienia. Gdy już była na emeryturze, jedna z jej wrocławskich przyjaciółek, Teresa Breza, także snopkowianka, przeniosła z Francji do Polski idee ruchu „Foi et Lumiére” tworząc pierwsze wspólnoty ruchu „Wiara i Światło” w ramach Kościoła katolickiego dla osób niepełnosprawnych umysłowo i ich rodzin. Czesława od początku włączyła się w te działania i przez wiele lat angażowała się zwłaszcza w prowadzeniu obozów wakacyjnych dla tych grup.
9. Krystyna po wojnie, po śmierci Mariana, mieszkała dalej na Kolonii Górnej. Pracowała w Gimnazjum Mechanicznym, później w Technicznych Zakładach Naukowych w Skarżysku ucząc języka polskiego i historii aż do emerytury. Ich córka Alina, po wyjściu za mąż, zamieszkała w Pińczowie i żyje tam dotąd. Dwaj bracia Krystyny, Tadeusz i Roman Niewiadomscy także byli zatrudnieni w PFA – ich nazwiska znajdują się na liście płac w roku 1939.
10. Inż. Władysław Woźniakiewicz pracował w PFA. Jest na liście płac z roku 1939. Przedtem pracował już z Marianem Szczęsnowiczem w Radomiu. Jego rodzina była blisko zaprzyjaźniona ze Szczęsnowiczami, w Garbatce mieli sąsiednie działki w lesie. Po wojnie mieszkali w Warszawie. (Syn Mariana, Paweł, szereg lat mieszkał u nich). Czesława przez długi czas utrzymywała z nimi kontakty. [przyp. BM]
11. Grób Izabeli i Mariana Szczęsnowiczów znajduje się w starej części cmentarza, obok alei Jana Pawła II, przy ulicy Cmentarnej. Ostatnie wejście przed rogiem ul. Spokojnej, prosto alejką około 50 m, przy tej alejce z prawej strony. Zwraca uwagę piękna figura Matki Bożej w niszy (patrz załączone zdjęcia), niestety pokryta bardzo spękaną farbą (figura ma już 88 lat).