Strona główna Blog Strona 58

Skarżyskie Święto Fabryk 2023: Koncert ze Skarżyskiem w tle odbył się w Semaforze

Skarżyskie Święto Fabryk, czyli artystyczny pokłon dla industrialnego charakteru miasta, to coroczne wydarzenie, które od kilku lat odbywa się w klubie muzycznym Semafor.

Choć industrial w tradycyjnym ujęciu raczej zanika, to Semafor jest jednym z tych miejsc, gdzie można go poczuć. Tutaj mamy akurat klimaty kolejarskie, a więc jest tu nawiązanie do najgłębszych korzeni Skarżyska-Kamiennej, czyli kolejowej linii Drogi Żelaznej Iwangorodzko-Dąbrowskiej, która była głównym impulsem do rozwoju naszej mieściny w miasto. Kolejowy industrial został dodatkowo wzmocniony dźwiękami, jakie popłynęły z głośników Semafora.

Zanim popłynęły te dźwięki, były też dźwięki mówione. Tomasz Juchniewicz, organizator wydarzenia, oraz Łukasz Łoza, przeczytali opinie o Skarżysku autorstwa osób niezwiązanych z naszym miastem na co dzień, ale mających z nim mniejszy lub większy kontakt. Łukasz Łoza przeczytał własne słowa. Całe wydarzenie rozpoczęło się jednak od wystawy „K-97” Grzegorza Borysa inspirowanej jego wyprawą rowerową z roku 1997.

Po prelekcjach o Skarżysku sceną i całym Semaforem zawładnęły już takie dźwięki, z jakich to miejsce jest najbardziej znane. Jako pierwszy zagrał Blu Der Puder, zespół ze Starachowic. Potem na scenę weszli muzycy kapeli Towot. Ten punkowy zespół ma swoim repertuarze między innymi kawałki grupy Smar SW, której jeden z byłych członków teraz gra w Towocie.

Trzecim i ostatnim wykonawcą Skarżyskiego Święta Fabryk 2023 był dwuosobowy skład z Wrocław Galaxy of Flesh, któremu towarzyszył Dariusz Jackowski. Osobliwe instrumentarium trójki wykonawców dało w efekcie równie osobliwe dźwięki, ale jakby żywcem wyjęte z fabryk miasta nad Kamienną. Niewykluczone, ze podobne wybrzmiewały przed laty w tym samym pomieszczeniu, gdy urzędowali w nim wspomniani wcześniej ojcowie założyciele miasta, czyli kolejarze.

Tutaj relacja z imprezy na blogu Punkowa Strona:

Skarżyskie Święto Fabryk (22 października 2023) – relacja z imprezy.

A poniżej teksty odczytane na początku imprezy.

Nietutejsi o Skarżysku – wypowiedzi znajomych i nieznajomych na temat miasta.

Monika Bajka i Zbigniew Zybała – goście Pikniku Archeologicznego PraOsada Rydno 2023, który odbył się nieco ponad miesiąc wcześniej

Nasza znajomość ze Skarżyskiem-Kamienną to głównie zbiór obrazków i przelotnych wrażeń związanych z krótkimi pobytami, chociaż zdarzyło nam się też nocować w mieście. Miasto nagle wyłania się z rozległych lasów. Jest ważnym węzłem kolejowej komunikacji, z którego można się wydostać dalej, i do którego zmierzają liczne tory. O tym dobrze wiedzą podróżni z całego regionu. To taka portowa przystań dla pociągów w leśnym morzu. Chłodny dworzec PKP w chłodny poranek stał się dla nas symbolem powrotu do szarej rzeczywistości. Jednocześnie zrodził poczucie, że już coraz bliżej domu. Znowu nad Kamienną.

Gmach MCK to mocne tchnienie socrealizmu. Ludzie pracy zasłużyli na solidną świątynię kultury. Vita brevis, ars longa. Dzisiaj skarżyski „pałac kultury” dobrze służy, a nam miasto kojarzy się z twórczością artystyczną, a zwłaszcza z solidnym rockowym graniem.

Ulica Staffa z domami robotniczego osiedla sprawia miłe wrażenie. Odległe od blokowiska, bo takie ciepłe, przytulne, mimo wszystko wcale nie industrialne, zapadające w pamięć i do tego dosyć stare. A w parku przy Muzeum im. Orła Białego to właściwie czujemy się jak w domu i zawsze chętnie tam wracamy. Na zawsze zapamiętamy mur, w ciekawy i malowniczy sposób porośnięty roślinnością oraz pewien unikatowy element małej architektury, czyli piec do wypału ceramiki.

Łukasz Łoza – muzyk

Kilkanaście lat temu przez cztery semestry jeździłem na zaoczne studia do Kielc i czasami, gdy nie chciało mi się czekać po zajęciach na bezpośredni transport do Radomia, to podróżowałem zdezelowanym Autosanem z przesiadką w Skarżysku. Raz, drugi, trzeci zajrzałem na piwo do baru koło dworca (już go nie ma, nie pamiętam, jak się nazywał), aż z czasem mi to weszło w nawyk.

Najbardziej pamiętam moją wizytę tamże, gdy Legia Warszawa po zwycięstwie nad Koroną Kielce zdobyła mistrzostwo polski w piłce skopanej. Mogę nie pamiętać proporcji, przecież tyle lat minęło, ale mniej więcej było tak, że jedna trzecia knajpy oglądając ten mecz w kuflotekowym telepatrzydle ubliżała Koronie, jedna/trzecia Legii, a pozostali obydwu ekipom, a pośród nich ja. Klimat najcięższy z ciężkich. Pamiętam, że piłem piwo z kibicami Ruchu Skarżysko, dla mnie to było jak spotkanie z Yeti, bo co prawda, uprawiając niegdyś kopanie futbolówki, czasami grywało się przeciwko Granatowi. Ale Ruch? To był w mojej ówczesnej percepcji jakiś wyimaginowany byt. Oczywiście stadiony obydwu klubów znam, bo mam takie, chyba nietypowe hobby, że w jakim mieście bym nie był, zawsze muszę zajrzeć na miejscowy stadion. Ostatnio miałem okazję zwiedzić obiekt Karkonoszy Jelenia Góra. To taka mała dygresja.

A coś, co obecnie najbardziej kojarzy mi się ze Skarżyskiem-Kamienną, to klub Semafor. Kilka razy miałem okazję w nim zagrać, czy to z Kulturą Wieku Atomowego, czy to samemu. Kilkanaście razy zajrzałem tu na koncerty rozmaitych kapel. Mówisz Skarżysko – myślisz Semafor. Mówisz Semafor – myślisz Skarżysko. Moim (nie)skromnym zdaniem, jak wytyczysz sobie, no powiedzmy umownie, niech to będzie kwadrat o rogach znajdujących się w Warszawie, Łodzi, Lublinie i Krakowie, to na tym obszarze lepszego miejsca do grania nie znajdziesz.

Kto mnie zna, ten wie, że ja nie z tych, co cukrują. Jeśli mi się coś podoba, idę w to na całego, jak nie, to olewam. I tak właśnie jest ze Skarżyskim Świętem Fabryk, które jest dla mnie od lat wydarzeniem, na którym muszę być.

A na koniec taka anegdota. w formie żartu lub, jak kto woli, żart w formie anegdoty:

W czasach słusznie minionego ustroju zakłady związane z tzw. zbrojeniówką były tajne, a wystarczyło wziąć do ręki gazetę, spojrzeć w tabelę rozgrywek piłkarskich, a tam jak byk stało: Broń Radom, Proch Pionki i Granat Skarżysko.

 

Bartosz Chmielewski – muzyk z zespołu Muzyka Końca Lata

Skarżysko-Kamienna kojarzy mi się z partyzantami. W dzieciństwie zaczytywałem się książkami o działających w Górach Świętokrzyskich legendarnych dowódcach, Hubalu i Ponurym. Kamieniami z Garbu Gielniowskiego, na którym znajduje się miasto, otoczone jest miejsce ogniskowe u mojego dziadka na wsi. No właśnie, wiejsko-miejskość to coś, co czuję, gdy jestem w Skarżysku-Kamiennej. Z jednej strony rozwinął się tu przemysł, zbudowano wielki węzeł kolejowy, z drugiej strony otoczone jest lasami i wioseczkami, gdzie czas spłynie w innym tempie, gdzie mieszają się epoki, nowoczesność przenika się z zabobonem, gdzie czuć naturę i dzikość. Skarżysko wydaje się być naturalnym tworem energii tej ziemi.

 

Jarosław Iwaszkiewicz – Podróże do Polski

Fragment pochodzi z książki Bożenny Piasty „W cytatach – dzieje Skarżyska-Kamiennej, cz. I”

Kiedy w roku 1936 znalazłem w Sandomierzu mieszkanie, które wynająłem, i w którym czasowo zamieszkiwałem, moje jazdy do grodu odbywałem pociągiem. W owym czasie tą linią dość prymitywną i między Skarżyskiem a Rozwadowem jednotorową, zaczął chodzić wspaniały pospieszny Warszawa–Lwów. Zaczęły się więc dojazdy do mieszkania parę razy do roku, ale zawsze pociągiem. Nie zawsze jednak tym lwowskim pociągiem. Czasem jechałem zwyczajnym krakowskim i wtedy trzeba było przesiadać się w Skarżysku-Kamiennej. W Skarżysku na stacji można było czasem coś zjeść. Barszcz bywał tam smaczny. W ogródku stacyjnym jako ozdoba stał tam bocian z gliny, cały obsiany trawą i strzyżony, bo to był bocian z gliny. Wzbudził on zachwyt i podziw mojego przyjaciela Duńczyka, którego wiozłem do Sandomierza i Krakowa. Bocian dla Duńczyka to ptak rodzony, a ten tu stał tak piękny i nadzwyczajny. Odtąd  zawsze, kiedy pisał do mnie, Albert Budz-Christensen dodawał na końcu listu „Hils pa storken”, co znaczy: „Pozdrów bociana”.

A ten pociążek zwyczajny, co szedł ze Skarżyska, to był pociąg robotniczy, obsługiwał Starachowice, Kunów, Ostrowiec, zatrzymywał się co chwila i wysypywał tłum roboczy, i takiż tłum zgarniał w siebie. Dużo się w tym pociągu uczyłem. Tym właśnie pociągiem jechałem w 1940 roku, kiedy zdążałem do Sandomierza, aby zlikwidować mieszkanie i pożegnać się z moim ukochanym miasteczkiem na czas wojny. Ta jazda Skarżysko–Sandomierz w pełni wojennej klęski była trochę straszna, ale dająca pojęcie „o stanie kraju”. Raczej napełniała optymizmem. (…)

W ostatnich latach przed wojną zdecydowałem się przyjeżdżać do Sandomierza samochodem. Oczywiście przez Skarżysko. Droga na Iłżę była niemożliwa… Na rozstajnych drogach przed Radomiem bierze się na prawo. Droga prowadzi do Szydłowca przez Orońsko i dalej do Skarżyska. Skarżysko Książęce, Skarżysko Kościelne zlały się już prawie w jedno. Wielkie centrum fabryczne. (…)

Wjeżdżamy w dolinę rzeki Kamiennej. Pełna legend i podań Kamienna, pełna tradycji fabrycznych, „od Wąchocka dosyć już znaczna, płynie najpiękniejszą żyzną doliną do samej Wisły, do której wpada pod Wolą Pawłowską”. Zaczyna się teren najstarszych środowisk przemysłowych polskich, nie mówię już o dymarkach przedhistorycznych, ale o dziewiętnastym wieku, o wysiłkach Staszica i Druckiego-Lubeckiego.

Stara encyklopedia powiada: „Nad rzeką tą istnieją liczne zakłady górnicze rządowe, mianowicie: wielkie piece w Mroczkowie, Starachowicach, Bzinie, Marcinkowie, Wąchocku, Michałowie, pudlingarnie w Michałowie, Brodach”.

Więcej o Skarżyskim Święcie Fabryk 2023 w zapowiedzi imprezy:

 

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Natalia Malinowska ze Skarżyska wygrała walkę z nowotworem! Odważna nastolatka podzieliła się swoją historią

Natalia Malinowska

Natalia Malinowska, nastolatka ze Skarżyska, wyszła zwycięsko z walki nowotworem. Jej wygraną obwieścił Dzwon Małego Wojownika. Teraz namawia inne dziewczyny i kobiety, aby uważnie przyglądały się swojemu ciału i były czujne, gdy tylko pojawi się choćby cień podejrzeń, że coś jest nie tak.

To był, wydawało się, zwykły dzień. Natalia sięgnęła ręką w okolice swojego obojczyka. Nawet dziś nie wie, czemu. Najprawdopodobniej zadziałała intuicja. Najpewniej poczuła jakiś dyskomfort. Że coś jest nie tak, jak było, jak powinno być. Mówi, że nic ją nie bolało, ale dały znać o sobie węzły chłonne.

Ten moment okazał się bardzo ważny. Potem wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Wizyty u lekarzy, badania, wyniki. Rozpoznanie: chłoniak Hodgkina.

Bardzo ważna była też intuicja i nieustępliwość mamy, Magdaleny Malinowskiej. Dzięki temu, dzięki zaangażowaniu lekarzy, dzięki wierze w pomyślny skutek leczenia, Natalia dziś jest zdrowa. Nie obyło się niestety bez operacji, chemii i innych zabiegów. Po drodze jeszcze było wypadanie włosów. Aby uniknąć tego przykrego widoku, Natalia… samodzielnie ścięła sobie włosy na krótko.

Natalia dziś, a w zasadzie od kilku dni, jest szczęśliwą piętnastolatką. Jest znów szczęśliwą córką, wnuczką, przyjaciółką, koleżanką, ukochaną. Dziś znów może spędzać cudowne chwile ze swoim koniem o imieniu Lesio. To koń huculski, a jego domem na co dzień jest stajnia Ignacówka w Mostkach. Teraz Natalia znów może spędzać z nim cudowne chwile.

Notabene, Lesio też może być zwycięzca, ponieważ Natalia zgłosiła go do konkursu Echa Dnia na pupila roku. Jeśli zechcecie wyróżnić Lesia i sprawić radość Natalii, to tu jest głosowanie:

https://echodnia.eu/pupil-roku/pl/2002399

Dzwon Małego Zwycięzcy od Natalii dla rówieśników

Natalia leczyła się na Oddziale Onkologii i Hematologii Dziecięcej Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. Walka z nowotworem trwała kilka miesięcy i zakończyła się wygraną nastolatki ze Skarżyska.

Zwycięstwo nad chorobą oznajmił Dzwon Małego Zwycięzcy. To Natalia własnoręcznie zabiła w niego donośnie, aby usłyszeli wszyscy na oddziale. Dzwon to podarunek od rodziców Natalii dla szpitala. Ma dodawać otuchy małym pacjentom, którzy zostali na oddziale, a którzy wciąż toczą swoją walkę.

Gdy po raz pierwszy pojawiłam się na oddziale, byłam przerażona. Tą wszechobecnością choroby, małymi pacjentami. Z czasem szpital stał się moim drugim domem, a inne dzieci moimi bliskimi. Personel to byli ciocie i wujkowie. Moją radość z wygranej walki mąci to, że wiele dzieci, które były tam, gdy pojawiłam się na oddziale, jest tam nadal, gdy opuszczałam szpital. Bardzo się z nimi zżyłam.Natalia Malinowska

Natalia i jej rodzice wierzą, że Dzwon Małego Zwycięzcy będzie wybrzmiewał często i oznajmiał wygrane małych wojowników.

W podjęciu wysiłku, jakim było przełamanie się i podzielnie się swoją historią, Natalii pomogła psycholożka Agata Matysiak. Była pełna podziwu dla postawy nastolatki.

Poruszyła mnie jej autentyczność. Natalia przeżywa emocje całą sobą. Jej życie zawisło na włosku, ale pokazała, że była przygotowana na tę trudność. Na szpitalnym oddziale Natalia odegrała bardzo ważną rolę.Agata Matysiak

Być czujnym i odważnym jak Natalia

Natalia wykazała się ogromną dojrzałością w walce z chorobą. Również odwagą. Także teraz, gdy jest już zdrowa. Odważyła się opowiedzieć o swojej walce, o sobie, otworzyć się przed każdym, kto przeczyta ten tekst. Otworzyć się, żeby z kolei otworzyć innym oczy na to, żeby też mieli szansę na wygranie swojej walki.

Nowotwory wszelkiego rodzaju to choroby, które wstrząsają ludzkością w  dzisiejszych czasach. Rak piersi, rak płuc, rak prostaty i mnóstwo innych zaliczane są do chorób cywilizacyjnych. Zachorowalność rośnie, pomimo że błyskawicznie postępuje rozwój ludzkości, a wraz z nim rozwija się medycyna. W Polsce, paradoksalnie, śmiertelność w przypadku części nowotworów rośnie, zamiast maleć.

Ci, którzy są tego świadomi, biją na alarm, niczym Natalia w dzwon. Ten bijący dzwon powinien też być przypomnieniem, że ten pierwszy krok w walce z nowotworami podejmuje sam chory. Tak ważne są znajomość swojego ciała, świadomość jego prawidłowego i funkcjonowania i wyczulenie na wszelkie zmiany i odstępstwa od normy.

To wszystko określa się jednym mianem:

SAMOBADANIE

To każdy z nas, tak jak i Natalia, może, a nawet powinien przyglądać się swojemu ciału, oglądać je, czuć je, wczuwać się w nie. O każdej niepokojącej zmianie w jego wyglądzie, o zaburzeniu funkcjonowania powinien finalnie dowiedzieć się lekarz. Po drodze, szczególnie w przypadku młodych, niepełnoletnich, ludzi, powinni dowiedzieć się najbliżsi.

Tak było w przypadku Natalii. I co najważniejsze, podejrzenia te nie zostały zignorowane. Szybkie i wczesne wykrycie podstępnego wroga zwiększyło szansę na wyleczenie. Na co zwracać uwagę i być wyczulonym? Między innymi na takie objawy jak:

  • szybka utrata wagi
  • nocne poty
  • stany podgorączkowe
  • apatyczność
  • bóle stawów
  • bóle mięśni
  • bóle kręgosłupa
  • zmiany na ciele

Ważny jest również wywiad rodzinny. Występowanie chorób wśród bliskich, w tym przodków, powinno zapalić czerwoną lampkę. A w przypadku Natalii na tę samą chorobę cierpiał jej tata. On również wyszedł z niej zwycięsko.

Jak powtarza Natalia i wraz z nią jej bliscy, lepiej podnieść fałszywy alarm, niż podnieść go za późno. Warto ufać sobie i jednocześnie wymagać od tych, od których wiele zależy, czyli od lekarzy.

Dzięki temu wszystkiemu Natalia mogła szczęśliwie obchodzić 15. urodziny i pokroić tort z napisem „Natalko, jesteś zwycięzcą”, który ufundowała jej cukiernia Lazur.

Róż po zdrowie od nowa

Opowieść Natalii o walce z nowotworem odbyła się w ramach Różowego Października. To z zasady miesiąc świadomości raka piersi, ale Stowarzyszenie Od Nowa, które podjęło działania promujące ten szczytny cel, postanowiło rozszerzyć tematykę i promować profilaktykę również innych typów raka.

W ramach kampanii „Róż po zdrowie” odbył się między innymi OnkoSpacer. Potem były też spotkania informacyjne o nowotworach w szkole i w siedzibie Stowarzyszenia Od Nowa. W ostatnim tygodniu akcji, zatytułowanym „Tydzień siły i zwycięstwa” odbyło się właśnie spotkanie z Natalią Malinowską.

Karolina Nowek, prezeska Stowarzyszenia Od Nowa, liczy, że te działania, w tym historia Natalii, przyniosą pozytywny skutek.

Mam nadzieję, że historia naszej bohaterki uświadomi wszystkim, jak ważna jest profilaktyka naszego zdrowia. Uzmysłowi także, jak istotne jest wsparcie najbliższego otoczenia, i jak powinna wyglądać postawa rodzica na zmiany zdrowotne dziecka. Historia Natalki powinna być dla nas wszystkich przykładem i motywacją do systematycznych badań.

Akcja „Róż po zdrowie” cieszyła się dużym powodzeniem. Ja również jestem ogromnie szczęśliwa, ponieważ wiele kobiet pisze do mnie z podziękowaniami za realizację kampanii. Wiele z nich poddało się badaniom. Z otrzymanych informacji wiem, że kilka z nich zostało objętych stałą opieką lekarską. Jest to potwierdzenie, że takie działania są bardzo potrzebne na terenie naszego miasta. Liczę w przyszłości na większą frekwencję płci męskiej.

Chciałabym jeszcze raz podziękować wszystkim zaangażowanym w projekt. Szczególne podziękowania należą się przedstawicielkom Stowarzyszenia  Dotyk Miłości Karolinie Topór i Ewie Palkowskiej, wszystkim prelegentom i sponsorom oraz Marcinowi Ożógowi, członkowi zarządu Mesko, i pozostałym członkom zarządu za zaangażowanie i wsparcie kampanii.
Karolina Nowek

Inicjatywy Różowego Października sprawiły satysfakcję również Karolinie Topór, prezesce Stowarzyszenia Dotyk Miłości:

Kiedy Karolina Nowek zwróciła się do mnie z propozycją, żeby Stowarzyszenie Dotyk Miłości wzięło udział w akcji „Róż po zdrowie”, poczułam wielką radość, że to, co robimy, jest dostrzegane. Podczas warsztatów nauki samobadania piersi w naszym stowarzyszeniu często słyszymy: „Nie badam się, bo się boję”, „Nie badam się, bo jeszcze sobie coś znajdę”, „Nie badam się, bo u mnie w rodzinie nikt nie chorowałam na raka”. Chcemy naszymi działaniami zmienić ten model myślenia.

„Czy regularnie bada sobie Pani piersi?” to jedno z pierwszych pytań lekarza onkologa. Nasza zwyciężczyni w walce z chorobą nowotworową też usłyszała to pytanie, kiedy trafiła do szpitala. Byłyśmy szczęśliwe, kiedy kilka miesięcy temu Natalka przyszła wraz z mamą i babcią na nasze warsztaty nauki samobadania piersi. To przykład ogromnej świadomości i mądrości. Nie warto szukać wymówek. Trzeba mieć odwagę, by regularnie się badać i do tego Was zachęcam!
Karolina Topór

 

Spotkanie z Natalię zostało zwieńczone sesją fotograficzną, która wykonała Agnieszka Zarychta.

Zobaczcie rezultat:

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Wspomnienia i świetna zabawa. Ekipa Skórzanych Skarżysko spotkała się na zlocie

Siatkarze nieistniejącego już klubu Skórzani Skarżysko po latach spotkali się, aby powspominać dawne czasy. Zlot był też oczywiście okazją do zabawy.

Gdyby klub Skórzani Skarżysko-Kamienna istniał, w 2023 roku obchodziłby 60-lecie istnienia. Już niestety, nie istnieje. Jednak jego zawodnicy i trenerzy nadal utrzymują kontakty i tegoroczny jubileusz utworzenia klubu był okazją do zlotu.

Kilka miesięcy temu odbyło się spotkanie, które było wstępem, do tego, które miało miejsce w minioną sobotę, 21 października 2023 roku, w hotelu Promień. Wtedy spotkało się kilku zawodników, którzy byli członkami drużyny, która zdobyła juniorskie wicemistrzostwo Polski w 1992 roku, co jest zgodnie uznawane za największy sukces w historii klubu.

Byli „skórzani” postanowili spotykać się częściej i przygotowali kolejne spotkanie. Do Skarżyska przyjechali zawodnicy rozsiani po całym świecie. Zawodnicy spotkali się w hotelu Promień. Dobrej zabawie towarzyszyło mnóstwo wspomnień. Siatkarze przynieśli też stare zdjęcia. W tekście prezentujemy fotografie, które w swoim archiwum zachował Stefan Jarosiński.

Dla mnie to ogromne przeżycie znów się spotkać. Widzę, że jestem tu najstarszy. Ja grałem w latach 1970–74, czyli wtedy, gdy większość tu obecnych zawodników dopiero przychodziła na świat.Stefan Jarosiński

Przemysław Kowalik grał w Skórzanych w latach 80.:

Zaczynałem przygodę z siatkówką pod okiem Grzegorza Warwasa, potem moim trenerem był Grzegorz Wierzbowicz. To był miły czas, choć było bardzo intensywnie. Trening za treningiem, jeździło się z obozu na obóz. Miałem daleko do hali, ale chciało się. Do tego dużo biegałem, żeby być w formie. To były inne czasy.Przemysław Kowalik

Na zlocie nie mogło zabraknąć Grzegorza Wierzbowicza, który nie tylko trenował, ale dzięki swojemu zaangażowaniu przez lata spajał działalność klubu pod wieloma aspektami. Zawsze chętnie uczestniczy w takich zlotach, a przy okazji szykuje informacje o dziejach klubu. Zresztą, młodzież szkoli do dziś, ale już w STS-ie Skarżysko, czyli klubie, który jest następcą Skórzanych.

Miło znów zobaczyć chłopaków, choć ciężko niektórych było poznać. Nie da się ukryć, że się trochę zmienili przez lata. Niektórych od lat nie widziałem. Pewnych rzeczy się nie zapomina i jeszcze by mogli stanąć pod siatką. Sympatyczne spotkanie. Szkoda, że nie ma ich jeszcze więcej.Grzegorz Wierzbowicz

Aż z Wielkiej Brytanii przyleciał na spotkanie Tomasz „Boracz” Borowski, który do dziś kontynuuje przygodę z siatkówkę, teraz w roli trenera:

Po spotkaniu wicemistrzów z 1992 roku postanowiliśmy zorganizować kolejne, już dla wszystkich roczników. Fajnie, że chłopaki przyjechali. Wspominany mecze, turnieje, wyjazdy i atmosferę. Również to, w jaki sposób pracował z nami trener Grzegorz Wierzbowicz, jak motywował do pracy, do treningów. Jak się zasłużyło, to i po tyłku się oberwało, ale wiadomo było, że słusznie, więc nikt się nie skarżył. Generalnie, to były świetne czasy. Teraz taka atmosfera jest na tym spotkaniu. Póki jesteśmy, chcemy się spotykać nadal.Tomasz Borowski

Arnold Migus, który, jako mieszkaniec Skarżyska, organizował zlot, już zapowiada, ze na jednym się nie skończy.

Bawiliśmy się świetnie, co nawet mnie zaskoczyło. Widać, że ekipa stęskniła się za sobą. Obiecaliśmy sobie, że będziemy spotykać częściej, szczególnie że teraz nie wszyscy chętni mogli przyjechać. Jednych zatrzymały obowiązki, innych choroby, ale jeszcze będzie okazja się spotkać. Już myślimy o zlocie w przyszłym roku.Arnold Migus

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Narodowe Święto Niepodległości 2023 w Skarżysku: Zapraszamy do muzeum i nie tylko

Image by adamtepl from Pixabay

Narodowe Święto Niepodległości 2023 w Skarżysku będzie dniem, który będzie można uczcić na różne sposoby. Tego dnia zaprasza do siebie między innymi Muzeum im. Orła Białego.

W tym roku przypada 105. rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości. W naszym mieście Narodowe Święto Niepodległości 11 Listopada obchodzimy na różne sposoby.

Świętujemy na Zachodnim i w MCK

Jak co roku 11 listopada uroczystości organizowane przez Starostwo Powiatowe w Skarżysku-Kamiennej odbędą się na osiedlu Zachodnie przy pomniku „Bojownikom o niepodległość”. Rozpoczną się mszą w kościele pw. św. Józefa. Po niej uczestnicy przemaszerują pod pomnik. Tu o godz. 12.00 odbędą się uroczystości.

O godz. 12.45 chętni zostaną przewiezieni do Miejskiego Centrum Kultury, gdzie odbędzie się koncert niepodległościowy pt. „W naszych sercach jest Polska” przygotowany przez Państwową Szkołę Muzyczną. Transport i wstęp na koncert są bezpłatne.

Program obchodów:

10.30 – msza w intencji ojczyzny w kościele pw. św. Józefa Oblubieńca w Skarżysku-Kamiennej

11.30 – przemarsz ulicą Legionów pod pomnik „Bojownikom o niepodległość”

12.00 – powiatowe uroczystości 105. rocznicy odzyskania niepodległości: okolicznościowe przemówienia oraz złożenie wieńców i wiązanek

12:45 – bezpłatny transport do Miejskiego Centrum Kultury w Skarżysku-Kamiennej

13:00 – koncert oraz wspólne śpiewanie pieśni patriotycznych w wykonaniu Państwowej Szkoły Muzycznej w Skarżysku w Miejskim Centrum Kultury.

Muzeum im. Orła Białego zaprasza

Tego samego dnia do celebrowania Święta Niepodległości zaprasza Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej. Muzealnicy na ten dzień przygotowali kilka dodatkowych atrakcji, a jak zawsze będzie oczywiście dostępna stała ekspozycja.

Oto program Narodowego Święta Niepodległości 2023 w Muzeum Orła Białego:

  • wernisaż wystawy „I nazywali to Wojskiem Polskim…!”, którą przygotował Instytut Pamięci Narodowej w Bydgoszczy
  • pokazy grupy rctank.pl – zdalnie sterowane obiekty wojskowe z okresu 20-lecia międzywojennego
  • zlot miłośników samochodów z grupy Tylko Klasykiem – będzie to jednocześnie zakończenie sezonu 2023
  • capstrzyk grupy rekonstrukcyjnej – Powstanie Styczniowe
  • poczęstunek bigosem
  • prezent dla każdego – kokarda w barwach narodowych
Grupa Tylko Klasykiem zakończy sezon 2023 zlotem w Muzeum im. Orła Białego podczas Narodowego Święta Niepodległości

Tego dnia wstęp do muzeum będzie darmowy. Zapraszamy w godzinach 12.00–17.00 w sobotę 11 listopada 2023 roku.

 

Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej zaprasza do celebrowania Narodowego Święta Niepodległości 2023.

Być zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo!

Jak co roku niemal w przeddzień Narodowego Święta Niepodległości Starostwo Powiatowe w Skarżysku-Kamiennej zaprasza dzieci i młodzież do udziału w Powiatowym Konkursie Recytatorskim Prozy i Poezji „Być zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo”.

Konkurs, już jego dziewiąta edycja, odbędzie się we wtorek 7 listopada 2023 roku o godz. 10.00 w sali kawiarnianej Miejskiego Centrum Kultury w Skarżysku-Kamiennej.

Konkurs jest przeznaczony dla uczniów szkół podstawowych i średnich. Pula nagród to 2000 złotych.

Osoby chętne wziąć udział w konkursie są proszone o dostarczenie karty zgłoszenia do 3 listopada 2023 roku do:

  • Starostwo Powiatowe Referat ds. Promocji, ul. Konarskiego 20, 26-110 Skarżysko-Kamienna lub na adres e-mailowy beata.wojciechowska@skarzysko.powiat.pl

lub

  • Szkoła Podstawowa nr 3 w Skarżysku-Kamiennej, ul. Sportowa 30, 26-110 Skarżysko-Kamienna lub na adres e-mailowy goshasz@interia.pl

Druk karty zgłoszeniowe, regulamin i inne informacje znajdują się tutaj: https://powiatskarzyski.pl/powiat/aktualnosci/5417-zapraszamy-na-ix-edycje-powiatowego-konkursu-recytatorskiego-prozy-i-poezji

O ewentualnych innych wydarzeniach z okazji Narodowego Święta Niepodległości 2023 w Skarżysku-Kamiennej będziemy informować.

Starostwo Powiatowe w Skarżysku-Kamiennej zaprasza do udziału w Powiatowym Konkursie Recytatorskim Prozy i Poezji 2023 „Być zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo”.
REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Kawiarnia Literacka MCK: Wiersze, piosenki, opowiadania i limeryki na cześć 100-letniego Skarżyska

100-lecie Skarżyska-Kamiennej było tematem spotkania w Kawiarni Literackiej Miejskiego Centrum Kultury. Nasze miasto zostało przedstawione za pomocą wierszy, limeryków, opowiadań, piosenek, a nawet fraszek.

Rok 2023 to czas obchodów setnej rocznicy otrzymania praw miejskich przez nasze Skarżysko. To też czas licznych wydarzeń, które mają upamiętnić 100-lecie.

Tym razem do obchodów 100-lecia Skarżyska-Kamiennej włączyli się nasi literaci skupieni w Grupie Literackiej Wiklina i wokół niej. W piątek, 20 października 2023 roku, zaprosili miłośników literatury i pokrewnych form sztuki do Kawiarni Literackiej Miejskiego Centrum Kultury.

Pani Poezja w Skarżysku-Kamiennej,
wyrosła z „Wikliny” i szumu Kamiennej.
W zielonościach i błękitach
Piękna Pani była skryta!
Poeta Staff – odkrył ją tu najpiękniej!
Elżbieta Jach

Spotkania w Kawiarni Literackiej to zawsze duża dawka różnych form literackich przeplatanych piosenkami. I tym razem tak było, choć tym razem bohaterem tych utworów było nasze miasto.

Nasze miasto, czyli zarówno ono jako całość, jak i konkretne miejsca, a także ludzie. Nasi literaci opisywali słowami poszczególne osiedla, konkretne miejsca, mieszkańców, a także naszych gości. Wśród bohaterów był też nasza, niezaprzeczalnie piękna, przyroda.

Stary poeta w Skarżysku-Kamiennej,
kochał spacery nad brzegiem Kamiennej.
Pośród traw i wikliny
słuchał głosu dziewczyny…
…była to Poezja – najpewniej…
Elżbieta Jach

Najbardziej znanym literatem związanym ze Skarżyskiem był Leopold Staff i on również był wspomniany tego wieczora. Choć nie ma on już swojego pomnika przy Miejskim Centrum Kultury, to jego imię nosi ta instytucja, a w MCK już niedługo odbędzie się Ogólnopolski Turniej Recytatorski, również jego imienia. Będzie to już 50. edycja!

O Gałązkę Wikliny po raz pięćdziesiąty! Ogólnopolski Turniej Recytatorski im. Leopolda Staffa w Skarżysku obchodzi piękny jubileusz 

Do literatów tradycyjnie dołączyli miłośnicy słowa śpiewanego. Wystąpili Sławomir Bogusiewicz oraz zespół Zdrowo Zakręceni.

Swoje utwory tego wieczoru zaprezentowali: Anna Zakrzewska, Ewa Michałowska-Walkiewicz, Danuta Skalska, Maria Wrzeszczewicz, Bożenna Kiełkiewicz, Donata Gibaszewska, Małgorzata Biela, Elżbieta Jach, Barbara Obara, Marian Frąk, Michał Kojara i Halina Osóbka-Wężyk. Barbara Obara pokazała też swoje obrazy.

Małolata z miejscowości Skarżysko,
uwielbiała muzykę disco.
Jeździła z fanami
za swoimi idolami…
…z miłości, oddałaby wszystko.
Elżbieta Jach

Grupa Literacka Wiklina, która organizuje Kawiarnię Literacką, sama będzie obchodzić już wkrótce jubileusz – w 2024 roku minie 35 lat od rozpoczęcia jej działalności.

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Skarżyszczanie (nie)znani: Ksawery Waliszewski – olimpijczyk ze Skarżyska

Ksawery Waliszewski

Ksawery Waliszewski to jeden z tych skarżyszczan, których nazwisko musiałoby być zapisane złotymi zgłoskami w kronice naszego miasta, gdyby takowa powstała. Doszedł do osiągnięć, o których marzy wiele osób. Zapasy były  dyscypliną, której poświęcił swoje życie, a one odwdzięczyły mu się osiągnięciami godnymi pozazdroszczenia.

Szczytem marzeń chyba każdego sportowca jest wziąć udział w Igrzyskach Olimpijskich. To najważniejsza impreza w sporcie. Choć dziś największe pieniądze zarabia się z reguły na co dzień w klubach czy choćby w reklamach, to wyjazd na „olimpiadę” jest zaliczany do najważniejszych, o medalach nie wspominając.

Ksawery Waliszewski ten sportowy szczyt osiągnął. I to dwukrotnie. Medalu nie zdobył, bo nie mógł. Na igrzyska olimpijskie jechał bowiem jako sędzia, a dyscypliną, w której się specjalizował, były zapasy.

Ksawery Waliszewski

Tajemnice Los Angeles

Na tym sportowym szczycie stanął dwa razy – w 1984 roku w Los Angeles i cztery lata później w Seulu. Ten pierwszy wyjazd należy zaliczyć do szczególnych osiągnięć. Na igrzyska do USA reprezentacja Polski nie pojechała. Były to czasy, gdy Wschód i Zachód przedzielone były żelazną kurtyną. Wcześniejsze igrzyska, w Moskwie w 1980 roku zbojkotowały Stany Zjednoczone i niektóre kraje zachodnie, co był pośrednim efektem wojny w Afganistanie, więc cztery lata później przyszła pora na rewanż ze strony ZSRR i innych krajów z bloku wschodniego, w tym Polskę.

Polscy sportowcy więc do Los Angeles nie pojechali. Ale nie dotyczyło to między innymi sędziów. Wśród arbitrów zapasów, którzy udali się za ocean, znalazł się Ksawery Waliszewski. Jak wspominają bliscy, został odpowiednio do wyjazdu „przygotowany” przez polskie służby. Nie wolno mu było zdradzić nawet bliskim, jakie wytyczne otrzymał. Takie to były czasy.

Cztery lata później, w 1988 roku, Ksawery Waliszewski dołożył do swojego sportowego CV jeszcze udział w igrzyskach w Seulu. Do tego należy dodać mistrzostwa świata oraz Europy. Tych ostatnich aż kilkanaście. Oprócz tego też oczywiście codzienna praca trenera i sukcesy podopiecznych. Wcześniej też kariera zawodnicza. Nie można też pominąć roli działacza, w tym posady wiceprezesa Polskiego Związku Zapasów.

To tu, w Skarżysku, wszystko się zaczęło

Godna podziwu kariera Ksawerego Waliszewskiego swój początek wzięła w naszym mieście. To tu zaczął swoją przygodę ze sportem.

Jednakże nasz bohater nie jest rodowitym skarżyszczaninem. Urodził się 8 stycznia 1936 roku we wsi Lemierze w pobliżu Bałtowa, dziś znanego z parku dinozaurów. Już od lat młodości Ksawek, bo tak na niego mówiono, wiedział, że chce się wyrwać ze wsi do miasta. Jak w wielu domach, szczególnie na biednej świętokrzyskiej wsi, po wojennej zawierusze się nie przelewało.

A Skarżysko było już wtedy mekką dla szukających pracy, zwłaszcza dla ludzi z okolic. Podobnie jak i cale miasto, Zakłady Metalowe, dzisiejsze Mesko, szybko pozbierały się po wojennej zawierusze. Pomogła w tym kolejna wojna, tym razem koreańska. Jednak ta wojna nie tylko nie zniszczyła Skarżyska, a wręcz przeciwnie, przyczyniła się do jego rozwoju. To u nas produkowano amunicję na potrzeby tamtego konfliktu. W latach 50. XX wieku na „zakładach” pracę znalazło w efekcie ponad 20 tysięcy ludzi. Wśród nich był Ksawery Waliszewski.

Niespełna 20-letni Ksawery trafia więc do Skarżyska i rozpoczyna pracę na Zakładach Metalowych. Mieszka w internecie, jest jeszcze kawalerem, więc czasu wolnego „po robocie” ma dużo. Jak wielu młodych ludzi, tak i dla niego idealnym zajęciem okazuje się sport. W jego przypadku zapasy. W Skarżysku rozwija się wtedy sekcja, którą prowadzi charyzmatyczny Władysław Miazio, warszawiak z pochodzenia.

Ksawery Waliszewski zapisuje się więc do sekcji, ale nie wie wtedy jeszcze, że  w przyszłości będzie taki jak i jego ówczesny trener – również pociągnie za sobą chłopaków, aby przynajmniej nie mieli czasu na głupoty, a trenowali sport, przy okazji osiągając sukcesy. Po latach oni sami przyznają, że ścieżka sportowa to był strzał w dziesiątkę. Ksawery Waliszewski będzie więc stawiany obok takich nieżyjących już tuzów skarżyskiej trenerki jak Bogdan Winiarski, Mieczysław Filipowski, Krzysztof Woliński czy Stanisław Makuch, również zapaśnik.

Ksawery Waliszewski do zapasów nadawał się idealnie. Choć to sport, który może uprawiać każdy, niezależnie od warunków fizycznych, bo przecież są kategorie wagowe, to jednak Ksawek to chłop jak dąb – wysoki, 186 cm wzrostu, postawny, silny.

Te warunki to atut nie tylko na macie, również w życiu prywatnym, bo wysoki to jednocześnie przystojny, jak twierdzi wiele pań. To również atut w przypadkowych spotkanych w ciemnej ulicy z lokalnymi rzezimieszkami. Jedno takie spotkanie po latach skończy się bardzo źle zarówno dla łobuza, który nie wiedział, z kim zadziera, ale również niezbyt dobrze dla Ksawerego Waliszewskiego, bo „trochę” za mocno wymierzył sprawiedliwość przeciwnikowi.

Ksawer Waliszewski pracuje wiec na naszych „zakładach” i jednocześnie trenuje. Do obu zajęć przykłada się jak trzeba. Kolega z pracy i jednocześnie sąsiad, Ryszard Stępień, wspomina go jako sumiennego pracownika.

Odganiał nas, jak podchodziliśmy do jego stanowiska pracy. Idźcie, bo ja muszę robotę zrobić – tak mówił. Ale dał się lubić i był lubiany. Pomagał.Ryszard Stępień

Te same zasady Ksawery Waliszewski wyznaje na sali gimnastycznej. Choć łatwo nie było, bo Skarżysko jest przecież znane z tego, że przez lata, aż do wybudowania hali sportowej na Sienkiewicza, nie miało obiektu z prawdziwego zdarzenia, gdzie można było nie tylko trenować, ale i zorganizować jakieś zawody. Sekcja zapaśnicza zaczynała w drewnianej szopie gdzieś na ulicy Prostej, gdzie warunki były o tyle lepsze niż pod gołym niebem, że nie lało się na głowę podczas deszczu. Z czasem zapaśnicy znaleźli swój treningowy „dom” w auli Technicznych Zakładów Naukowych, dzisiejszego Zespołu Szkół Transportowo-Mechatronicznych.

Profesjonalne podejście do sportu poskutkowało kilkoma tytułami mistrza województwa Ksawerego Waliszewskiego. Dość wcześnie podjął też decyzję, że z zapasami zwiąże się na dłużej, również po zakończeniu kariery zawodniczej. Jak się potem okaże, zwiąże się na całe życie. Ten związek będzie jak małżeństwo. Będą na niego składać się i piękne, i gorsze dni. Zresztą, małżeństwo z Wandą Jedynak, też będzie pod silnym wpływem sportu, z wadami i zaletami tegoż.

Ksawery Waliszewski na spacerze z żoną Wandą

Tak więc Ksawery Waliszewski zostaje trenerem i zaczyna kierować sekcją zapaśniczą Granatu Skarżysko-Kamienna. Oddaje się  swojej pracy bez reszty. Zbierze wokół siebie wielu zawodników, którzy będą osiągać duże i małe sukcesy. Będą i tacy, dla których sukcesem będzie po prostu zajęcie się sportem, co być może uchroniło ich od problemów, jakie nie są obce nastolatkom.

Nie sposób tu wymienić wszystkich nazwisk jego zawodników, aby kogoś nie pominąć. Wielu z jego podopiecznych doceni bardzo to, że ich droga życiowa przecięła się z drogą Ksawerego Waliszewskiego. Pamiętają o tym po latach i zawsze, jak podkreślają bliscy Ksawerego Waliszewskiego, są do dyspozycji w razie potrzeby. Ksawery Waliszewski zaangażuje się też w sędziowanie i działanie w świecie zapasów. Tu zrobi karierę międzynarodową. Wyjazd na igrzyska olimpijskie to marzenie i Ksawery Waliszewski sobie to marzenie spełnił.

Jednym z podpiecznych Ksawerego Waliszewskiego był Wojciech Wdowik:

Zapasy trenowałem ok. dziesięciu lat. Startowałem w najcięższej wadze, przez pewien czas byłem jedynym z województwa w najcięższej wadze. Jakimś wybitnym zawodnikiem nie byłem. Jak zaczynałem, to byłem zbyt młody, by znać to nazwisko, choć on już był znany w środowisku, już był po igrzyskach.

Ja mogę się o panu Ksawerym wypowiadać tylko z dobrej strony. Wspaniały człowiek, choć jednocześnie stanowczy, bardzo zasadniczy i życiowy. Wymagał, nie pozwalał sobie wejść na głowę, ale w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że był tyranem czy coś. Był jednocześnie opiekuńczy, dbał o nas na treningach i poza. Dziś brakuje takich ludzi, takich osobowości. Sam jestem dziś ojcem dwójki dzieci i widzę, jak im brakuje takich autorytetów.

Do zapasów trafiłem dzięki bratu. Na początku nie było łatwo, ale trzeba było walczyć. Dzięki tamtym treningom do dziś pozostała forma, kondycja, taki pazur sportowca. Sport wyrabia wszystko, też charakter. To jest nie do opisania.
Wojciech Wdowik

Innym zawodnikiem był Jan Majewski:

Zajęcia zapasów w moich czasach, w latach 70. XX wieku, były w Szkole Podstawowej nr 1, a ja mieszkałem na Placach, więc miałem blisko. Dałem się namówić koledze. Szybko pojechałem na pierwsze zawody. Pierwsze punkty zdobyłem bez walki, bo nie było rywala.

Ksawery Waliszewski był specyficzny. Był bardzo sumienny. Nie przypominam sobie, by się spóźnił na trening. Niczego nam wtedy nie brakowało, potrafił zadbać o wszystko. Lubił pożartować, a jednocześnie szanowali go wszyscy. Ksawek nie był typem trenera, który wchodził na matę i sam pokazywał chwyty. Wybierał jakiegoś zawodnika, który to robił, a on tłumaczył.

Po szkole średniej musiałem pójść do pracy i zostawiłem zapasy. Potem zająłem się karate, ju-jitsu, również bieganiem. Trochę dziś żałuję, że nie zostałem w zapasach. Ksawery Waliszewski mnie namawiał, żeby zrobić papiery instruktorskie. Zapasy to bardzo dobry sport, ogólnorozwojowy. Pracują wszystkie mięśnie.
Jan Majewski

Ksawery Waliszewski twórca sukcesów zapaśników; Nasze Słowo

Kochał sport, samochody, grzyby i… teściową

O sukcesie  w sporcie można pomarzyć, a marzenia przekuć w rzeczywistość,  zazwyczaj tylko wtedy, gdy poświęci mu się całe życie. Tak trzeba, gdy chce się dotrzeć na szczyt. Tak właśnie było u Ksawerego Waliszewskiego. Bo przecież nie ma co do tego, wątpliwości, że sędziowanie na najważniejszych światowych imprezach to ogromny sukces.

Niestety, doba ma tylko 24 godziny, a rok tylko 365 dni, i często sukces w jednej dziedzinie życia odbywa się kosztem innych jego aspektów. Kto ma obok siebie sportowca, wie, o czym mowa. Nie mogło być inaczej w przypadku Ksawerego Waliszewskiego. Treningi, obozy, zawody, a do tego cała otoczka. A jak to wszystko ma miejsce w różnych miejscach globu, to koszty są tym bardziej wysokie.

Ksawery Waliszewski na macie w Seulu w 1988 roku

Żona Wanda Waliszewska i córki, Joanna Waliszewska oraz Anna Waliszewska, chciały mieć Ksawerego Waliszewskiego częściej tylko dla siebie. Niestety, musiały godzić się z tym, że wielki świat zapasów też się o niego upominał.

Tak mówi nam Wanda Waliszewska:

Z 365 dni w roku jak sto z nich był w domu, to było święto. Święto było zresztą zawsze, jak wracał do domu. Cieszyliśmy się, gdy był w domu. Jak tylko był z nami, to byłam szczęśliwa. Całkowicie pozbawione sportu były tylko dwa tygodnie urlopu. Myślałam, że jak już będzie na emeryturze, to będzie mniej sportu w naszym życiu, ale nic się nie zmieniło.Wanda Waliszewska

Córki Ksawerego Waliszewskiego są dumne z sukcesów ojca, ale nie sposób odczuć, że oczekiwały więcej ojcowskiej bliskości i miłości.

Anna Waliszewska stara się dostrzec w tym plusy:

Sport był w życiu taty priorytetem. Najpierw był sport, potem długo, długo nic, a dopiero potem rodzina. Nie da się ukryć, że tata stosował tzw. zimny chów, choć może nie do końca świadomie. Ja uważam, że to nauczyło nas życia, radzenia sobie. Staram się go rozumieć i dostrzegać w takim podejściu zalety. Nie był jedyny pod tym względem. Wielu ojców, mężczyzn, w tamtych czasach takich było. To nie były łatwe czasy.Anna Waliszewska

Kobiety Ksawerego Waliszewskiego są jednak jednogłośnie, chcąc użyć terminu sędziowskiego niczym z zapaśniczej maty, zgodne, że sprawdził się świetnie jako dziadek. Zresztą, ostateczny werdykt należy tu do wnuczki Katarzyny Półtorak. Mówi o dziadku Ksawku z dumą, ale i z trudem. Do oczu często napływają jej łzy wzruszenia.

Jak chyba każde dziecko bardzo miło wspominam wspólne ubieranie choinki na święta. Wcześniej wspólnie chodziliśmy po ozdoby na strych. Potem gdy już zamieszkałam we Włoszech, szczególnie miło wspominam wspólne podróże do Włoch. Dziadek miał swoje ulubione kasety, które zabierał do auta. Królował zespól Modern Talking, a z piosnek szczególnie pamiętam „Una paloma blanca”.Katarzyna Półtorak
Ksawery Waliszewski z wnuczką Katarzyną

Jak już jesteśmy przy samochodach, to nie można nie wspomnieć, żer one też  były jedną z wielkich miłości Ksawerego Waliszewskiego. Był pierwszym w Skarżysku właścicielem Zaporożca, czyli cudu radzieckiej techniki motoryzacyjnej. Potem przyszła pora na zmianę na model z przeciwnej strony naszego kraju. Wschodnioniemiecki Wartburg nie był jeszcze szczytem marzeń trenera, ale Ksawery Waliszewski zawsze podkreślał, że jego egzemplarz był z  silnikiem diesla, a nie z kopcącym dwusuwem. W jego garażu przez jakiś czas stał też Polski Fiat 125. Po zmianie ustroju, gdy zalały nas produkty z Zachodu, Ksawery Waliszewski przesiadł się między innymi do Opla, a potem Hondy.

O swoje samochody dbał bardzo. Zawsze musiały być czyste i w nienagannym stanie technicznym. W efekcie, jak to prawdziwy miłośnik czterech kółek, wściekał się, jak się trzaskało drzwiami czy wchodziło do auta w ubłoconych butach. Jak mówi Anna Waliszewska, samochody to były jego „lalunie”. Tak zwykł mawiać.

Ksawery Waliszewski i jego „lalunia” Honda

Jak mówi córka Anna, ta dbałość wynikała z tego, że jej ojciec szanował wszystko, czego udało mu się dorobić. To też cecha charakterystyczna ludzi, którzy do wszystkiego w życiu dochodzili własną pracą, do tego bardzo ciężką.

Pozasportową pasją Ksawerego Waliszewskiego były grzyby. Jak mówi Ryszard Stępień, jak nie w telewizji czy w domu, to najłatwiej było go zobaczyć w lesie. Gdy tylko miał czas, wymykał się do lasu. Jak przystało na rasowego grzybiarza, nie musiał iść celowo na grzyby, żeby jakieś okazy przynieść do domu.

Potem, z pomocą bliskich mu kobiet, grzyby zamieniały się w pierogi, które też uwielbiała. Córka Anna mówi, że potrafił zjeść i ze czterdzieści na raz. No, ale przecież te 186 centymetrów wzrostu musiały być zasilone odpowiednią liczbą kalorii. Poza pierogami Ksawer Waliszewski lubił golonkę, a także rosół i flaki. Uwielbiał przy tym kuchnię swojej teściowej. Sam chętnie przygotowywał smażonego karpia. Na święta ryby sam szykował. Kupował młode, wrzucał do stawów w rodzinnej wsi, a potem łowił je i przyrządzał.

Ksawery Waliszewski ceniony był za poczucie humoru, choć specyficzne, nie dla każdego zrozumiałe. Jak mówią żona i córka, potrafił zabawnie przekręcać słowa i tworzyć nowe. Lubił sobie też rzucić przekleństwem, ale te, jak mówi Anna Waliszewska, w jego ustach nie brzmiały wulgarnie. Pojawiały się, kiedy trzeba i trafiały w sedno.

Gdy Ksawery Waliszewski nie brał udziału w wydarzeniach sportowych, to sport oglądał. Jak były igrzyska czy inna ważna impreza to nie było dla nas dostępu do telewizora. Nie tylko oglądał, ale też skrupulatnie wszystko notował. Był w tym bardzo dokładny.

Wiele osób, które spotkały na swojej drodze Ksawerego Waliszewskiego, na pewno nie mogło go nie zapamiętać. Zapadał w pamięć, bo był charakterystyczny. W dawniejszych latach nosił się, jak mówi córka Anna, jak Hans Kloss. Tak zresztą mówiło na niego wiele osób.

Tata był zasadniczy. Miał mocny charakter, z zasadami. Bywał surowy, czasami na pewno za bardzo. Lubił być podziwiany. Był pamiętliwy, najczęściej niepotrzebnie. Bywało, że się niepotrzebnie wściekał. Szedł przez życie po kamieniach, ale doszedł do swojego celu. Jak coś postanowił, to doprowadził do końca. Postanowił, że kimś będzie w życiu i był. Nigdy się nie żalił, był  wrażliwym facetem, ale nie okazywał tego.Anna Waliszewska

Jak dodaje żona Wanda, pierwszy raz męża płaczącego widziała na pogrzebie swojej matki,  i dodaje, że pomimo swojej notorycznej nieobecności w domu, dawał poczucie bezpieczeństwa.

Ksawery Waliszewski w otoczeniu swoich bliskich – teściowej, żony, córki i wnuczki

Ksawery Waliszewski zmarł 21 października 2013 roku w wieku 77 lat. Przyczyną był nowotwór jelit. Z chorobą zdiagnozowaną kilka lata wcześniej nie można było już wygrać, bo rozpoznanie i leczenie przyszły za późno. Dzięki odpowiednim decyzjom lekarze wydłużyli jednak życie naszego trenera o kilka lat.

Ksawery Waliszewski o swojej chorobie wiedział wcześniej. Aktywność w sporcie sprawiła jednak, że ból uśmierzał tabletkami. Miał do nich dostęp dzięki znajomościom z lekarzami sportowymi. Jako człowiek bez reszty pochłonięty sportowi, nie miał czasu na chorowanie. Żona Wanda jest pewna, że gdyby nie sport, jej mąż mógłby żyć dłużej.

Mam żal do sportu, bo gdyby nie sport, to jeszcze by pożył może z dziesięć lat. A tak nie miał czasu się leczyć, nie zadbał o siebie, ból uśmierzał tabletkami. Oddał się sportowi i zaniedbał siebie. Dał od siebie dużo innym, a nie zadbał o samego siebie.Wanda Waliszewska

Ksawery Waliszewski – pamiętamy

Ksawery Waliszewski spoczywa na cmentarzu na osiedlu Zachodnie w Skarżysku-Kamiennej. Na jego grób łatwo trafić. Znajduje się tuż przy wejściu od strony skateparku. Każdy, kto wchodzi na nekropolię od tej strony, mija miejsce spoczynku Ksawerego Waliszewskiego.

Miejsc, gdzie pamięta się Ksawerego Waliszewskiego, i gdzie można go wspominać, jest więcej. Wiele pamiątek z jego kariery rodzina przekazała do Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. Środowisko zapaśników aktywnie upamiętnia go turniejem zapaśniczym w Chęcinach. Memoriał Ksawerego Waliszewskiego odbył się w 2024 roku już po raz siódmy.

A jak można upamiętnić Ksawerego Waliszewskiego w Skarżysku? Może nazwać jego imieniem halę sportową MCSiR? To właśnie brak hali był największą przeszkodą do jeszcze większych sukcesów dla niego i jego podopiecznych. Sąaidujace z nią lodowisko ma swojego patrona, któym jest wspomniany wyżej Mieczysław Filipowski.

Co sądzisz o tym pomyśle? Prosimy o głos w ankiecie:

Czy hala MCSiR w Skarżysku powinna być nazwana imieniem Ksawerego Waliszewskiego?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Zakończyła się renowacja mogiły pomordowanych na Brzasku

Mogiła na Brzasku przeszła renowację. Pojawiły się na niej nowe elementy, w tym informacje o historii tego miejsca. Renowacja była przeprowadzona w dwóch etapach.

Mogiła w lesie na Brzasku, która znajduje się już w gminie Bliżyn, tuż za granicą Skarżyska-Kamiennej, skrywa prochy kilkuset mieszkańców naszego miasta i regionu. Według oficjalnych danych spoczywa tam 760 osób, co czyni to miejsce największym pod względem liczby zamordowanych w czasie II wojny światowej w naszym regionie. Wydarzyło się to 29 czerwca 1940 roku. Co roku w rocznicę tego wydarzenia odbywają się tam uroczystości.

Podczas najbliższych uczestnicy zobaczą to miejsce znacznie odmienione. Od teraz wygląda ono zupełnie inaczej niż jeszcze przed kilku laty. W tym i w poprzednim roku mogiła przeszła renowację, która właśnie się zakończyła.

Tak mówi o renowacji Starosta Skarżyski Artur Berus:

W tej kadencji dla Rady i Zarządu Powiatu Skarżyskiego mogiła na Brzasku była jednym z priorytetów zadań, które chcieliśmy zrealizować. Cieszę się, że zakończyliśmy właśnie drugi etap prac przy mogile. Przez ten okres uregulowaliśmy stan prawny działki, pozyskaliśmy w sumie w ramach konkursu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Groby i cmentarze wojenne w kraju” ponad 400 tysięcy złotych po to, aby to miejsce wyglądało tak, jak dziś wygląda.Starosta Skarżyski Artur Berus

Na mogile na Brzasku pojawiły się nowe elementy:

  • nowa tablica z listą rozstrzelanych osób
  • tablice informacyjne o historii tego miejsca oraz wojennych tragediach, których miejscem było Skarżysko
  • donice z roślinami
  • posadzka granitowa wzdłuż mogiły
  • nowe schody
  • utwardzona droga prowadząca od parkingu do mogiły
  • nowe ławki

Do zrobienia została jeszcze instalacja kolejnych tablic informacyjnych.

Ważnym elementem renowacji było uszczelnienie ogrodzenia. Dzięki temu nie powinny się już przez nie przedostawać dziki, które swego czasu dokonały zniszczeń na mogile.

 

Mogiła była niegdyś zniszczona tez w wyniku silnej wichury, która obaliła na nią rosnące wokół drzewa. Drzewa wokół mogiły zostały już wcześniej częściowo usunięte, aby zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości.

Renowacja i zadbanie o to miejsce jak najbardziej cieszy, ale naszym zdaniem mankamentem jest niestety obecność dwóch ogromnych tablic informujących o pozyskanej dotacji, które znajdują się w obrębie mogiły, i dominują nad sąsiadującymi z nią tablicami informacyjnymi o tym miejscu. Ich miejsce powinno być gdzieś z boku.

Prace wykonane od czerwca do października 2023 roku kosztowały nieco ponad 250 tysięcy złotych. Powiat Skarżyski, któremu podlega to miejsce,, pozyskał na ten cel dofinansowanie w wysokości 210 tys. złotych z Programu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Groby i cmentarze wojenne w kraju”. Pozostała kwota została dołożona z budżetu Powiatu Skarżyskiego. Prace wykonała firma Inżynieria Wodna Ryszard Herman i Zbigniew Duran z Końskich.

 

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Wkrótce koniec sezonu 2023 na hulajnogi Lime i rowery miejskie w Skarżysku

Dobiega końca sezon na hulajnogi Lime oraz na rowery miejskie w Skarżysku. To już ostatnie dni, kiedy można korzystać z tych pierwszych. Rowerów będziemy mogli użytkować trochę dłużej.

Rozpoczął się już sezon 2024 rowerów miejskich w Skarżysku:

Sezon 2024 rozpoczęty i rowery miejskie znów na ulicach Skarżyska. Hulajnogi też już są

Wyjątkowo ciepłe i długie lato kiedyś musiało się skończyć. Pogoda w Skarżysku jest już prawdziwie jesienna, więc to czas, kiedy kończy się sezon na jednoślady – rowery miejskie i hulajnogi.

Koniec sezonu 2023 na hulajnogi Lime w Skarżysku

Jako pierwsze w zimowy sen zapadną hulajnogi Lime. Ostatnim dnie w tym roku, kiedy będzie można z nich korzystać w Skarżysku-Kamiennej, będzie wtorek 24 października 2024 roku.

Hulajnogi wrócą na ulice Skarżyska wiosną 2024 roku. Nasze miasto jest jednym z ponad pięćdziesięciu miast w Polsce, gdzie można jeździć na hulajnogach Lime.

Nie jest tajemnicą, że hulajnogi często są pozostawiane przez użytkowników w nieodpowiednich miejscach, co skutkuje między innymi stwarzaniem zagrożenie dla pieszych. Również nieodpowiednie poruszanie się hulajnogami może być niebezpieczne dla innych użytkowników.

Operator usługi przypomina więc 5 podstawowych zasadach korzystania z hulajnóg Lime:

  • Poruszaj się drogami dla rowerów. Jeśli nie są dostępne, wybieraj jezdnię z dozwoloną prędkością do 30 km/h, bądź, w innych przypadkach, chodnik.
  • Jedź maksymalnie 20 km/h, a poruszając się po chodniku, dostosuj prędkość i ustępuj pierwszeństwa pieszym.
  • Nigdy nie jedź pod wpływem alkoholu ani innych środków odurzających.
  • Jedna hulajnoga = jedna osoba. Obowiązuje zakaz przewożenia dodatkowych osób, zwierząt czy ładunku.
  • Parkuj hulajnogę w wyznaczonych do tego miejscach. W przypadku ich braku, zaparkuj hulajnogę równolegle do chodnika, jak najbliżej jego zewnętrznej krawędzi (najdalej od jezdni). Pamiętaj, aby pozostawiona szerokość chodnika nie utrudniała ruchu i była nie mniejsza niż 1,5 m. Pamiętaj o osobach niewidomych i niepełnosprawnych.

Rowery miejskie też zakończą sezon 2023

Trochę dłużej niż hulajnogi dostępne będą rowery miejskie w Skarżysku, które są dostępne od kilku miesięcy. W ich przypadku to pierwsze sezon, kiedy możemy z nich korzystać w naszym mieście.

Skarżyskie rowery miejskie będą dostępne maksymalnie do 15 listopada 2023 roku. Jeśli aura wcześniej znacznie się pogorszy, to zostaną zdjęte z ulic przed tym terminem.

Identycznie, jak hulajnogi, również rowery miejskie wrócą  na ulice Skarżyska wiosną przyszłego roku.

Wtedy też dostępne będą rowery miejskie w sąsiednich Starachowicach. Tam system rowerowy będzie nosił nazwę STAR BIKE i wystartuje właśnie wiosną 2024 roku. Będzie z nich można korzystać z tej samej aplikacji, co w Skarżysku, ponieważ firmą obsługująca starachowickie rowery też będzie Roovee. Ta sama firma obsługuje też rowery miejskie w Kielcach.

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Masz w domu małego sportowca? Pamiętaj o ubezpieczeniu sportowym dla dziecka!

Ubezpieczenie sportowe dla dziecka
Masz w domu małego sportowca? Pamiętaj o ubezpieczeniu sportowym dla dziecka!

Kiedy maluch wyrazi więc zainteresowanie sportem, logiczne wydaje Ci się wyposażenie go w niezbędny sprzęt i zapisanie na zajęcia lub do lokalnej sekcji. Ale czy pamiętasz o ubezpieczeniu? Szkolne i sportowe nie są równoznaczne. Dlatego odpowiedzialnie podejdź do przygotowania dziecka i zostań jego największym kibicem, dbając przede wszystkim o dobrą ochronę.

To oczywiste, że jako rodzic chcesz zrobić wszystko, aby wspierać swoje dziecko w pasjach i szlifowaniu jego talentów. Jednak nie zawsze pamiętamy, że możemy chronić je lepiej od skutków nieszczęśliwych wypadków, które zdarzają się nawet najlepszym. Podpowiemy Ci jak to zrobić, wybierając odpowiednie ubezpieczenie sportowe.

Ruch to zdrowie!

Każdy z nas wie, jak ważna dla naszego zdrowia jest aktywność fizyczna, chociaż czasami trudno się do niej przekonać. Dla dzieci wydaje się ona naturalna, dlatego tak ważne jest pokazywanie im od najmłodszych lat, że sport może wiązać się ze świetną zabawą. Jednym z najlepszych sposobów jest wykazywanie zainteresowania i wspieranie ich w doskonaleniu się w samodzielnie wybieranych dyscyplinach. Dzięki temu będą miały szansę na poprawę sprawności, siły i kondycji, ale także na nawiązywanie nowych znajomości i naukę pracy w zespole.

Pamiętaj jednak o tym, że pomimo korzyści, uprawianie sportu wiąże się z kontuzjami. Stąd już na początku przygody pociechy z nową formą spędzania czasu sięgnij po odpowiednie ubezpieczenie sportowe. Może Ci się wydawać, że w przypadku niektórych aktywności, pakiet ubezpieczeniowy nie będzie konieczny. W końcu nie wszystkie formy aktywności są tak samo dynamiczne i obciążające. Prawda jest taka, że o przeciążenie organizmu nietrudno, a samo to, że najmłodsi nadal rosną, sprzyja zwichnięciom i innym urazom. Lepiej chuchać na zimne i odpowiednio wcześnie sięgnąć po ubezpieczenie sportowe dla dzieci.

Zanim ruszycie na zawody, wykup ubezpieczenie sportowe dla dziecka

Są też sytuacje, w których wykupienie dodatkowego ubezpieczenia sportowego to konieczność. Przykładem są wszelkiego typu pozaszkolne turnieje i zawody. Twoja pociecha może nie tylko zafascynować się daną dyscypliną, ale też szybko wykorzystać swój talent i motywację, by zacząć zdobywać trofea. Właśnie wtedy sięgnij po pakiet ubezpieczeniowy stworzony właśnie na takie okazje.

Przykładem jest polisa Junior od Balcia. To ubezpieczenie sportowe online typu NNW dla dzieci do 17. roku życia, które jest dostępne również u agentów ubezpieczeniowych. Obejmuje nie tylko dowolny rodzaj sportu, ale możliwe kontuzje powstałe w trakcie zawodów i obozów sportowych. Do tego jest dostępny w 3 różnych wariantach cenowych, z czego najwyższy obejmuje wypłatę odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu do 50 tys. zł i OC w wysokości aż do 70 tys. zł. Dzięki temu będziesz w stanie lepiej dopasować ubezpieczenie do potrzeb swojego dziecka, jak i budżetu. Takie zabezpieczenie to nie tylko ochrona młodego sportowca, ale też Twój spokój.

Czy ubezpieczenie szkolne grupowe może zastąpić ochronę dla małych sportowców?

Odpowiedź na to pytanie jest skomplikowana, ponieważ wszystko zależy od szkoły. Niestety w dużej liczbie przypadków ubezpieczenie szkolne i sportowe, to dwie różne rzeczy. Najczęściej to pierwsze pokrywa bardzo podstawowe kwestie związane z uszczerbkiem na zdrowiu na terenie szkoły oraz wypadkami poza nią, a także m.in. w razie śmierci rodzica. Oczywiście w zależności od ustaleń pomiędzy szkołą i rodzicami może być ono wykupione w pakiecie poszerzonym, jednak nie zawsze udaje się dojść do porozumienia w tym przypadku.

Tym bardziej, gdy Twoja pociecha jest aktywna, zwłaszcza jeżeli uprawia sport wyczynowo, zainteresuj się dodatkowym ubezpieczeniem sportowym dla dzieci. Porównaj plan szkolny z wybraną ofertą indywidualną. Sprawdź zakres w kwestii pokrywania kosztów leczenia i hospitalizacji. Upewnij się, czy obejmuje tylko wybrane, czy wszystkie dyscypliny sportu. Ważne są też dodatkowe kwestie, które oferują rozbudowane pakiety, takie jak NNW Junior, jak np. wypłata odszkodowania, kiedy uszczerbek na zdrowiu spowodował, że pociecha nie może wyjechać na obóz. Pamiętaj też o Twojej wygodzie – możliwości rozłożenia płatności na raty, czy to, że komfortowo kupisz ubezpieczenie sportowe online.

Nie tylko dla małych! Ubezpieczenie sportowe dla aktywnych rodziców

W swoich dążeniach do wspierania dziecka nie zapominaj też o sobie. W końcu pasję w sporcie może odnaleźć każdy. Wykorzystaj aktywność fizyczną, aby zacieśnić więź ze swoim dzieckiem. Wspólne treningi połączone z zabawą to szansa na tworzenie wyjątkowych wspomnień i dbanie o kondycję.

Pamiętaj tylko, że tak samo jak chcesz dbać o ochronę swojego dziecka, tak musisz zadbać o siebie. Tym bardziej, jeśli sport jest dla Ciebie istotną częścią życia lub uprawiasz dyscypliny ekstremalne. Pasujące do Twoich potrzeb ubezpieczenie sportowe online znajdziesz zawsze w Balcia. Dobierz odpowiedni wariant cenowy i zakres ochrony. Taka decyzja pozwoli zapewnić Tobie i Twojej rodzinie spokój ducha w trakcie rozwijania Waszych sportowych pasji.

 

Materiał powstał we współpracy z Mas Media

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

Zmarła Zofia Wójcicka, nauczycielka historii z I LO w Skarżysku

Zofia Wójcicka i jej „dzieci”, czyli klasa 4D, matura 1991. Wśród jej uczniów jest Marzena Okła-Drewnowicz, posłanka na Sejm RP; fot. Marzena Okła-Drewnowicz/Facebook

Nie żyje Zofia Wójcicka, wieloletnia nauczycielka historii z I Liceum Ogólnokształcącego w Skarżysku-Kamiennej.

Zofia Wójcicka zmarła 17 października 2023 roku w wieku 82 lat.

Zofia Wójcicka pochodziła ze wsi Ostrożanka koło Starachowic. Po ukończeniu studiów najpierw pracowała w szkole w Szydłowcu, a potem przeniosła się do Skarżyska. Początkowo uczyła w III LO, a potem zmieniła je na I LO, czyli Erbla. Byłoto w latach 60. XX wieku. Z tą szkołą związała się już na resztę kariery zawodowej.

Zofia Wójcicka uczyła historii. Z pewnością każdy, kto miał z nią styczność, nie pozostał na jej metody pracy, a szczególnie żelazne zasady sprawdzania wiedzy, obojętnym. Słabsi uczniowie się jej bali, ale ci, dla których historia było konikiem, wiele jej zawdzięczają. Nie jest tajemnicą, że pani profesor nosiła przydomek „Balbina”.

Jak mówi Władysław Pocheć, mąż innej nauczycielki z I LO, Jadwigi Pocheć, była osobą  nieszablonową.

Bardzo się cieszyła, że trafiła do pracy w Erblu. Była nauczycielką zaangażowaną. Żyła pracą. Jak ktoś podzielał jej historyczną pasję, to z całych sił wspierała. Pomagała uczniom poszerzać wiedzę, przygotowywała do olimpiad i konkursów.Władysław Pocheć

Władysław Pocheć wspomina też sympatyczną sytuację z dawnych lat. Otóż Zofia Wójcicka miała w młodości chłopaka, który nazywał się tak samo jak on, o czym mu powiedziała przy spotkaniu.

O tym, że Zofia Wójcicka była lubiana przez swoich uczniów, niech świadczy to, że jej wychowankowie odwiedzali ją regularnie, czy to w domu, czy w ośrodku opieki, do którego trafiła pod koniec życia ze względu na stan zdrowia.

Wśród absolwentów klasy Zofii Wójcickiej, matura 1991, jest między innymi Karolina Gałczyńska-Szymczyk, pracownica Urzędu Miasta i Gminy w Suchedniowie, kiedyś dyrektorka CIS w Skarżysku.

Coś się skończyło, musimy dorosnąć – takie słowa padły teraz na grupie naszej klasy, wychowanków Zofii Wójcickiej. Byliśmy jej dziećmi, jak mówiliśmy o sobie. Jeździliśmy do niej na spotkania świąteczne. Szykowała nam pierogi, a gdy już nie mogła, to my szykowaliśmy dla niej. Byłam z nią, gdy po raz ostatni wychodziła ze swojego mieszkania, przenosząc się do domu pomocy społecznej.

Pamiętam, że nigdy nie narzekała, że nigdy nie była smutna. Gdy trafiła do DPS-u w Starachowicach, a ja ją odwiedziłam, byłam przerażona, jak sobie tam radzi. Ona odpowiedziała: „Karolinko, czuję się tu świetnie. Idąc tutaj, postanowiłam sobie, że będę się czuła dobrze. I czuję się dobrze”. Ostatnie lata spędziła z godnością. Budziła szacunek personelu z DPS-u.
Karolina Gałczyńska-Szymczyk

Pogrzeb Zofii Wójcickiej odbędzie się w piątek 20 października 2023 roku w Mircu. O godz. 10.50 nastąpi przeniesienie trumny z ciałem z kaplicy przykościelnej do kościoła św. Leonarda w Mircu, gdzie o godz. 11.00 odbędzie się msza święta pogrzebowa. Potem trumna z ciałem zostanie złożona na cmentarzu parafialnym w Mircu.

RIP

REKLAMA
R-PRO - budowa domów - Świętokrzyskie - Mazowiecke

POSTAWISZ PRO KAWĘ?

Podoba Ci się to, co robimy na ProSkarżysko? Więc może postawisz nam kawę? Dziękujemy! :)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

NAJNOWSZE

Pogoda i smog - Skarżysko-Kamienna

NAJPOPULARNIEJSZE