Uroczysta sesja Rady Powiatu Skarżyskiego odbyła się na zakończenie kadencji samorządowej 2018–24. Teraz czas na kolejne wybory.
Zbliżają się wybory samorządowe 2024, a więc i koniec obecnej, trwającej jeszcze, kadencji. Rada Powiatu Skarżyskiego zakończyła swoją pracę w niej uroczystą sesją, która odbyła się szkole muzycznej.
Tak jak i sesja Rady Powiatu Skarżyskiego na 25-lecie istnienia Powiatu Skarżyskiego, tak i ta była inna od codziennych. Nie tylko ze względu na miejsce, ale też i na przebieg. Nie było interpelacji, dyskusji ani głosowań.
Podsumowania i podliczania
Były za to podziękowania, odznaczenia i przemówienia. Te ostatnie głównie podsumowujące. A było co podsumowywać, ponieważ, co zaznaczył Przewodniczący Rady Powiatu Skarżyskiego Jacek Jeżyk, była to kadencja wyjątkowa. Przede wszystkim ze względu na długość – trwała prawie 5,5 roku.
Ta mijająca kadencja po rejdzie do historii. To z jednej strony kadencja najdłuższa, bo prawie 5,5-letnia, a z drugiej, moim zdaniem, najlepsza. Udało się wiele zrobić, było wiele dobrej współpracy, choć w tym czasie mieliśmy takie wydarzenia jak pandemia i wojna na Ukrainie.Jacek Jeżyk, Przewodniczący Rady Powiatu Skarżyskiego
Starostwo Powiatowe w Skarżysku-Kamiennej dokonało jej podsumowania. Padło mnóstwo liczb, szczególnie odnoszących się do pieniędzy. Wśród między innymi:
146 milionów złotych – ponad tyle w sumie wydano na rozmaite inwestycje
106 milionów złotych – tyle z powyższej kwoty pochodziło z dofinansowań zewnętrznych
12 milionów wydano na inwestycje w nowe obiekty sportowe
5 milionów złotych wydano na likwidację barier architektonicznych w budynkach użyteczności publicznej powiatu
W kwestiach finansowych włodarze powiatu podkreślali, że w tej kadencji Powiat Skarżyski nie zaciągnął żadnego kredytu na swoje działania.
Starosta Artur Berus, wymieniając dokonania w tej kadencji, wskazał wiele zrealizowanych inwestycji. Wśród nich znaczącymi były: przebudowa wiaduktu nad torami, budowa przejść dla pieszych, renowacja mogiły na Brzasku, budowa obiektów sportowych przy szkołach powiatowych oraz termodernizacje, w tym m.in. budynku, gdzie przeniesiono urząd pracy. Wymienił również te wciąż jeszcze trwające, w tym przede wszystkim rozpoczętą niedawno przebudowę ulicy Tysiąclecia w Skarżysku-Kamiennej.
Medale dla pracowników, podziękowania dla radnych
Koniec kadencji był też okazją do podziękowań za pracę w jej czasie. W przypadku części pracowników również za pracę wcześniejszą.
Kilkanaścioro pracowników za długoletnią służbę otrzymało medale.
Medalem złotym za długoletnią służbę odznaczeni zostali:
Elżbieta Hucińska
Marzena Midura-Łukomska
Małgorzata Surmacz
Ewa Tusznio
Medalem srebrnym za długoletnią służbę odznaczeni zostali:
Karina Działak
Monika Pogodzińska
Irena Witaszek-Kapusta
Medalem brązowym za długoletnią służbę odznaczeni zostali:
Anna Bugajska
Urszula Wrona
Radni mijającej kadencji również otrzymali podziękowania. W Radzie Powiatu Skarżyskiego 2018–24 zasiadali: Tadeusz Bałchanowski (członek zarządu powiatu), Mieczysław Bąk, Artur Berus (starosta), Bożena Bętkowska (wiceprzewodnicząca rady), Bartosz Bętkowski, Katarzyna Bilska (członek zarządu powiatu), Renata Bilska, Adam Ciok (członek zarządu powiatu), Jan Gajda, Jacek Jeżyk (przewodniczący rady), Barbara Kocia, Anna Leżańska (wicestarosta), Krzysztof Ligowski, Grzegorz Małkus, Zbigniew Miernik, Emil Tokarczyk, Tomasz Wąsowski, Roman Wojcieszek, Jerzy Żmijewski.
Wszystkim wyżej wymienianym dziękował obecny na sesji Wojewoda Świętokrzyski Józef Bryk.
Sesję uświetnili muzyką gospodarze – uczniowie i nauczyciele Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Zygmunta Noskowskiego w Skarżysku-Kamiennej.
Ostatnią w kadencji sesję zwieńczył poczęstunek z tortem.
Przed nami już za kilka dni wybory samorządowe 2024. Odbędą się w niedzielę 7 kwietnia 2024 roku. Wśród wybranych samorządowców będą również nowi radni powiatowi. Ze swojego grona wybiorą oni potem nowego starostę i zarząd.
Uroczysta, ostatnia, sesja Rady Powiatu Skarżyskiego w kadencji 2018-24
Mirosław Gibaszewski (z prawej) i Krzysztof Gibaszewski
Krzysztof Gibaszewski rozmawia ze swoim ojcem Mirosławem Gibaszewskim, który startuje w wyborach samorządowych. Polem do popisu jest, według obecnego radnego miejskiego i kandydata na kolejną kadencję, kultura. Na czym można zbudować markę i tożsamość kulturalną Skarżyska?
KRZYSZTOF GIBASZEWSKI: Mijająca kadencja jest twoją pierwszą. Jak oceniasz to doświadczenie?
MIROSŁAW GIBASZEWSKI: Moje spojrzenie na działanie radnego pięć lat temu a dzisiaj jest diametralnie różne. Wydawało mi się, że będę miał większy wpływ na to, co dzieje się w mieście. Tymczasem jako pojedynczy radny nie miałem wpływu na władzę wykonawczą. Moje koncepcje a koncepcje prezydenta różniły się wielu kwestiach.
Przekonałem się, że rada jest ciałem bardzo ważnym i nie każdy nadaje się do tej roli. Powinni to być ludzie świadomi, kompetentni, oddani i uczciwi.
K.G.: Prawi i sprawiedliwi (śmiech). Skoro kandydujesz na drugą kadencję, znaczy, że uważasz, że się sprawdziłeś.
M.G.: Zabrzmi to nieskromnie – tak.
K.G.: Co powiesz na potwierdzenie?
M.G.: Jestem jednym z najbardziej pracowitych radnych. Nie opuściłem ani jednej sesji, ani komisji. Przepraszam – opuściłem jedną komisję w ciągu pięciu i pół roku. Kosztem własnej firmy i rodziny angażowałem się w wiele ludzkich spraw, będąc przewodniczącym Komisji Skarg, Wniosków i Petycji, wiceprzewodniczącym Komisji Ładu Przestrzennego oraz członkiem Komisji Rewizyjnej.
K.G.: Powiedz jakieś konkrety. Trzy najważniejsze sukcesy osobiste.
M.G.: Gdybym nie był radnym kończącej się kadencji, nie byłoby skweru na Kochanowskiego, ulica Pułaskiego mogłaby nie doczekać się remontu. Nie ruszyłby też remont samej ulicy Kochanowskiego. Nie byłoby wiat przystankowych na Moniuszki.
K.G.: A jakieś porażki?
M.G.: Patrząc z perspektywy czasu… W pewnych decyzjach miasta głosowałbym inaczej.
K.G.: Podasz choć jeden przykład?
M.G.: Na pewno teren przy ulicy Akacjowej, który został sprzedany, a który przydałby się dla dobra mieszkańców. Ogólnie rzecz ujmując, większość w radzie to koalicja. Nie wszystkie propozycje władzy wykonawczej były mi bliskie. Ale świadomość pracy w grupie zmuszała mnie do grania dla drużyny. Samodzielnie nie da się osiągnąć niczego.
K.G.: Gdybyś miał ocenić swoje działanie w radzie w skali od 1 do 5, to ile sobie dajesz?
M.G.: Na 4.
K.G.: Czy mijającą kadencję oceniasz pozytywnie?
M.G.: Tak. Biorąc pod uwagę zadłużenie miasta i polityczne uwarunkowania, zrobione zostało dużo. Było to nie tylko administrowanie, ale także inwestycje w przód.
K.G.: Czym chcesz zachęcić ludzi do głosowania na ciebie w nadchodzących wyborach?
M.G.: Moje plany z obecnej kadencji spełniłem w osiemdziesięciu procentach. Gdybym dostał się teraz, na pewno dokończyłbym te brakujące dwadzieścia. A całą siłę moich działań, „lobbowania”, skierowałbym na kulturę. Mam świadomość, że pojedynczy radny, aby być skutecznym, musi skupić się na wąskim zakresie, na sprawach, które są mu najbliższe i do nich przekonywać prezydenta, bo to on, mówiąc w skrócie, wyznacza kierunki rozwoju miasta i ich finansowanie.
K.G.: Jak patrzę na to miasto, mam wrażenie, że jest ono jakby uśpione. Panuje tu marazm. Brakuje idei, jakiegoś spoiwa, czegoś tworzącego tożsamość. Kultura jest takim spoiwem. Co zamierzasz w tym temacie?
M.G.: Centralnym punktem moich działań będzie, jeśli się dostanę, Miejskie Centrum Kultury.
K.G.: Co planujesz?
M.G.: Bez kultury nie ma prawdziwego rozwoju, tworzenia społeczności lokalnej, ducha miasta. Pierwszą rzeczą jest zrobić z tego pięknego gmachu wizytówkę miasta. Ale ten projekt należałoby zacząć od zabezpieczenia piwnic budynku przed zalewaniem wodami gruntowymi. Znając realia, wiem, że działania te wiążą się z dużymi wydatkami. Jednak warto je ponieść, bo w tym przypadku chodzi nie tylko o kulturę, ale i bezpieczeństwo.
K.G.: Tak, wiem, schrony pod MCK. Do spraw bezpieczeństwa jeszcze wrócimy, ale najpierw o kulturze.
M.G.: Ma to być obiekt otwarty, przyjazny różnym grupom. MCK powinno być miejscem wzmacniającym poczucie wspólnoty, dbającym o rozwój lokalnej tożsamości, wspierającym świadomość, choćby o tym, że żył tu i tworzył Leopold Staff.
Chcę, aby przed wejściem do budynku powstała ławeczka Staffa. Miasto nie może żyć tylko ulicami i chodnikami. A te schrony, w czasie pokoju, można zagospodarować na potrzeby kulturalne. Skarżysko mogłoby się postarać w Ministerstwie Kultury o prawo do zorganizowania Biura Wystaw Artystycznych. Zupełnie nowej instytucji, która mogłaby działać w budynku MCK.
K.G.: Ostatnio zdałem sobie sprawę, że pod względem kultury nasze miasto jest samowystarczalne. Mamy świetnych muzyków, pisarzy, malarzy. Skarżysko mogłoby być ważnym punktem na kulturalnej mapie Polski. A nie jest.
M.G.: To prawda. W tej chwili przyszło mi do głowy, że na bazie tego potencjału ludzkiego można byłoby na przykład stworzyć lokalne radio, bazujące na naszych twórcach.
Możliwości w tej sferze jest więcej. Bardzo potrzebne jest muzeum historii Skarżyska. Mamy bogatą historię, przynajmniej ostatniego stulecia. Mało kto wie o wydarzeniach z 1905 roku, dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy rozwój miasta postępował „w stylu iście amerykańskim”, o niesamowitych, wręcz filmowych wydarzeniach z czasu II wojny światowej. Rozwój powojenny, na przykład Milicy, też jest bardzo ciekawy. Taka dzielnica – twierdza – jest ewenementem co najmniej w skali Polski.
K.G.: Nie odpuszczę ci tematu Hasagu. Ten wątek wpisuje nas już nie na mapy Polski, ale świata. Dlaczego miasto nie korzysta z tego potencjału?
M.G.: Politycznie było to niemożliwe w latach komuny. Zbiorowa amnezja sprawiła, że ten temat po prostu zniknął. Naszym obowiązkiem jest przypomnieć i upamiętnić to, co się tu działo. Nie mówi się o tym, ale każdy wie, że to jest kapitał. Może ty mi powiesz, czy powinniśmy z tego korzystać. Lublin i Oświęcim na tym korzysta. Dlaczego nie Skarżysko?
K.G.: Odzywa się w tobie przedsiębiorca?
M.G.: Pragmatyk i dobry obserwator.
K.G.: To ja, jako wieloletni badacz Hasagu i Holokaustu mówię wprost, że Skarżysko, jeśli tylko odpowiednio upamiętni ofiary, ma pełne moralne prawo do korzystania z tego kapitału. Wspomniałeś o Milicy jako dzielnicy – twierdzy. W obliczu wojny w Ukrainie nie można nie poruszyć spraw bezpieczeństwa. Mówiłeś też o odwodnieniu piwnic MCK. Powiedz coś więcej na ten temat.
M.G.: Większość budynków z lat 50. ma swoje schrony. Największy znajduje się pod Domem Kultury, tyle że zalewają go wody gruntowe. Odwodnienie tej przestrzeni ma więc znaczenie nie tylko dla kultury, ale i dla bezpieczeństwa, o czym już wspomniałem. Rewitalizacja tej infrastruktury jest konieczna. Czekamy na ustawę o obronie cywilnej, która dałaby możliwości sfinansowania tego przedsięwzięcia.
K.G.: Schrony dają bezpieczeństwo, w czasie pokoju mogą być przestrzenią dla działań kulturalnych, ale są też magnesem na pasjonatów historii i wojskowości. To też warto wykorzystać.
M.G.: Do tego mamy Muzeum Orła Białego. Łącząc te wszystkie rzeczy, o których mówiliśmy: kulturę, historię, wojskowość i Hasag, zyskujemy materiał na stworzenie rozpoznawalnej marki miasta. A przecież takich ciekawych punktów jest więcej – rezerwat Rydno, Staropolski Okręg Przemysłowy na Rejowie.
K.G.: Wszystko to brzmi ładnie, ale czy nas na to stać?
M.G.: Jako radny znam problemy finansowe miasta. Na szczęście politycznie przyszły nowe czasy i głęboko wierzę w to, że przy zaangażowaniu władz miasta można będzie pozyskać środki z funduszy krajowych i europejskich.
K.G.: Czy tylko kultura cię interesuje?
M.G.: Mając doświadczenie w samorządzie i znając możliwości radnego, faktycznie koncentruję się na kulturze, ale nie jest to jedyna przestrzeń, która mnie interesuje. Uprzedzę twoje pytanie – mam w głowie dziesiątki innych pomysłów, którymi mogę się podzielić. Współpraca z nadleśnictwem, próba rozmowy z PKP w sprawie Ruchu, parku i innych terenów. Budowa przeprawy – wiaduktu albo tunelu – łączącej Przydworcowe z Kamienną. Rozwój terenów inwestycyjnych na terenie od Szydłowieckiej w kierunku Podemłynka. I najważniejsze – pilnowanie realizacji planu budowy zalewu bzińskiego, który daje nieprawdopodobne możliwości rozwoju miasta, zmieniając jego charakter z przemysłowego na turystyczny. Tych pomysłów mam więcej.
K.G.: Myślisz, że się dostaniesz?
M.G.: Patrząc na liczbę kandydatów, uważam, że szanse są wyrównane. Chciałbym mieć tylko jedno przesłanie. Gdyby mi się nie udało, niech ktoś skorzysta z tych przemyśleń.
Mirosław Gibaszewski (z prawej) i Krzysztof Gibaszewski
Artykuł sponsorowany sfinansowany przez KKW Koalicja Obywatelska
W 1995 roku Skarżysko obiegła wiadomość, że w naszym mieście pojawi się nowy inwestor. I to nie byle jaki, bo japońska firma Fuji Film. Miejscem inwestycji miała być niedokończona wówczas hala sportowa przy ulicy Metalowców.
Fuji Film to japońska firma, która obecnie może być mniej znana niż kiedyś. To ze względu na to, że to potentat w produkcji aparatów, filmów i innych akcesoriów fotograficznych. Dziś nastąpiła era cyfrowa, i tzw. klisze zostały zastąpione przez karty pamięci, a aparaty, w znacznej części, przez smartfony.
Jednak wtedy, w latach 90. ubiegłego stulecia, była to firma, której produkty miało wielu z nas w domu i używało na co dzień. A jeśli ktoś nie fotografował, to spotykał nazwę Fuji Film choćby na odbitkach zdjęć od fotografa. Obecnie firma kontynuuje produkcję akcesoriów foto, ale też dostarcza rozwiązania dla różnych branż przemysłu, w tym medycznej.
Skarżysko częścią „drugiej Japonii”?
Lata 90. to był czas bardzo ciężki dla Skarżyska. Minęło zaledwie kilka lat od transformacji ustrojowej. Gospodarka naszego miasta, oparta w znacznej mierze na przemyśle ciężkim, mocno ucierpiała wskutek zmiany systemu politycznego i gospodarczego. Tym bardziej więc informacja o zainteresowaniu przez Fuji Film Skarżyskiem zelektryzowała nasze miasto.
O tym, że w Skarżysku było ciężko, niech świadczy choćby to, że z braku pieniędzy zarzucono budowę hali sportowej przy ul. Metalowców. Szkielet „Langerówki”, bo tak od nazwiska ówczesnego włodarza miasta Lubosława Langera ją nazywano, straszył przez wiele lat. Nie wybudowano tam nawet hali, a ta miała być dopiero pierwszym elementem dużo większego kompleksu sportowego. O nim więcej napiszemy w niedalekiej przyszłości w osobnym tekście.
Taka inwestycja mogła być zwiastunem robienia z Polski „drugiej Japonii”. Takie określenie padało wówczas z ust naszych polityków, a przypisuje się je Lechowi Wałęsie. Co ciekawe, zaledwie kilka lat temu również Jarosław Kaczyński obiecywał, że zbuduje ze swoją ekipą u nas drugą Japonię.
Słowa Japończyków, w przeciwieństwie do naszych polityków, można było jednak spokojnie brać na poważniej. Kto jak to, ale oni postrzegani są jako zdolni i pracowici. Co więc zaplanowali w Skarżysku-Kamiennej Japończycy?
Pisała o tym Gazeta Skarżyska, dziś już nieistniejąca gazeta:
W sobotę w Skarżysku mają gościć przedstawiciele japońskiego koncernu Fuji, światowego potentata z branży fotograficznej. Koncern ten jest zainteresowany podpisaniem umowy na budowę w naszej gminie swojego przedstawicielstwa handlowego na terenie Polski Południowej. Siedziba Fuji ma powstać w przeciągu roku w zagospodarowanej na ten cel hali na rogu ul. Metalowców i ul. Paryskiej.Gazeta Skarżyska
Czy Japończycy kupią halę? Pisała Gazeta Skarżyska w 1995 r. o inwestycji w miejscu niedokończonej hali na ul. Metalowców w Skarżysku, tzw. Langerówce; Gazeta Skarżyska 13/1995
Skarżysko – od zawsze „miasto na szlaku”
Dlaczego wybrano Skarżysko? Czytajmy dalej w Gazecie Skarżyskiej:
Jak powiedział nam w rozmowie telefonicznej Yoshikaku Ashiga, prezes Fuji Film Polska, Skarżysko zostało wybrane na siedzibę przedstawicielstwa firmy ze względu na korzystne położenie ekonomiczno-geograficzne, przy ważnych szlakach komunikacyjnych: z północy na południe Polski.Gazeta Skarżyska
Jak więc widać, i wtedy dostrzegano atuty Skarżyska – „miasta na szlaku”. Czy ten potencjał wykorzystaliśmy w międzyczasie? To już kwestia na odrębną dyskusję.
A tymczasem Japończycy mieli wybudować tutaj obiekt klasy wręcz światowej. O możliwość zaprojektowania go mieli rywalizować najlepsi polscy architekci, w tym ci od Lotniska Okęcie czy warszawskich hoteli Sheraton oraz Holiday Inn.
Gazeta Skarżyska dalej pisze:
Sam budynek ma wyglądać imponująco. Wielopoziomowa konstrukcja ma zostać wybudowana według najnowszych światowych wzorców architektonicznych. Jak obiecuje prezes Yoshikaku Ashiga, będzie to najwspanialszy budynek w południowej Polsce.Gazeta Skarżyska
Prace budowlane miały rozpocząć prace latem 1995 roku…
Miało być, a czemu nie ma?
Jak skończyła się ta historia? Chyba każdy z nas wie, że w tym miejscu takiego obiektu nie ma, bo chyba każdy z nas odwiedził lub nawet odwiedza często Centrum Handlowe Talgo, kupując w sklepach m.in. takich sieci handlowych jak Kaufland, CCC, Media Expert, JYSK czy Rossmann.
To centrum otwarto w 2011 roku. Swoją drogą, początkowo chciano w tym miejscu budowę nie parku handlowego, a większej galerii handlowej z parkingiem wielopionowym, czyli coś w stylu kieleckiej Galerii Echo w Kielcach, choć oczywiście w mniejszej skali. Takie były przynajmniej zamysły ówczesnych władz miasta, do którego wtedy należał ten teren.
W miejscu niedoszłej hali sportowej, tzw. Langerówki, przy ul. Metalowców w Skarżysku-Kamiennej powstało Centrum Handlowe Talgo
A czy inwestycja Fuji Film powstała kiedykolwiek i gdziekolwiek indziej w Skarżysku? Otóż nie. A to dlatego, że ta historia była tylko żartem na prima aprilis 1995, a my publikujemy ją 1 kwietnia 2024 roku.
Niezrealizowane inwestycje w Skarżysku
Tym tekstem inicjujemy nowy cykl na ProSkarżysko pod nazwą:
Miało być w Skarżysku…
Będziemy w nim publikować teksty dotyczące inwestycji, które zostały zaplanowane, zaprojektowane, a czasem nawet, jak hala „Langerówka” rozpoczęte, ale nigdy niezrealizowane. Jedne skończyły swój żywot na teoretycznych dywagacjach, bardziej zaawansowane doczekały się etapu „na papierze” w postaci projektu. Czasem nawet wykonywano makiety lub wizualizacje. I były też takie, jak „Langerówka”, które już nawet wyszły z ziemi.
Cykl „Miało być w Skarżysku…” to już nie będą primaaprilisowe żarty, choć trafią się pomysły dość odważne i z góry, a szczególnie z perspektywy czasu, mało realne. Ale, w sumie, kto wie – może jeszcze jakiś 1-kwietniowy żart tego typu się znajdzie gdzieś w archiwach.
Źródła:
Gazeta Skarżyska 13/1995 – dzięki uprzejmości Powiatowej Biblioteki Pedagogicznej w Skarżysku-Kamiennej
Marek Cender w rozmowie z trenerem Granatu Skarżysko Mariuszem Arczewskim na stadionie Granatu w 2017 roku
W mijającym tygodniu Kielce, region świętokrzyski i całą Polskę obiegła druzgocąca wiadomość. Zmarł Marek Cender, dziennikarz sportowy Radia Kielce. Był mistrzem w oddawaniu atmosfery wydarzeń sportowych i przekazywania ich słuchaczom. A swój pierwszy zawodowy materiał zrobił ze Skarżyska-Kamiennej.
Mijający tydzień przyniósł bardzo smutne informacje dla kibiców sportowych. W Skarżysku zmarła Wiktoria Sieczka, młoda trójboistka mająca już za sobą tytuły mistrzyni świata, Europy i Polski, a przed sobą – całe życie.
Również kilka dni temu, 28 marca 2024 roku, świat sportu stracił wybitnego dziennikarza zajmującego się właśnie głównie sportem. W Kielcach w wieku 54 lat zmarł Marek Cender, dziennikarz Radia Kielce.
Marek Cender; fot. Piotr Kwaśniewski/Radio Kielce
W zeszłym roku świętokrzyskie dziennikarstwo straciło innego świetnego dziennikarza sportowego, Pawła Kotwicę, redaktora Echa Dnia. Zmarł w wieku 51 lat. Obaj odeszli zbyt młodo.
Obu łączyła piłka ręczna. To główne nią się zajmowali. A mieli się czym emocjonować. Mamy przecież w Kielcach drużynę nie tylko najlepszą w Polsce, ale też jedną z najlepszych w Europie. W sezonie 205/16 nawet dosłownie najlepszą, bo wygrała ligę mistrzów. To Industria Kielce, klub kiedyś grający pod różnymi nazwami – Vive, Korona i Iskra.
Posłuchajmy, jak komentował Marek Cender:
Skarżysko – to tu wszystko się zaczęło
Jednak nie samym szczypiorniakiem kibic żyje, a dziennikarz sportowy musi też zajmować się innymi dyscyplinami. Oczywiście w rolach głównych występuje piłka nożna. I Marek Cender również futbolem się zajmował. I to właśnie materiał z meczu „kopanej” był jego pierwszym po rozpoczęciu pracy w Radiu Kielce.
I był to materiał ze Skarżyska-Kamiennej, z meczu Granatu Skarżysko w 1989 roku.
Marek Cender wspomniał ten moment w audycji „Spodziewany Gość”, nadanej przed niespełna dwu laty w swojej macierzystej stacji.
No i wysłano mnie na pierwszy mecz. To była bodajże trzecia liga, mecz Granatu Skarżysko. Pojechałem na ten mecz, miałem przygotować relację. Przygotowałem ją. Relacja miała być do dwóch minut. Wszedłem do studia na żywo. Kartka, wszystko rozpisane. Prowadzący mnie przedstawił, powiedział, że byłem na meczu w Skarżysku. Ja zacząłem czytać, czytać, czytać… W pewnym momencie czuję, że ktoś mnie szarpie za rękę, a ja czytam, a on nie szarpie za rękę i już pokazuje „time – koniec”, a ja nie. Czytam, czytam, czytam… Przeczytałem wszystko i nie pamiętam, chyba nie straciłem przytomności, ale byłem bliski jej utraty. No i po wyjściu ze studia okazało się, że było dobrze, tylko muszę panować nad czasem.Marek Cender
I tak od wizyty na Granacie na dobre zaczęła się dziennikarska przygoda Marka Cendera. Zajmując się kieleckim handballem, odwiedzał największe areny sportowe Europy, ale nadal zaglądał od czasu do czasu na Granat. Szczególnie gdy grano tu ważne mecze, jak baraże o wejście do czwartej ligi pomiędzy Granatem Skarżysko a Unią Sędziszów w 2017 roku.
Marek Cender w rozmowie z trenerem Granatu Skarżysko Mariuszem Arczewskim na stadionie Granatu w 2017 roku
Marek Cender pochodził z Szydłowca
Całej audycji „Spodziewany Gość” z Markiem Cenderem można posłuchać pod poniższym linkiem. Fragment dotyczący skarżyskiego debiutu dziennikarza jest na początku.
Wcześniej jednak dowiemy się, że Marek Cender pochodził z niedaleka od nas, z Szydłowca. W audycji, do której bohater wybrał swoje ulubione piosenki, usłyszymy również „Małą Maggie” zespołu Azyl P., pochodzącego z Szydłowca właśnie.
Żegnaj Marku!
Wielki żal, że komentując mecze „Iskierki”, nie przeniesiesz nas już swoim głosem na halę. Że nie wpadniesz już na Granat zrobić relacji z miejsca, gdzie zaczynałeś. Że nie zrobisz jej wreszcie w normalnych warunkach, gdy stadion w Skarżysku przejdzie modernizację. Idzie to jednak jak po grudzie, ale prawdziwy kibic, a dziennikarz to też kibic, wierzy do końca. Wierzy, nawet gdy drużyna przegrywa ośmioma bramkami w najważniejszym meczu. Wierzy, nawet gdy brakuje milionów.
RIP
Pogrzeb Marka Cendera odbędzie się w czwartek 4 kwietnia 2024 roku. Msza żałobna rozpocznie się o godz. 11.00 w kieleckiej katedrze przy placu Najświętszej Maryi Panny. Po mszy orszak żałobny przejedzie na Cmentarz Komunalny w Cedzynie.
Trwa przebudowa ul. Kochanowskiego w Skarżysku-Kamiennej. Prace mają na celu budowę chodników i kanalizacji oraz zapewnienie większej liczby miejsc parkingowych. Inwestycja jest w pełni uzasadniona, ale nie może odbywać się kosztem drzew, które przy dobrej woli projektanta mogą być uratowane. Dlatego Fundacja Ludzie z Natury oraz Stowarzyszenie MOST sprzeciwiają się dewastacji drzewostanu wzdłuż ulicy Kochanowskiego.
Drzewa do wycięcia
W listopadzie 2011 roku projektant przebudowy ulicy Kochanowskiego lekką ręką przewidział do wycinki 22 duże, drzewa pisząc:
Projekt przewiduje wycinkę 22 drzew rosnących wzdłuż przebudowywanej drogi pod budowę dodatkowych miejsc postojowych i chodnika. Wycinka została ograniczona do minimum i nie wpłynie znacząco na charakter szaty roślinnej.
Te minimum to pozostawienie z obecnej alei kasztanowców i klonów DWÓCH drzew. Zastanawiające jest stwierdzenie, że nie będzie miało to znaczącego wpływu na charakter szaty roślinnej.
Stowarzyszenie MOST tak pisze na swojej stronie:
A no co wpłynie? Amputacja 8 z 10 palców, które macie, nie wpłynie znacząco na charakter waszego ciała. Tak mniej więcej brzmi sens tego zdania. Te drzewa stanowią resztkę tutejszego drzewostanu osiedlowego. Wiele drzew wycięto już wcześniej. Drzewa znikają od jakiegoś czasu. Nie wszystkie jednocześnie. Dlaczego? Bo jak się okazuje, przebudowa ulicy jest tylko jednym z elementów większej inwestycji. Otóż na placu sąsiadującym z aleją drzew planuje się budowę 14 piętrowego budynku, który będzie górował nad okolicą. Drzewa prawdopodobnie przeszkadzają projektantom w realizacji ich wizji architektonicznej.Stowarzyszenie MOST
Dalej w oświadczeniu Stowarzyszenia MOST czytamy:
Te przeznaczone do wycinki drzewa są siedliskiem chronionych gatunków. Sprawdziliśmy to w terenie i wykonamy pełną inwentaryzację drzew z towarzyszącą im przyrodą. Kierujemy też pytanie do Prezydenta Skarżyska: na jakiej podstawie merytorycznej zakłada, że wycinka 22 z 24 drzew nie ma wpływu na przyrodę?Stowarzyszenie MOST
Siedem spośród tych drzew ma być wyciętych
Mieszkańcy protestują
Już wcześniej, dzięki zaangażowaniu mieszkańców została przesunięta oś drogi na odcinku od ulicy Spółdzielczej do ulicy Pułaskiego tak, żeby nie była konieczna wycinka znajdującej się tu alei kasztanowców.
Sukces okazał się pozorny. Przy gruntowaniu terenu zniszczono systemy korzeniowe drzew i w dłuższej perspektywie czasu będą one chorowały i obumierały. Zaburzono także ich statykę, co wiąże się z zagrożeniem upadku, a więc ryzykiem dla zdrowia i życia ludzi, dla pojazdów i okolicznych zabudowań. W ten sposób sprawiono, że do wycinki dojdzie, tylko w późniejszym czasie, kiedy drzewa obumrą i będą stanowiły zagrożenie.
Czy uda się uratować drzewa na Placu Floriańskim?
Przy budynku biurowym obok Placu Floriańskiego w ciągu ulicy przewidziana jest wycinka siedmiu drzew. Wycinka ta nie jest usprawiedliwiona żadnymi warunkami technicznymi przebudowy drogi, nowe miejsca parkingowe nie wymagają usuwania drzewostanu. Potwierdza to plan projektu, w którym dwa drzewa z alei rosnących obok siebie lip zostaną zachowane.
W sprawę zaangażował się Maciej Klimek, inżynier budownictwa:
Są dostępne proste rozwiązania techniczne, aby zabezpieczyć drzewa i aby jednocześnie nie kolidowały one w żaden sposób z ciągiem komunikacyjnym. W piśmie skierowanym do gminy zalecamy użycie krat ochronnych. W ten sposób teren wokół drzew będzie chroniony przed zadeptaniem. Nie wpłynie to negatywnie na szerokość chodnika, czy ciągi komunikacyjne.Maciej Klimek
Maciej Klimek
Po co w mieście drzewa?
Przyrodnik Łukasz Misiuna argumentuje:
Drzewa w mieście są konieczne, zarówno pod kątem produkcji tlenu, jak i naszego dobrostanu. Żeby nie wymieniać zbyt długo, roślinność w mieście daje mieszkańcom cień, wytchnienie w gorące dni, chroni przed nadmiarem hałasu i spalinami z samochodów. Wpływa dobroczynnie na nasz nastrój i stan psychiczny.Łukasz Misiuna, prezes Stowarzyszenia MOST
Łukasz Misiuna, prezes Stowarzyszenia MOST
Zachowanie wysokiego poziomu terenów zielonych jest głównym ze sposobów adaptacji miast do gwałtownie zmieniających się warunków atmosferycznych. Sami doświadczyliśmy fali upałów i gwałtownych opadów w ostatnich latach. Sytuacja ta będzie się tylko zaostrzała. Bez zachowania odpowiedniej ilości roślinności, życie w mieście będzie nie do zniesienia. Dostrzega to coraz więcej samorządów, które zwiększają ilość nasadzeń i chronią drzewa przy nowych inwestycjach. Tak samo powinny postąpić władze Skarżyska-Kamiennej. Przyroda i piękne położenie powinny być jednymi z wizytówek naszego miasta.
Wycinka drzew - ulica Kochanowskiego w Skarżysku-Kamiennej
1 z 16
Maciej Klimek
Łukasz Misiuna, prezes Stowarzyszenia MOST
Siedem spośród tych drzew ma być wyciętych
Agata Klimek, wiceprezeska Fundacji Ludzie z Natury
Baraże do Euro 2024 już za nami. Polscy kibicie z pewnością odetchnęli z ulgą po meczu z Walią. Biało-Czerwoni zakwalifikowali się na tegoroczne Mistrzostwa Europy. W fazie grupowej czeka ich starcie z silnymi przeciwnikami.
Początkowo wydawało się, że Polska bez większych problemów zakwalifikuje się do Mistrzostw Europy 2024. Jednakże okazało się to drogą przez mękę, zakończoną rozgrywkami w barażach. Biało–Czerwoni musieli zmierzyć się m.in. z silnym przeciwnikiem, jakim była Walia. Ostatecznie udało im się pokonać Walijczyków i wywalczyć sobie udział w turnieju, ale widać, że aby osiągnąć sukces na Euro, muszą jeszcze sporo popracować. Póki co, zdecydowanie warto rzucić okiem na Euro 2024 typy.
Reprezentacja Polski – co powinna dopracować?
Mecz Polska–Walia był dla kibiców obu zespołów emocjonujący do samego końca. Zarówno pierwsza, jak i druga połowa zakończyła się remisem 0:0 i dopiero po serii rzutów karnych Biało–Czerwoni pokonali przeciwników 5:4. Zwycięstwo cieszy, tym bardziej że spotkanie rozegrane zostało na stadionie w Cardiff, co oznacza, że Walijczycy polegli przed własną publicznością. Bohaterem naszej reprezentacji – co w ostatnich kilkunastu miesiącach stało się swego rodzaju standardem – został Wojciech Szczęsny, który w regulaminowym czasie gry popisał się kilkoma świetnymi interwencjami, natomiast w decydującym momencie obronił kluczową jedenastkę, która dała Biało-Czerwonym upragniony awans.
Ogólnie rzecz biorąc, po meczu z Walią – a wcześniej z Estonią, która jednak była słabym przeciwnikiem – widać, że polska reprezentacja pod kierownictwem nowego trenera, Michała Probierza, wybudza się powoli z marazmu, w jaki popadła pod wodzą Fernando Santosa. Polacy zaczęli manifestować ambicję, determinację oraz wolę walki, stają się też coraz lepiej zgraną drużyną.
Z drugiej strony, spotkanie w Cardiff pokazało, iż w kwestii stylu gry Polska ma jeszcze sporo do dopracowania. Przede wszystkim, nawet wybitni piłkarze nie przenoszą znakomitej formy, jaką prezentują w klubach, na grę w reprezentacji. Dotyczy to zwłaszcza Roberta Lewandowskiego, który przecież znów jest jednym z kluczowych graczy FC Barcelony. W starciu z Walijczykami nie brakowało mu wprawdzie determinacji, ale jakoś nie wykrzesał tego, czym zasłynął, czyli błysku geniuszu w postaci cudownego strzału bądź finezyjnej asysty. Ogólnie, lider naszej reprezentacji w eliminacjach do Euro 2024, baraże wliczając, zdobył tylko trzy bramki: dwie w meczu z Wyspami Owczymi i jedną z Mołdawią. Szwankowała jednak nie tylko jego skuteczność, ale też zaangażowanie w grę – i to właśnie było bardzo rażące i dla kibiców, i dla komentatorów.
Nie tylko Robert Lewandowski musi jeszcze popracować nad swoją grą w narodowej reprezentacji. Jak wspomniano wyżej, wszyscy Biało–Czerwoni mają sporo do nadrobienia w dziedzinie stylu gry, który powinien być bardziej spójny, przemyślany, a co najważniejsze – ofensywny. W fazie grupowej mistrzostw naszych zawodników czeka bowiem starcie z silnymi przeciwnikami.
Euro 2024, faza grupowa – z kim zagrają Polacy?
Jedno jest pewne już teraz – wyjście reprezentacji Polski z grupy będzie bardzo trudne. W fazie grupowej Mistrzostw Europy 2024 Biało–Czerwoni staną naprzeciw Francji, Niderlandów (Holandii) oraz Austrii. Są to silne reprezentacje, w walce z którymi zdecydowanie potrzebna będzie nie tylko determinacja, ambicja i niewątpliwy talent Wojciecha Szczęsnego, ale też skuteczna ofensywa. Rosnąca forma Polaków, widoczna w barażowym meczu z Walią, rozbudza nadzieje kibiców, ale pamiętać trzeba, że przed drużyną Michała Probierza jeszcze wiele pracy.
Kibicie powinni zajrzeć na terminarz Euro 2024 i cierpliwie czekać na rozpoczęcie rozgrywek.
To były pierwsze mistrzostwa Europy lekkoatletów masters z udziałem naszych zawodników, ze Skarżyska-Kamiennej, Bliżyna i Suchedniowa, i od razu udane, bo medalowe. Byłyby jeszcze lepsze, ale, niestety, nie zabrakło też pecha i przeciwności losu.
Do medali przywożonych z mistrzostw Polski nasi lekkoatleci masters ze Skarżyska, Bliżyna i Suchedniowa już nas przyzwyczaili. Teraz zdobyli medale w czempionacie Europy.
Wyjazd naszych sportowców był możliwy głównie dzięki temu, że tegoroczne Halowe Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce Masters odbyły się w Toruniu. To znacznie wpłynęło na niższe koszty wyjazdu niż gdzieś za granicę.
Do Torunia, na zawody odbywające się od 17 do 23 marca 2024 roku, wyjechała czwórka naszych sportowców:
Halina Ślęzak
Zdzisław Włodarczyk
Krzysztof Sułek
Grzegorz Mirkowski
Grono naszych „mastersów” jest dużo większe, ale innych albo wykluczyły kontuzje, albo inne problemy zdrowotne.
Z czwórki „naszych” najlepiej poszło startującemu w kategorii 85+ skarżyszczaninowi Grzegorzowi Mirowskiemu, który zdobył aż cztery medale, wszystkie srebrne.
Jest dobrze, ale mogło być lepiej. Liczyłem na medale, ale aż tyle się nie spodziewałem. Dwa złota były w zasięgu. W ciężarku reprezentant Niemiec pokonał mnie o jeden centymetr, a to ja powinienem swobodnie rzucić dwa metry dalej. Wynik w dysku dał mi ponadto rekord Polski.Grzegorz Mirkowski
Grzegorz Mirkowski (pierwszy z lewej) na podium mistrzostw Europy; fot. archiwum prywatne
Z jednym krążkiem wróciła z mistrzostw bliżynianka Halina Ślęzak, która sięgnęła po brąz w skoku wzwyż. Dodatkiem do krążka jest nowy halowy rekord Polski w kategorii wiekowej 65+. Poprzedni również należał do Haliny Ślęzak.
Tylko jeden medal, ale dla mnie bardzo ważny i bardzo cenny. Startowałam prawie w swoje 69. urodziny, więc sprawiłam sobie bardzo miły prezent. Te 125 cm w moim wieku to bardzo dobry wynik. W kategorii 65+ jestem już jedną ze starszych, więc tym bardziej trudno o dobry wynik. Kilka lat różnicy robi sporą różnicę. Do tego były małe różnice w wynikach. W skoku w dal o medalu decydowały pojedyncze centymetry.Halina Ślęzak
Halina Ślęzak (z prawej) z medalem mistrzostw Europy; fot. archiwum prywatne
O pechu może mówić suchedniowianin Zdzisław Włodarczyk, który otarł się o podium w swojej koronnej konkurencji, czyli 60 metrów przez płotki. Oprócz czwartego zajmował również piąte i szóste miejsca w pozostałych dyscyplinach.
Wrażenia oczywiście pozytywne, wielka impreza, fantastyczne zawody. Dobrze, że jest taka impreza. Dla ludzi w moim wieku to jest bardzo ważna rzecz. Oczekiwanie na śmierć to zajęcie nudne i niekomfortowe, a tak mamy zajęcie – pójść na trening, pojechać na zawody. Oddala się te myśli od siebie. Startują tam wielcy polskiej lekkoatletyki, mistrzowie, rekordziści. Między innymi Ludwika Chewińska, która jest rekordzistką Polski w kuli od 48 lat. Ale to są normalni ludzie. Można pośmiać się, pogadać.Zdzisław Włodarczyk
Zdzisław Włodarczyk
Jeszcze większego pecha miał skarżyszczanin Krzysztof Sułek, który, startując w skoku wzwyż, doznał kontuzji. Była ona tyle poważna, że wykluczyła go ze startu i wymagała operacji jeszcze na miejscu, w Toruniu. Dziś Krzysztof Sułek dochodzi do zdrowia już w domu w Skarżysku.
Sezon halowy sportowcy masters mają już za sobą. Teraz powoli rozpoczyna się już rywalizacja na otwartych arenach. Przed naszymi sportowcami kilka imprez. Wezmą udział w mistrzostwach rzutowych, potem na pewno w mistrzostwach Polski. W tym roku całkiem blisko, w Göteborgu, odbywają się też lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Taka odległość daje szanse na to, aby tam wystartować.
Póki co jednak zarówno nasi godni podziwu sportowcy jak i wszyscy im kibicujący liczą na to, że być może kiedyś zostaną im stworzone godne ich wyników i zaangażowania warunki do trenowania. Optymalnych nie ma u nas ani na hali, ani na otwartym terenie. Nadzieją jest modernizacja stadionu Granatu i wzbogacenie go o dodatkowe obiekty, w tym boiska i obiekty treningowe.
Gratulujemy powyższych wyników, życzymy kolejnych jeszcze lepszych. Również dużo zdrowia. Tego szczególnie Krzysztofowi Sułkowi!
Wyniki naszych sportowców – Halowe Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce Masters 2024
Halina Ślęzak – kategoria wiekowa 65+
3 miejsce – skok wzwyż – 1,25 m; jednocześnie pobity o 10 cm własny halowy rekord Polski w kategorii
10 miejsce – skok w dal – 3,16 m
12 miejsce – rzut ciężarkiem – 9,48 m
11 miejsce – rzut oszczepem – 15,86 m
14 miejsce – pchnięcie kulą – 7,22 m
Zdzisław Włodarczyk – kategoria wiekowa 80+
4 miejsce – 60 m ppł. – 13,78 s
6 miejsce – rzut ciężarkiem – 12,27 m
6 miejsce – rzut młotem – 28,41 m
5 miejsce – skok o tyczce – 1,30 m
Grzegorz Mirkowski – kategoria wiekowa 85+
2 miejsce – rzut dyskiem – 23,80 m; jednocześnie rekord Polski w kategorii
2 miejsce – rzut młotem – 28,81 m
2 miejsce – rzut ciężarkiem – 10,38 m
2 miejsce – rzut oszczepem – 23,07 m
5 miejsce – pchnięcie kulą – 8 m
Zmarła Wiktoria Sieczka, mieszkanka Skarżyska-Kamiennej. Uprawiała trójbój siłowy i choć miała tylko 20 lat, osiągnęła mnóstwo sukcesów. Grała też w piłkę nożną. Jej śmierć zaszokowała społeczność naszego miasta. W żałobie jest nie tylko świat sportu.
Wiktoria Sieczka zmarła 26 marca 2024 roku w Skarżysku-Kamiennej. Miała 20 lat. Była absolwentką Zespołu Szkół Ekonomicznych, które podało informację o jej śmierci.
Wiktoria przez kilka lat uprawiała trójbój siłowy. Okazała się być ogromnie utalentowana. Mimo młodego wieku osiągnęła w tej dyscyplinie bardzo wiele. Była mistrzynią świata i Europy. W kraju również oczywiście nie miała sobie równych. Wiktoria reprezentowała klub Wiking Starachowice, trenowała na co dzień też w siłowni Silver Gym.
Na pomoście odnosiła wiktorię za wiktorią, zgodnie ze swoim imieniem. Prywatnie była miła i serdeczną dziewczyną.
Wiktoria grała również w piłkę nożną w nieistniejącej kobiecej drużynie Eska Skarżysko-Kamienna.
Zespół Eska Skarżysko-Kamienna. Wiktoria Sieczka pierwsza z lewej w dolnym rzędzie.
Pogrzeb Wiktorii Sieczki odbędzie się we wtorek 2 kwietnia 2024 roku o godz. 12.30 w kościele św. Brata Alberta w Skarżysku. Urna z prochami zostanie złożona na cmentarzu parafialnym w Mirowie.
Przechodząc w pobliżu lub przejeżdżając przez niedawno otwarte rondo na Dolnej Kamiennej w Skarżysku-Kamiennej, na pewno ją zauważymy, choć nie jest tak duża jak ta koło dworca. To lokomotywa Ls40, która jeszcze niedawno pracowała we Wtórpolu.
Skarżysko jest nazywane miastem, lub grodem, kolejarzy. To jak najbardziej uzasadnione, bo w znacznej mierze dzięki kolei Skarżysko rozrosło się z osady w miasto. Puszczenie pod koniec XIX wieku linii kolejowej, Drogi Żelaznej Iwangorodzko-Dąbrowskiej, przez naszą jeszcze wtedy osadę było impulsem do wzrostu znacznie jeszcze wtedy Kamiennej i przyciągnięcia różnych gałęzi przemysłu. Kolej byłą wtedy podstawowym środkiem lokomocji i transportu towarów.
Przeczytaj o otwarciu Drogi Żelaznej Iwangorodzko-Dąbrowskiej:
Lokomotywa Ls40, dziś, 27 marca 2024 roku, stanęła w pobliżu ronda u zbiegu ulic 1 Maja i Towarowej. Pomiędzy ulicą a chodnikiem ułożono kawałek torowiska, na którym spoczął 16-tonowy eksponat. Lokomotywa została odmalowana w zielone barwy, jakie głównie stosowane na tym modelu oryginalnie. Pojazd wieczorem będzie podświetlony.
CZY WIESZ, ŻE...
Najprawdopodobniej rondo na Dolnej Kamiennej u zbiegu ulic Towarowej i 1 Maja będzie nosić nazwę Rondo Skarżyskich Kolejarzy. Starostwo już złożyło wniosek w tej sprawie do rady miasta.
Z kolei na samym rondzie jeszcze przed jego otwarciem dla ruchu stanął pomnik z 1978 roku postawiony na 55-lecia miasta, który przed wybudowaniem stał w pobliżu zejścia z kładki, którą zastąpił tunel pod torami. Pomnik, szczęśliwie, nie został zniszczony jak wiele historycznych obiektów w mieście i dziś znów cieszy oko, szczególnie że został odnowiony.
Lokomotywa Ls40 to prezent od firmy Wtórpol z okazji obchodzonego w zeszłym roku 25-lecia istnienia Powiatu Skarżyskiego. Jeszcze do niedawna lokomotywa była używana w firmie Leszka Wojteczka do przemieszczania ładunków.
Na terenie Powiatu Skarżyskiego mamy wspaniałych przedsiębiorców. Połączyliśmy kilka instytucji we wspólnym działaniu. Wtórpol zaproponował przekazanie lokomotywy, znaleźliśmy dla niej godne miejsce, a w remoncie pomogło PKP PLK. Dziś możemy cieszyć się nowym obiektem w Skarżysku, które nazywane jest przecież miastem kolejarzy.Starosta Skarżyski Artur Berus
Lokomotywa Ls40 to model produkowany w firmie Fablok, wówczas Fabryce Lokomotyw im. Feliksa Dzierżyńskiego w Chrzanowie w latach 1952–61. Skarżyski egzemplarz został wyprodukowany w 1959 roku. Ls40 była najmniejszą normalnotorową lokomotywą produkowaną w Polsce. Używano jej głównie do obsługi bocznic zakładów przemysłowych.
To już druga lokomotywa stojąca w publicznym miejscu w Skarżysku-Kamiennej, nie licząc eksponatów w Muzeum im. Orła Białego. Pierwszą był parowóz Pt47, który stoi przy dworcu PKP.
Rozpoczął się drugi sezon, kiedy możemy w Skarżysku-Kamiennej korzystać z rowerów miejskich. Od trzech tygodni są też dostępne hulajnogi Lime.
Pogoda jest coraz lepsza, więc można już śmiało korzystać z pojazdów dwukołowych. Kto nie ma własnych, może korzystać w Skarżysku z publicznych.
Rowery miejskie znów na ulicach Skarżyska
Od dziś, 27 marca 2024 roku, dostępne są dla na ponownie rowery miejskie. To już drugi sezon, kiedy możemy nimi jeździć po Skarżysku. Po raz pojawiły się w naszym mieście w zeszłym roku.
Jeśli o rowery miejskie chodzi, to w zasadzie nic się nie zmieniło względem poprzedniego sezonu. Mamy do dyspozycji tyle samo rowerów, tyle samo stacji, takie same zasady korzystania z nich oraz, co ważne, nie zmieniły się ceny za korzystanie z roweru miejskiego.
Jeśli zaś chodzi o zeszły rok, to jako ciekawostkę podajemy, za Miejskim Centrum Sportu i Rekreacji, które obsługuje rower miejski w Skarżysku-Kamiennej, że w pierwszym sezonie z roweru miejskiego w Skarżysku korzystało 715 użytkowników, którzy przejechali blisko 13 tysięcy kilometrów. W tym roku z pewnością ten wynik będzie pobity choćby z racji dłuższego sezonu.
Rowery miejskie w Skarżysku zadebiutowały 23 czerwca 2024 roku:
W tym roku rowery miejskie zadebiutują też w Starachowicach. Będzie można z nich korzystać przy pomocy tej samej aplikacji, co w Skarżysku, czyli Roovee. Również w Kielcach można jej używać.
Oprócz rowerów standardowych dostępne są rowerki dla dzieci oraz trójkołowce ze skrzynią bagażową
Hulajnogi Lime też już czekają w Skarżysku
Z kolei od 4 marca 2024 roku na mieście są już hulajnogi elektryczne Lime. Te pojazdy nie są obsługiwane przez MCSiR, a przez prywatną firmę. Lime przypomina o zasadach bezpieczeństwa przy korzystaniu z hulajnóg.
5 najważniejszych zasad poruszania się hulajnogami:
Poruszaj się drogami dla rowerów. Jeśli nie są dostępne, wybieraj jezdnię z dozwoloną prędkością do 30 km/h, bądź, w innych przypadkach, chodnik.
Jedź maksymalnie 20 km/h, a poruszając się po chodniku, dostosuj prędkość i ustępuj pierwszeństwa pieszym.
Nigdy nie jedź pod wpływem alkoholu ani innych środków odurzających.
Jedna hulajnoga = jedna osoba. Obowiązuje zakaz przewożenia dodatkowych osób, zwierząt czy ładunku.
Parkuj hulajnogę w wyznaczonych do tego miejscach. W przypadku ich braku, zaparkuj hulajnogę równolegle do chodnika, jak najbliżej jego zewnętrznej krawędzi (najdalej od jezdni). Pamiętaj, aby pozostawiona szerokość chodnika nie utrudniała ruchu i była nie mniejsza niż 1,5 metra. Pamiętaj o osobach niewidomych i niepełnosprawnych.
Życzymy przyjemnego i BEZPIECZNEGO korzystania z rowerów i hulajnóg!