Strona główna Blog Strona 158

Kuba Kawalec z happysad zabrał głos w sprawie rekompensat dla artystów. Zespół rodem ze Skarżyska również miał je dostać

jakub kawalec happysad
Jakub Kawalec

Kuba Kawalec, frontman zespołu happysad pochodzącego ze Skarżyska-Kamiennej, opublikował długi i mocny post, w którym wypowiedział się na temat kontrowersyjnych rekompensat dla polskich artystów. Nawiązał też do analogicznego postu Kazika Staszewskiego z Kultu.

Sprawa rekompensat dla artystów z tzw. Funduszu Wsparcia Kultury za straty wynikające z trudnej sytacji branży w czasie pandemii koronawirusa odbiła się szerokim echem nie tylko w środowisku artystycznym. Rożne kwoty miały przypaść wokalistom, zespołom, agencjom oraz innym podmiotom działającym w branży.

Sprawa nabrała jeszcze większego rozgłosu, gdy głos zabrał Kazik Staszewski, lider Kultu, który w niewybrednych słowach stwierdził, że on i jego zespół nie chcą pieniędzy od rządu.

Oliwy do ognia dolał lider zespołu Bayer Full Sławomir Świerzyński, który umniejszył zasługi kapeli Kazika dla polskiej sceny muzycznej.

Głos w sprawie zabierają kolejni ludzie z branży i jest wśród nich również Kuba Kawalec, wokalista happysad. Pochodzący ze Skarżyska-Kamiennej muzyk wcale, co mogłoby się wydać oczywiste, nie przyklasnął zdaniu Kazika Staszewskiego.

Poniżej prezentujemy wypowiedz Kuby. W sumie happysad miał otrzymać 500 tysięcy złotych. Wypłaty rekompensat po awanturze, jaka rozgorzała, zostały wstrzymane.

Przy okazji wokalista dodał, że pomimo ciężkiego czasu, jego zespół nie próżnuje. Happysad zarejestrował materiał na dwie płyty, a sam Kuba Kawalec materiał solowy.

Oto, co napisał Kuba Kawalec:

Zawiedziony poziomem dyskursu w mediach głównego nurtu na temat Funduszu Wsparcia Kultury, w większości ograniczającym się tylko do śmieszkowania, szukania sensacji, tworzenia skandalicznie tendencyjnych, clickbaitowych tytułów artykułów i leadów, postanowiłem zabrać głos i nakreślić nieco sytuację w tym temacie.

Pracuję jako artysta muzyk, więc będzie tylko o branży muzycznej. Nie chcę się wypowiadać za inne gałęzie artystyczne, które mógłbym przypadkowo skrzywdzić swoją niewiedzą w ich temacie.

Piszę w imieniu swoim i Haresa (menadżera zespołu), bowiem to my osobiście składaliśmy wniosek o dofinansowanie obu naszych jednoosobowych działalności. Firm, które rozliczają wszystkie przychody przede wszystkim związane z funkcjonowaniem zespołu Happysad. Firm, które wypłacają rytmicznie, przez cały rok gaże muzykom zespołu, technikom, realizatorom dźwięku, oświetleniowcom, kierowcom. Jest to na stałe 12 – 15 osób. W tym oświadczeniu skupię się tylko na tych osobach, nazywając ich Zespołem.

Razem poprosiliśmy o 500 (odpowiednio 300 i 200) tysięcy złotych, co stanowiło jedynie część poniesionych strat w związku z fatalnym rokiem mijającym. Mogliśmy wnioskować o drugie tyle, bo jak wykazaliśmy we wniosku, spadek naszych przychodów wyniósł w bieżącym roku – uwaga – 98% (i odpowiednio 90%). Tak, od marca do dziś – 98%. Możemy nawet uznać, że do przyszłego marca pracować nie będziemy (może nawet i dłużej), co daje w uproszczeniu rok bez możliwości wykonywania swojego zawodu.

Ale nie tutaj jest pies pogrzebany. Wnioskowaliśmy przede wszystkim dlatego, że jako JEDYNI z całego Zespołu, prowadząc działalność gospodarczą, mieliśmy taką możliwość i jako JEDYNI (w przypadku otrzymanych funduszy) moglibyśmy jakoś te pieniądze „rozliczyć”, uwzględniając pozostałe osoby, które na stałe z nami współpracują. Od Łukasza gitarzysty, na Bocianie, najdłużej pracującym z nami techniku kończąc. Piszę „rozliczyć”, bo to nie takie proste, ale to już historia na osobną dyskusję. Wnioskowaliśmy, bo jako JEDYNI mamy formalną możliwość zaplanować wydatki, zorganizować pracę Zespołu, opracować i według założeń Funduszu Wsparcia Kultury rozliczyć projekt wsparcia. Formalną – podkreślam.

500 tysięcy to ogromna kwota, robi wrażenie, to oczywiste. Szczególnie kiedy zestawi się ją z zarobkami nauczycieli czy pielęgniarek. Dla większości nieistotnym pewnie jest fakt, że gdyby całość przeliczyć na miesięczne wypłaty dla Zespołu za ten rok, to wyszłoby niecałe 2800 brutto na osobę. Zamiast zero złotych – 2800. Brutto. Pięknie by wyszło. Jeśli Fundusz Wsparcia Kultury miałby być realnym wsparciem, to byłaby właśnie REALNA pomoc za rok niemożności wykonywania zawodu. Sumując – kwoty wychodzą olbrzymie. Niczyja z nas wina, że pierwszy raz od dwudziestu lat siedzimy w domu. Każdy wolałby grać koncerty, niż liczyć na to, że jakoś dożyjemy kolejnego maja. Każdy się pali do ruszenia w Polskę, a nie woli przejadać ostatnie oszczędności.

To wszystko to jednak nadal teoria. Po pierwsze repartycja została wstrzymana (i słusznie, może uda się wyjaśnić błędy systemu), po drugie i tych pieniędzy nie można rozliczyć z klucza wypłat. Pieniądze z programu można przeznaczyć wyłącznie na pokrycie „kosztów kwalifikowalnych”, które są szczegółowo wymienione oraz zostały poniesione od połowy marca do końca roku, a do połowy stycznia trzeba przedstawić szczegółowe sprawozdanie, w którym należy udokumentować, że każda z otrzymanych złotówek została wydana zgodnie z przeznaczeniem opisanym we wniosku. To tak najkrócej i najprościej jak się da. Chętni i dociekliwi mogą sprawdzić pełną dokumentację, przeczytać regulaminy programu i oceny oraz procedury – wszystko to są publicznie dostępne informacje, podobnie jak list beneficjentów.

Szczerze, to niewiele widzę win po stronie aplikujących o wsparcie. Ot, zgodnie z prawdą wykazali ogromne straty i wnieśli o zredukowanie strat. Jedni większych, inni mniejszych. W zależności od rozmachu działalności.

Nie sądzę, że ktokolwiek ze składających wnioski uznał na wstępie, że dostanie tyle o ile wnosi. Chociaż marne to tłumaczenie, ale sądzę, że wątpliwości miał każdy. Wnioski składano według klucza podanego w formularzach, a ten określał pomoc proporcjonalną do utraconych przychodów. Można było wnioskować o mniej, ale każdy (jak sądzę) kierował się chęcią maksymalizacji szans na oferowaną pomoc. Post factum, okazało się, że jedynym kryterium była poprawność złożonego wniosku. Nie wysokość dotacji, nie liczba umów o dzieło wystawianych w roku rozliczeniowym (w naszym przypadku 800), nie liczba zorganizowanych wydarzeń kulturalnych. Tylko poprawność wniosku. Tu wina leży po stronie projektu.

A teraz najtrudniejsza rzecz. Chodzi o wpis Kazika i kolegów z zespołu Kult. Ogromny do nich szacunek nie pozwala na mocniejszy ton mojej wypowiedzi, ale nie wyobrażam sobie nie zabrać choćby zdania na ten temat. Wiem, że intencją Kazika nie było poniżenie kogokolwiek z branży (wszak na początku napisał „nie nam oceniać kto z nich jest w tak tragicznej sytuacji by rząd o taką zapomogę prosić”. No, ale niestety. W rzeczywistości – jak niesie echo – wyszło na to, że wszyscy co to się zgłosili po wsparcie to niegodni paserzy złodziejskiej, pisowskiej szajki. Wyciągnąłeś ręce po kradzione? Stawaj pod murem. Tak to niestety zadziałało. Nie chcę się rozwodzić nad (pokraczną cokolwiek) merytoryką tych „kradzionych pieniędzy”, bo tu każdy ma pewnie inną optykę. Ale co w tym miejscu ma do rzeczy partia rządząca, nie jestem w stanie pojąć. Zapachniało populizmem najtańszym z możliwych. Tym bardziej że Kazik podniósł tę kwestię nie przed wystartowaniem programu, ale po ogłoszeniu listy beneficjentów, a właściwie zaraz po rozpętaniu się burzy wokół. Miesiąc po złożeniu wniosków. Jak pokazała rzeczywistość, opłacało się.

Otóż osobiście wyciskam wągry w kierunku partii rządzącej, dzielę się, gdzie mogę swoją niechęcią do praktyk obozu przy korycie, ich szczuciu na LGBT, wspieram strajki kobiet itd. Tylko co to ma do rzeczy? W imię swoich przekonań politycznych mam blokować możliwość wsparcia finansowego swoich ludzi? A teraz, jak nie daj boże te pieniądze zostaną przyznane, to co? Mam oddać? Bo cały naród stoi za Panem murem, Kazimierzu? Toż to się dzieje jakaś paranoja. Kupa w swoje gniazdo.

Zazdroszczę Kazikowi wszystkiego. Dorobku, intelektu, szacunku ludzi, spokoju, wielu rzeczy zazdroszczę Kazikowi. Tak po ludzku, bez cienia zawiści. Zasłużył, nie mam wątpliwości. Przegram z Kazikiem w każdym konkursie, w każdej kategorii. Czy to na przebój roku, czy najlepszy tekst, czy najlepszą płytę. Przegram w ilość sprzedanych płyt, odsłon w internecie i w wielkości pomnika po śmierci. Lista przegrywów jest długa. I chociaż umiem przegrywać, to nawet nie podejmuję walki. No tak już jest, raz jeszcze ogromny szacunek Kazimierzu. Dlatego też nie mam ochoty ścigać się w zawodach, kto dłużej wytrzyma bez pracy i czyi ludzie dojadą do przyszłego maja z mniejszymi obrażeniami. Więc złożyłem ten wniosek. Ty masz pełne prawo nie składać, stać Cię. Nie wiem czy Twoich ludzi stać, ale Ciebie z pewnością. I proszę nie gniewaj się, ale robię to dla moich kolegów, pracowników, bo jak powtórzę, nikt za nich tego nie jest w stanie formalnie uczynić. I napiszę z pełną odpowiedzialnością, ogromnie ucieszyłbym się, gdyby udało mi się tę pomoc zrealizować.

I taka refleksja na koniec.

Artyści w Polsce od lat zmagają się z niewdzięczną łatką nierobów, lekkoduchów, leni i partaczy. Nienasyconej hydry, która wyciągnie łapę po wszystko, co skapnie z nieba. Odbiera nam się prawo do czucia satysfakcji z ogromu pracy włożonej w całość naszych artystycznych przedsięwzięć poprzez deprecjonowanie wynagrodzenia, na które uczciwie miesiącami tyramy. Tyramy wspólnie z całymi zespołami ludzi, generując zyski nie tylko swoje, ale wszystkich po kolei. Od hotelarzy i gastronomię, po obwoźnych sprzedawców balonów. Pośrednio zasilamy kieszenie zarówno petrodolarowych oligarchów, lokalnych patriotów jak i panów pilnujących naszych samochodów na parkingach. Niezależnie od tego czy śpiewamy o pluszowym misiu, majteczkach w kropeczki czy dziewczynie bez zęba na przedzie. Nie godzę się z tym i będę to zawsze wyraźnie podkreślał. W wymiarze ekonomicznym jesteśmy realną wartością tego całego polskiego bałaganu. REALNĄ! A że jeden gra disko a drugi metal to nie jest zjawisko, które istnieje tylko w naszym kraju. Dylemat „kto fajniejszy” rozstrzyga i zawsze będzie rozstrzygał odbiorca. Kupi płytę jednego, a tego drugiego będzie miał gdzieś. A Fundusz Wsparcia Kultury nie miał na celu rozstrzygnąć, kto jest artystycznie fajny i godny wsparcia, ale miał wesprzeć REALNIE ludzi PRACY. A że jest ich cała masa wiemy wszyscy od początku pandemii. Wszyscy, jak jeden mąż, nie wykonują swojego zawodu i nie będą pracować przez 12 miesięcy.

Gdyby ktoś pytał co u nas. Nie jest jakoś różowo, ale dajemy radę. Obiecaliśmy sobie nie przespać tego roku, a dzielnie go przepracować. Zrobiliśmy serię prób, nagraliśmy płytę (w zasadzie to dwie), ja osobno nagrałem projekt solowy. Trudno nam sobie wyobrazić kolejne miesiące, ale jesteśmy dobrej myśli. Mam nadzieję, że Państwo również.

Wiem, już późno, sorry, ale muszę.
Kuba Kawalec z tej strony.

Zawiedziony poziomem dyskursu w mediach głównego nurtu…

Opublikowany przez happysad Środa, 18 listopada 2020

 

 

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Mała Tosia ze Skarżyska przeszła chemioterapię. Możemy dla niej spełnić marzenie o małym autku

Antonina Dąbrowska z rodzicami, Alicją i Maciejem; fot. archiwum prywatne

Antonina Dąbrowska to 4-letnia dziewczynka ze Skarżyska-Kamiennej. Zachorowała na białaczkę limfatyczną i przeszła dwuletnie leczenie. Jej marzeniem jest mieć małe elektryczne autko. Wspólnie z fundacją Dziecięca Fantazja możemy pomóc w jego spełnieniu.

Dwa lata temu mała Antonina Dąbrowska nagle poczuła się źle. Lekarze orzekli ciężki przypadek białaczki limfatycznej. Dziewczynka rozpoczęła leczenie, w tym chemioterapię.

Dokładnie wczoraj dziewczynka opuściła szpital. Teraz Antosia wspólnie z rodzicami czeka na wyniki badań. Jeśli będą dobre, oznaczać to będzie, że leczenie się udało. Dziewczynka jednak w międzyczasie dostała przepukliny i czeka na zabieg, o który w obecnej sytuacji w służbie zdrowia jest bardzo ciężko.

– Tosia miała pobrany szpik kostny. Wychodzimy ze szpitala, ale córka cały czas będzie pod kontrolą. Organizm musi się odbudować po chemioterapii. Przepuklina na razie musi zostać, bo w obecnej sytuacji w służbie zdrowia trzeba czekać na zabiegi. Czekamy z nadzieją na wyniki – mówi Alicja Zuber-Dąbrowska, mama Tosi.

Antonina Dąbrowska bardzo interesuje się motoryzacją. Choć czasy się zmieniają, to w przypadku dziewczynko to wciąż nietypowe hobby. Za tym jednak zapewne stoi praca jej taty Macieja Dąbrowskiego. Pracuje on w branży motoryzacyjnej, zajmuje się detailingiem samochodowym.

Jak mówi mama Tosi, córka nie tylko lubi jeździć małymi samochodami, ale też siada na kolanach rodziców, gdy ci podjeżdżają samochodem pod dom.

Fundacja Dziecięca Fantazja wspólnie z ludźmi o wielkich sercach pomaga w spełnianiu marzeń chorych dzieci. Rodzice poprosili fundację jeszcze w trakcie choroby o samochodzik elektryczny dla córki.

Dziewczynka miała już podobne auto, ale z niego wyrosła. Teraz marzy jej się nowe, w którym znów będzie mogła siadać za kierownica i prowadzić już całkiem samodzielnie.

Spełnienie marzenia dziewczynki byłoby wspaniałym prezentem świątecznym oraz wynagrodzeniem cierpień z okresu leczenia choroby.

Tutaj znajduje się link do zbiórki fundacji Dziecięca Fantazja:

Antonina Dąbrowska – Auto na akumlator

Antosia ma dopiero 4 lata, jednak jej życie dalekie jest od dziecięcej beztroski. W listopadzie 2018 roku rodzice dziewczynki usłyszeli diagnozę – ostra białaczka limfoblastyczna. To rozpoczęło długą i pełną bólu drogę. Antosia musiała przyjmować chemioterapię, podczas której dodatkowo konieczna była operacja z powodu pęknięcia jelita cienkiego.

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Skarżyszczanin Tadeusz Sikora dyrektorem Muzeum Wsi Kieleckiej na dłużej

tadeusz sikora muzeum dyrektor
Tadeusz Sikora

Tadeusz Sikora, pochodzący ze Skarżyska-Kamiennej historyk, został wybrany dyrektorem Muzeum Wsi Kieleckiej.

Tadeusz Sikora tymczasowo objął obowiązki dyrektora Muzeum Wsi Kieleckiej wiosną tego roku, zastępując na tym stanowisku poprzedniego dyrektora, Mariusza Masnego. Funkcję tę miał sprawować przynajmniej do czasu wyłonienia nowego szefa placówki w konkursie.

Tadeusz Sikora wygrał konkurs i będzie dyrektorem przez najbliższą kadencję, która może trwać od 3 do 7 lat.

Tadeusz Sikora mieszka w Skarżysku-Kamiennej. Wcześniej był kierownikiem Oddziału Dziedzictwa Narodowego w Departamencie Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Świętokrzyskiego. W przeszłości był dyrektorem oraz pełnił inne stanowiska w Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku. Pracował również jako nauczyciel. Z wykształcenia jest historykiem.

Muzeum Wsi Kieleckiej to muzeum etnograficzne z siedzibą w Kielcach, ale składa się z kilku oddziałów: Dworek Laszczyków w Kielcach, Park Etnograficzny w Tokarni, Zagroda Czernikiewiczów w Bodzentynie, Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskich w Michniowie.

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Ulica Leśna w Skarżysku już gotowa. Tędy będziemy jeździć na Nowy Manhattan

Przebudowa ulicy Leśnej w Skarżysku-Kamiennej zakończyła się

Zakończyła się przebudowa ulicy Leśnej w Skarżysku-Kamiennej. Ulica ta stanie się bardzo ważną w ruchu drogowym w mieście, ponieważ wkrótce przy niej stanie Nowy Manhattan.

Ulica Leśna została przebudowana, ale kierowcy jeszcze kilka dni muszą poczekać na możliwość jazdy nią, aż do odbioru technicznego.

W zasadzie ulica Leśna została zbudowana od podstaw. Teraz biegnie po nowym śladzie, przesuniętym od pierwotnego w kierunku ulicy Bankowej.

Wcześniej ulica Leśna była ulicą ślepą, a teraz dokonano jej przebicia do ulicy Tysiąclecia. Co więcej, wykonano też odnogę od niej, prostopadłą do ulicy Bankowej.

Ulica wykonana jest podobnie jak otoczenie dworca PKP, z kostki i płyt granitowych.

Koszt przebudowy Leśnej to niemal 2,2 mln zł, a 60% pokryje dofinansowanie pozyskane przez gminę Skarżysko-Kamienna z Funduszu Dróg Samorządowych.

Przy nowej ulicy Leśnej znajduje się sporo miejsc parkingowych. Posłużą one klientom i sprzedawcom z Nowego Manhattanu, czyli kompleksu handlowego, który ma wkrótce powstać w tym miejscu i zastąpić dotychczasowe targowisko zlokalizowane na Przydworcowym.

Przeczytaj więcej o Nowym Manhattanie w Skarżysku:

Ruszyła budowa Nowego Manhattanu w Skarżysku. Będzie wyglądał inaczej

 

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Lodowisko w Skarżysku wkrótce otwarcie, ale będą obostrzenia

Lodowisko skarzysko
Lodowisko miejskie w Skarżysku-Kamiennej

Już niedługo nastąpi rozpoczęcie sezonu 2020/21 na lodowisku w Skarżysku-Kamiennej. W dniu otwarcia lodowiska jak zawsze będzie darmowy wstęp, ale w tym sezonie na łyżwiarzy czekają obostrzenia.

Miłośnicy jazdy na łyżwach, w tym także hokeiści z regionu, już wkrótce znów będą mogli oddawać się swojej pasji.

Otwarcie lodowiska w Skarżysku

Uruchomienie lodowiska w Skarżysku-Kamiennej na sezon 2020/21 zostało zaplanowane na piątek 27 listopada 2020 roku.

Tego dnia lodowisko będzie czynne od 10.00 do 21.30 (ostatnie wejście 20.30).

Wstęp na lodowisko do godz. 16.30 będzie darmowy. Od 16.30 zaczyna się przerwa techniczna, a od 17.30 wejście będzie płatne, już z podziałem na tercje.

Obostrzenia na lodowisku w Skarżysku

Pandemia koronawirusa i związane z nią obostrzenia niestety nie ominęły też lodowiska. Na lodowisku będzie limit obecnych na nim osób, który wyniesie 150 osób.

Inne obostrzenia:

  • W budynku lodowiska (kasa, wypożyczalnia łyżew) ze względu na ograniczenia może przebywać jedna osoba na 15 m2
  • Na trybunach nie mogą przebywać osoby, które nie mają wykupionego biletu
  • Wszyscy korzystający z lodowiska zobowiązani się opuścić trybuny lodowiska po zakończonej tercji w ciągu 10 minut.
  • Szafki na buty będą dostępne przy trybunach lodowiska (kaucja zwrotna 2 zł)

Maseczki należy nosić:

  • przed wejściem do obiektu
  • w kolejce do kasy, do wypożyczalni sprzętu
  • w szatni
  • podczas przemieszczania się w obiekcie

W tych obszarach należy też zachować dystans społeczny.

Na samej płycie lodowiska zaleca się również podczas jazdy na łyżwach zasłaniać usta i nos.

Taka sytuacja będzie obowiązywać przynajmniej na razie, do czasu ewentualnej zmiany sytuacji pandemicznej.

Dobra wiadomość jest taka, że nie ulegnie zmianie cennik wstępu i korzystania z usług.

Zobacz cennik lodowiska w Skarżysku:

Lodowisko w Skarżysku-Kamiennej

 

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Nie żyje Ewa Strzelec, właścicielka sieci aptek w Skarżysku

ewa strzelec skarzysko
Ewa Strzelec nie żyje

Zmarła Ewa Strzelec, farmaceutka, businesswoman, właścicielka sieci aptek kiedyś pod nazwą Millenium a potem Nasza Apteka.

Ewa Strzelec zmarła 15 listopada 2020 roku w wieku 55 lat. Pogrzeb Ewy Strzelec odbędzie się 21 listopada 2020 roku o godz. 12.00 w kościele na Borze.

Ewa Strzelec prowadziła sieć aptek w Skarżysku-Kamiennej. Kiedyś nosiły nazwę Millenium, potem Nasza Apteka. Były to nowoczesne jak na warunki Skarżyska apteki. Pierwsze, które były częściowo samoobsługowe – klient miał bezpośredni dostęp do części produktów.

Ewa Strzelec znana była z zaangażowania w lokalne sprawy. Była gorącą orędowniczką wspierania lokalnego biznesu. Namawiała do kupowania w sklepach lokalnych przedsiębiorców i korzystania z usług lokalnych firm jako działania z korzyścią dla skarżyskiej społeczności.

 

 

Kilka lat temu przeprowadziła akcję polegająca na oklejeniu witryn jej aptek plakatami informującymi o tym, że 39% podatków wraca do miejsca, gdzie były płacone.

Była jedną z inicjatorek akcji „Wspierajmy Naszych”, która jednak nie znalazła szerszego odzewu w mieście. Mimo to Ewa Strzelec nieustannie promowała ideę wsparcia lokalnego biznesu. Przy różnych okazjach zwracała uwagę na to, jak istotna jest edukacja społeczeństwa w podniesionych przez nią kwestiach.

W 2014 roku Ewa Strzelec bezskutecznie kandydowała do samorządu z komitetu Michała Jędrysa.

Była laureatką nagrody Jaskółki Biznesu.

 

 

Kondolencje dla bliskich.

Niech spoczywa w pokoju!

 

ewa strzelec skarżysko kamienna
Ewa Strzelec była laureatką nagrody Jaskółki Biznesu

 

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Obwodnica Wąchocka: Przetarg rozstrzygnięty, wykonawca wyłoniony. Szybka droga połączy Skarżysko ze Starachowicami

Image by Evgeni Tcherkasski from Pixabay

Wykonawca obwodnicy Wąchocka został wyłoniony w przetargu. Nowa trasa w ciągu Drogi Krajowej 42, która pobiegnie nowym śladem, nie tylko zmniejszy ruch w Wąchocku czy Parszowie, ale ułatwi też komunikację pomiędzy Skarżyskiem-Kamienną ze Starachowicami.

Obwodnicę Wąchocka wykona firma Strabag. Poinformowała o tym generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.

Koszt wykonania obwodnicy Wąchocka to ok. 284 miliony złotych. Strabag zadeklarował wykonanie tej inwestycji drogowej w ciągu 43 miesięcy od podpisania umowy. Prace powinny się rozpocząć w 2021 roku.

Obwodnica Wąchocka, będąca de facto fragmentem Drogi Krajowej 42 biegnącym od granicy Skarżyska-Kamiennej do granicy Starachowic, to również ważna inwestycja drogowa dla mieszkańców obu tych miast. Szczególnie dla mieszkańców Skarżyska, których wielu pracuje w Starachowicach, w tamtejszej strefie ekonomicznej.

O obwodnicy Wąchocka (m.in. mapa, zakres prac) więcej tutaj:

Obwodnica Wąchocka: Przetarg na wykonanie trasy ogłoszony

Obwodnica Wąchocka będzie pierwszą w województwie świętokrzyskim, która powstanie w ramach rządowego programu budowy 100 obwodnic.

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Mogiła na Brzasku przeszła zmiany. Miejsce wojennej tragedii zmieniło się na lepsze

Na mogile na Brzasku i w jej najbliższym otoczeniu doszło do zmian. Powstała ścieżka edukacyjna, stanął krzyż, a sama mogiła i jej otoczenie zostały uporządkowane.

Mogiła na Brzasku skrywa ciała polskich patriotów rozstrzelanych tam 29 czerwca 1940 roku. I choć dziś w wątpliwość podaje się liczbę 760 ofiar, jako zawyżoną, to miejsce to, położone na granicy Skarżyska-Kamiennej i gminy Bliżyn, jest przesiąknięty krwią mieszkańców naszego regionu.

Mogiłą na Brzasku opiekuje się starostwo powiatowe w Skarżysku. Na jej gruntowaną modernizację planowano pozyskać rządowe środki, ale tej dotacji ministerstwo nie przyznało. Władze powiatu własnym nakładem i przy wsparciu świętokrzyskiego urzędu marszałkowskiego, wykonały kilka rzeczy, dzięki którym to miejsce prezentuje się znacznie lepiej.

Dotację na renowację mogiły na Brzasku przyznano w 2022 roku:

Bliżej do renowacji mogiły na Brzasku. Powiat Skarżyski pozyskał dużą dotację

Już kilka miesięcy temu, przy okazji przebudowy ulicy Ponurego, utwardzono dojazd do mogiły i znajdujący się tam parking.

Niedawno na mogile pojawiła się ścieżka edukacyjna – tablice z informacją o historii tego miejsca. Z nich dowiemy się o wielkiej tragedii ludzi, którzy tam spoczywają, ale też i o działaniach osób, które za cel postawiły sobie, aby to miejsce zostało godnie upamiętnione.

 

Pomnik znajdujący się na mogile został wyczyszczony, a obok niego pojawiła się wiata, która będzie służyć księżom podczas corocznych rocznicowych mszy.

Przy mogile i w jej otoczeniu zostały wycięte drzewa. Jak informuje Starosta Skarżyski Artur Berus, drzewa były w złym stanie. Te znajdujące się blisko mogiły, zagrażały jej zniszczeniem w przypadku zawalenia się. Kilka z nich już przewróciło się kilka miesięcy wcześniej.

W listopadzie przy drodze do mogiły leśnicy z Nadleśnictwa Skarżysko postawili krzyż, który upamiętnia setną rocznicę Bitwy Warszawskiej i 140-lecie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu.

Jak dodaje starosta, nie są to ostatnie prace, jakie będą wykonywane na mogile. Zaplanowana jest między innymi wymiana ławek. Mówiło się też o wymianie ogrodzenia, aby uniemożliwić wejście na mogiłę dzikom, które już kiedyś dokonały na niej zniszczeń.

Mogiła na Brzasku skrywa ciała polskich patriotów rozstrzelanych 29 czerwca 19240 roku. Wśród kilkuset ofiar są mieszkańcy Skarżyska-Kamiennej oraz całego regionu, a większość z nich to ludzie aktywnie zaangażowani w walkę z okupantem. Niedaleko od tej mogiły, na osiedlu Bór w Skarżysku, znajduje się druga, w której spoczywają patrioci rozstrzelani w lutym 1940 roku.

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Rodzinie z Pogorzałego w Skarżysku spłonął dom. Każdy może pomóc – ruszyła zbiórka internetowa

Rodzinie państwa Puchalskich z osiedla Pogorzałe w Skarżysku-Kamiennej w minioną niedzielę doszczętnie spłonął dom. Z pomocą ruszyli sąsiedzi z osiedla. Trwa też już zbiórka internetowa na remont lub budowę nowego domu.

Państwo Agnieszka i Piotr Puchalscy to rodowici mieszkańcy osiedla. Stamtąd pochodzą i tam zakupili dom, w którym zamieszkali z synem Mateuszem. Niestety, pożar strawił dom niemal doszczętnie. Dziś nie wiadomo jeszcze, czy będzie się nadawał do remontu, czy trzeba będzie postawić nowy.

Sąsiedzi z osiedla Pogorzałe nie zostawili pogorzelców samych sobie. Od razu zaoferowali pomoc rzeczową. Państwo Puchalscy zatrzymali się u matki pana Piotra.

– Mnóstwo ludzi zaoferowało nam pomoc, odstąpienie rzeczy, sprzętów domowych. Jesteśmy naprawdę pod dużym wrażeniem, jak bardzo nasi sąsiedzi okazali się z nami solidarni. Dziękujemy za to bardzo – mówi Piotr Puchalski.

Remont domu, o budowie nowego nie wspominając, pochłonie dużo pieniędzy. Zbiórkę internetową zainicjował Paweł Bugajski, również mieszkaniec osiedla, prezes stowarzyszenia „Nasze Pogorzałe”.

Link do zbiórki na rzecz państwa Puchalskich:

 

W opisie zbiórki czytamy:

Zwracamy się z prośbą do ludzi o wrażliwych sercach o pomoc dla rodziny Agnieszki i Piotra Puchalskich. W dniu 15 listopada 2020 r. pożar zniszczył jedno z ich największych marzeń, które dopiero niedawno udało im się zrealizować. Ogień strawił większą część domu, spłonął cały dach, reszta domu wymaga generalnego remontu. Ten dom był ich marzeniem, na które pracowali wiele lat i na zakup którego wzięli kredyt, który będą spłacać jeszcze bardzo długo. Dom, który z dużym wysiłkiem wyremontowali, miał być ich azylem do późnej starości.

Jako ludzie zawsze byli pomocni, nie oczekując nic w zamian. Agnieszka i Piotrek to normalni, ciepli ludzie, których dom był zawsze otwarty dla innych. Chcemy im pomóc, aby jak najszybciej mogli do niego wrócić. Kwota, którą chcemy dla nich zebrać stanowi pewnie tylko część wydatków, natomiast będzie wielkim wsparciem w powrocie do normalnego życia. Każda złotówka się liczy!

 

Cel zbiórki został ustalony na 50 tysięcy, ale Paweł Bugajski zapowiada, że w razie potrzeby będzie zwiększony, a zbiórka zostanie wydłużona.

Państwo Puchalscy czekają teraz na wizytę inspektora nadzoru budowlanego i decyzję ubezpieczyciela. Od ich decyzji zależeć będzie to, ile będą potrzebować pieniędzy, i czy dom będzie można wyremontować, czy będzie potrzeba wybudować nowy.

– Bez wsparcia nie podołamy kosztom. Liczymy na wypłatę ubezpieczenia, ale boimy się, że kwota nie starczy na remont, o budowie nowego domu nie wspominając. Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą, wpłatę – dodaje Piotr Puchalski.

Zachęcamy skarżyszczan do wsparcia skarżyszczan.

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Skarżyska zbrojeniówka – wspomnienie o Zakładach Metalowych w Skarżysku w czasach zimnej wojny

Władysław Zalewski, były pracownik Zakładów Metalowych Mesko w Skarżysku-Kamiennej wspomina pracę w skarżyskiej fabryce zbrojeniowej. Był to czas intensywnej produkcji na potrzeby planu 6-letniego i zimnowojennej machiny.

Film „Skarżyska zbrojeniówka” to wspomnienie Władysława Zalewskiego, byłego pracownika Zakładów Metalowych Mesko w Skarżysku-Kamiennej, w cyklu filmów „Ocalić od zapomnienia” realizowanych przez Narodowe Muzeum Techniki w Warszawie.

Władysław Zalewski wspomina swoją pracę w Zakładach Metalowych w Skarżysku-Kamiennej w powojennych, a konkretnie zimnowojennych realiach. Bohater filmu nie pochodzi z naszych okolic, a z mazowieckiej wsi Łachoń. Z zawodu jest technikiem energetycznym.

Fabryka guzików

Jak wielu pracowników w tamtych czasach, na „zakłady” trafił z nakazem pracy. Władysławowi Zalewskiemu powiedziano, że trafia do „fabryki guzików”. Po przyjeździe do Skarżyska okazało się, jak wspomina, że zamiast guzików były pociski.

Bohater filmu opisuje zamaskowanie hal fabrycznych, które otoczone były drzewami, aby utrudnić ich obserwację z powietrza.

Tutaj przeczytasz więcej o początkach Mesko, czyli Państwowej Fabryki Amunicji w Skarżysku:

Jak powstawała Państwowa Fabryka Amunicji w Skarżysku-Kamiennej, czyli dzisiejsze Mesko

 

Tysiące zatrudnionych w Mesko

Władysław Zalewski mówi też o dużej liczbie pracowników zatrudnionych w tamtych czasach w Zakładach Metalowych, czyli obecnym Mesko.

– Zawsze lubiłem wszystko liczyć. Kiedyś usiadłem i liczyłem pracowników, jak wychodzili ze zmiany. Wyszło mi 5 tysięcy, czyli na trzech zmianach dawało to 15 tysięcy. Jakby wiedzieli, co robię, to by mnie zamknęli – wspomina Władysław Zalewski.

W latach 50. XX wieku zatrudnienie w Zakładach Metalowych wzrosło błyskawicznie. W 1952 roku zatrudnionych było aż 21 tysięcy ludzi, a tylko w pierwszej połowie tego roku do pracy przyjęto aż 10 tysięcy osób. Wpływ na to miało kilka czynników – realizacja planu 6-letniego, produkcja zbrojeniowa na potrzeby wojny koreańskiej oraz zimnowojenne zagrożenie nowym światowym konfliktem i związane z tym zbrojenia.

Taka liczba zatrudnionych była niewiele niższa od liczby mieszkańców Skarżyska-Kamiennej, która w 1955 roku wyniosła nieco ponad 30 tysięcy ludzi. Dla porównania obecnie liczba zatrudnionych w Mesko mieści się w przedziale 2000–2500 osób.

Film jest opatrzony fotografiami Edwarda Krokowskiego, który, notabene, też w tamtych czasach trafił do Skarżyska-Kamiennej z nakazem pracy na Zakładach Metalowych. Przyjechał z Poznania.

Edward Krokowski – poznaniak, który fotografował Skarżysko

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

POSTAWISZ PRO KAWĘ?

Podoba Ci się to, co robimy na ProSkarżysko? Więc może postawisz nam kawę? Dziękujemy! :)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

NAJNOWSZE

Pogoda i smog - Skarżysko-Kamienna

NAJPOPULARNIEJSZE